Gdy pierwszy strach i szok wywołany nową sytuacją minął, dzieci zaczęły zastanawiać się co dalej. Po krótkiej kłótni stwierdziły, że trzeba iść przed siebie i przede wszystkim wyjść z lasu. Wzmianka o potworach czających się w mroku, nawet w pozującym na twardziela Piotrku wywołała niepokój. Cała sytuacja z tym lasem i kudłatymi stworkami była na tyle dziwna, że żadne z dzieci nie potrafiło jej wytłumaczyć. List jaki otrzymały od kruka też niewiele wyjaśniał. Jakiś Albin, czy Albtin zaprosił ich tutaj i chciał się z nimi spotkać. Żadne z nich nie znało nikogo o takim imieniu. A skoro chłopiec chciał się z nimi spotkać, to dlaczego nie zrobił tego tu i teraz tylko chciał, by tułały się samotne po lesie.
Justynka złapała Melanię za rączkę i ruszyła przed siebie. Szybko wybiegł przed nich Piotrek i to on zaczął prowadzić. Pochód zamykali Tomek i Przemek.
Gdy tylko dzieci ruszyły, kruk siedzący na gałęzi zakrakał głośno i wzbił się w powietrze. Zakołował kilka razy nad dziećmi i odleciał energicznie machając skrzydłami.
Włochate kulki, co do których natury dzieci nie były zgodne, całą gromadą ruszyły za nimi. Nadal przekrzywiły się i biegały pod nogami maluchów. Jednak to co krzyczały nie było ani miłe, ani przyjemne.
- Idzie noc, idzie noc.
naciągnij koc, naciągnij koc,
w nocy stwory paskudne wychodzą
i krzywdę dzieciom robią hi, hi, hi, hi...
Okropna rymowana zmroziła dzieciom krew w żyłach i sprawiała, że ich małe serduszka zaczęły bić dwa razy szybciej.
- Idzie noc, idzie noc.
naciągnij koc, naciągnij koc
w nocy stwory paskudne wychodzą
i krzywdę dzieciom robią hi, hi, hi, hi - piszczały paplingi, biegając wokół i poszturchując dzieci po nogach.
Drzewa rzucały coraz dłuższe cienie i wydawało się, że zaraz któryś z nich zaraz wyciągnie pazury po jednego z maluchów.
Na domiar złego Piotrek wybrał chyba zły kierunek marszy, gdyż z każdym kolejnym krokiem otaczało ich coraz więcej drzew, a krzaki były coraz gęściejsze.
A może to tylko złudzenie wywołane przez te potworne cienie.
Złowieszczy śmiech paplingów niósł się doniosły echem po coraz ciemniejszym lesie, wywołując ciarki na całym ciele.