Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2011, 21:50   #23
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
- Psia mać - rzucił ochroniarz. - Moje TechNIK nie odbiera żadnego sygnału. Nie mogę połączyć się z Fokusem.
- Jak to do cholery nie możesz się połączyć?! – zdenerwował się inspektor - Ja spróbuję... - i zajął się swoją zabawką.
Ochroniarz tylko parsknał. TechNIK nie wykrywało żadnego sygnału.
- Nic, kurna. Panie doktor, niech pan tu poczeka, ja się wychylę tam, gdzie dochodziły te piski, panie ochroniarz, chodź pan za mną – i urzędnik wyciągnął przed siebie rewolwer.

Ochronairz kiwnął głową i ruszył obok inspektora. Korytarz, który zobaczyli wyglądał dość strasznie. Nie był zbyt długi, prowadził do magazynu. Cala posadzka wysmarowana była krwią, aż do drzwi, jakby ktoś ciągnął ciało. Podłoga gdzie nie gdzie była mocno zarysowana.

- Idziemy? - zwrócił się do ochroniarza - Mam tylko dwie kule więc jak krzyknę to mój tyłek będzie zależeć od twojego cela.
- Proszę tu poczekać
- Ochroniarz zwrócił się do lekarza i technika i ruszył pierwszy w stronę drzwi. Te posiadały niewielką, okrągłą szybkę, zasłoniętą od wewnątrz. Nie otworzyły się automatycznie.
- Ja ich nie otworzę, ale Ed powinien dać radę. Tylko... wydaje mi się, że słyszę jakiś dziwny dźwięk z drugiej strony.
Inspektor pokręcił głową.
- Skoro tam się schował ten ktoś, co narobił tyle huku, to na pewno będziesz słyszeć dziwne dźwięki. Ale dla bezpieczeństwa zostawmy je tak jak są. Sprowadzimy oddziały specjalne. Ja to sobie zaznaczę - wyciągnął rolkę taśmy z napisem “Kwarantanna” i zrobił wielki X na drzwiach - No, teraz jest cacy. Wracamy.
W tym momencie do rozmowy wtrącił się doktor Rabourn.
- Czyli jesteśmy zamknięci na jednym piętrze z prawdopodobnym psychopatycznym mordercą? Panowie, sytuacja jest skrajnie niebezpieczna i wymagająca twardego działania.
Odchrząknął.
- Ty - zwrócił się do technika - otwórz te drzwi. - A ty - zwrócił się do ochroniarza - idź tam i go ogłusz.

Obaj poszli. Dodge i Rabourn czekali w milczeniu. I w ciszy. Chwile przeciągały się, a zza drzwi nie dochodziły żadne dźwięki. Mogły być być dźwiękoszczelne. Minęły być może trzy, gdy zaczęli słyszeć cichutki mechaniczny warkot, coś między piłą mechaniczną, a zębatkami w zabawkowym samochodziku.

- Ożesz ty Karol! – Martin krzyknął nieco piskliwym głosem - Pewnie pociachał ich jak szynkę! Mówiłem, żeby tego nie otwierać to nie! Każdy jest mądry od urzędasa. Ale kto to musi skontrolować i zabezpieczyć? Urzędas bo reszta się boi!
- A co kurwa, mieliśmy zostawić świra z piłą za plecami?! Myślisz, że jak przystawisz pieprzoną pieczątkę na pieprzone drzwi to będą zaspawane, czy... na dupę se przystaw pieczątkę!
- wydarł się lekarz. Po chwili złości ustąpił miejsce strach - Tttrzeba iść za nimi...
- Nie pieprzoną pieczątkę tylko pieprzoną taśmę! Teraz ten dziwoląg jest wolny, a tak byśmy sobie spierniczyli, ale nie, otwórzcie to i wejdźcie tam mówił pan doktor. A teraz nie mamy ani ochroniarza,ani elektrotechnika. Więc jesteśmy w wielkiej dupie!
- Na pysk se taśmę naklej! –
krzyczał lekarz - Idziemy tam, Kingston i Forester są w środku, wystarczy po nich pójść i będzie dobrze. Tylko... weź rewolwer. Masz? Dobra.
Lekarz uklęknął i drżącymi dłońmi przeszukiwał plecak. Z ociąganiem zrezygnował z chlupoczącej jego zawartości i sięgnął po zestaw medyczny. Wydobył strzykawkę i napełnił ją pavulonem. Wstał, trzymając tę namiastkę broni chwytem, jakim filmowi psychopaci ściskają noże. Kłykcie pobielały od zaciskania dłoni, twarz doktora była zastygła.

Ruszyli. Drzwi były zamknięte, lecz zamek został przez elektrotechnik dosłownie wywleczony na wierzch. Gdy tylko podeszli, drzwi przesunęły się i zniknęły do połowy w ścianie. Zobaczyli, że są z tyłu obite były czarnym materiałem. Żaden z mężczyzn nie wiedział, co to.
Magazyn w którym się znaleźli był zniszczony, świeciło się tylko jedno, może dwa światła gdzieś w oddali. Szafki były poprzewracane, tu i ówdzie pobrudzone krwią. Leki leżały wszędzie na podłodze. Było ich tu naprawdę dużo. Zresztą nie tylko leków, ale i apteczek czy zestawów medycznych. Mechaniczne warczenie dochodziło z głębi, z miejsca gdzie światło się nie paliło.

- Dobra, to teraz wystarczy ich znaleźć... – mruknął Dodge trzymając rewolwer przed sobą.

Ruszył do rogu pomieszczenia, wszystko było tu poprzewracane, krew na ścianach stała się normalnością. Żadnego śladu kompanów, poszedł dalej, zbliżał się do centrum pomieszczenia, sprawdził broń i zatopił w ciemność. Widział na góra dwa kroki i nagle zapaliło się światło. Doktor szedł za nim blisko, krok za krokiem.

Światło zamrugało dwa razy. Widok mroził krew w żyłach. Obaj towarzysze leżeli pocięci na kawałki. Brakowało kończyn, technik nie miał oka, a twarz ochroniarza cała była zmasakrowana. Mostek rozcięty, a jakiegoś organu brakowało. Lekarz szybko ocenił, że chodzi o serce. Szybko zobaczyliście co wydawało ten dziwny dźwięk. Była to maszyna. Dziwna maszyna. Wcześniej widywaliście roboty, nawet te podobne do ludzi. Nigdy jednak takie jak ten. Miał może metr wysokości i poruszał się na metalowych, pajęczastych kończynach. Wyżej znajdował się korpus, zakończony garbem. Ten nie był cały pokryty metalem. Zobaczyliście plątaninę kabli i ciągnących się, mięsistych kawałków. Lekarz i tym razem poznał o co chodzi. Były to ścięgna oplecione odrobiną mięśni i żyłami. Demoniczna hybryda z najgorszych koszmarów. Cztery różne kończyny zalane były krwią. Dwie z nich to precyzyjne szczypce z różnymi narzędziami chirurgicznymi, możliwością szycia o operowania. Jedna to okrągła piła tarczowa niedużych rozmiarów, a druga zakończona była piłą KW. Głowa maszyny miała kształt prostokąta. Posiadała ludzkie oczy i była na niewielkim, stalowym pręcie. Wszystko wyglądało na misterną, prowizoryczną konstrukcję. Maszyna trzeszczała dziwnie, aż wreszcie ruszyła w stronę intruzów wymachując kończynami. Była niecałe pięć metrów od nich, zbliżając się z prędkością idącego człowieka.

Rabourn upuścił strzykawkę. Chwycił Dodge’a ciągnąc go z powrotem, skąd przyszli. Szybko, bez oglądania się za siebie – uciekali jak najdalej od koszmaru. Maszyna goniła ich, lecz wy szybko umknęli za drzwi. Jednak zamek został wywleczony na wierzch, a elektrotechnik zmarł tragicznie. Nie mieli pewności, na ile te drzwi są w stanie zatrzymać robota. Dwaj mężczyźni znaleźli się znów na skrzyżowaniu. Lekarz zaklął histerycznie i ciągnąc inspektora za rękaw pobiegł korytarzem na wprost od windy. Chciał umknąć za najbliższe zakręt. Przyspieszone oddechy i tupot stuk odbijały się od szpialnych ścian. Gdzieś za nimi słychać było cihcy warkot zabójczych mechanizmów.

Za plecami uciekających, niewidoczny dla nich, na panelu windy komunikat „AWARIA” zmienił się na „BRAK DOSTĘPU”.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline