Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2011, 14:48   #8
Sahara Storm
 
Sahara Storm's Avatar
 
Reputacja: 1 Sahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znany
Sahara spacerowała powoli ulicami Nowego Jorku. Nigdzie się jej nie spieszyło, a szczerze mówiąc wątpiła, aby udało jej się obławić o tej porze. Zresztą, po ostatnim wypadzie na biedę nie narzekała. Nic złego się nie stanie, jeśli się trochę przespaceruje…
Miała gdzieś to całe zamieszanie z zombiakami. Wątpiła, aby podczas zwykłej przechadzki napotkała bandę gnijących ożywieńców rozkoszujących się ,,świeżym” powietrzem zakurzonych ulic… W razie czego miała jeszcze swoje kryjówki. Na zupełnie pustej drodze czuła się jak w domu…
Znienacka usłyszała jakieś podniesione głosy. Zaciekawiona, podeszła w stronę, skąd głosy dochodziły i skryła się w cieniu. Na uliczce rozmawiało trzech mężczyzn. Z ich wymiany zdań Sahara wywnioskowała, że jeden z nich ukradł jakiemuś lekarzowi lek na zombizm.
Może się kiedyś przydać… A nawet jeśli nie, pewnie jest wart fortunę. Nie szkodzi zaryzykować… - pomyślała. Podsłuchiwani mężczyźni zaczęli mówić bardzo szybko, dolatywały do niej tylko pojedyncze słowa:
- …jeśli…
- Co?!...
- …dam…
- …
- …jesteśmy…
- I co…
Złodziejka za nic w świecie nie mogła się domyślić, o co facetom chodzi. Po chwili latarnia zgasła.
- Je**** prąd! – wykrzyknął jeden z mężczyzn. Sahara jednak nie czekała. Właśnie natrafiła się idealna okazja do wykradzenia lekarstwa… Zaczęła się powoli skradać w kierunku kolegi po fachu, mającego w kieszeni tak cenny przedmiot… Gdy była już blisko, niespodziewanie latarnia zaczęła świecić. Złodziejka stała się dobrze widoczna.
Cholera, ja się zastrzelę! Albo lepiej zastrzelę ich…
Spróbowała wyjąć pistolet i zastrzelić trzech przestępców, jednak został on wykopany z rąk kobiety przez niedoszłą ofiarę kradzieży. Choć starała się ich pogryźć, pozostali dwaj szybko obezwładnili przestępczynię, chwytając ją za ręce w bardzo brutalny sposób. Trzeci wyjął komórkę, wykręcił jakiś numer i przystawił urządzenie do ucha.
Już po mnie… TERAZ przydałby się jakiś głodny zombie.
- Hej Szefie, pewna ślicznotka próbowała mnie okraść, ale dorwałem ją wraz z naszymi kochanymi - tu urwał na chwilę - przyjaciółmi, jaką Pan przewiduje karę? - Zaczekał zapewne na odpowiedź rozmówcy. - Uuuuu, świetny pomysł Szefie, następnym razem trzy razy się zastanowi zanim weźmie coś co nie jej... o ile dożyje następnego razu... - I rozłączył się.
- Co chcecie mi zrobić?! - zapytała panna Storm, już nie na żarty przestraszona.
- Przekonasz się moja droga, chociaż na Twoim miejscu nie myślałbym o tym. -
Dziewczyna zaczęła piszczeć ze strachu (co zdarzyło się jej po raz pierwszy od... długiego czasu). Jeden z bandziorów jednak szybko ją uciszył, a ten z telefonem odszedł kilkanaście kroków. Minęły może dwie minuty i do schowanego w cieniu bandziora ktoś doszedł. Czyżby to wsparcie już przybyło? Oby nie. Zaczęli coś między sobą szeptać, nim jednak skończyli przybiegł ktoś jeszcze i zaczął krzyczeć:
- Zostawcie ją !
- Wynoś się stąd jeśli Ci życie miłe - odpowiedział jeden z będących w cieniu przestępców.
- Puśćcie ją, albo będę strzelał! - Na to bandziory już odpowiedziały. Dziewczyna usłyszała jak coś się dzieje, i po chwili do oświetlonego przez latarnie miejsca doszedł jakiś człowiek. Miał przewieszoną w poprzek jakąś broń, ale Sahara nie widziała jaką dokładnie. Poza tym, nosił ubranie duchownego, zapewne nim był.
Czyżby duchownemu aż tak bardzo zależało na uratowaniu mnie? Niewinną owieczką to ja nie jestem…
Jeden z trzymających złodziejkę oprychów wypuścił ją i przytrzymał kleryka. Potem podszedł do niego cel misji panny Storm, i zaczął krzyczeć:
- Kogo my tu mamy... jeden z heretyków, którzy wciąż wierzą w Boga... gdzie ten Wasz Bóg do cholery?! Patrzy beztrosko jak miliony ludzi umierają w męczarniach?!
Jako, że wrogowie zajmowali się teraz tym księdzem, kobieta uderzyła trzymającego ją bandytę. Następnie wyjęła swój sztylet i zaczęła dźgać mężczyznę, który po kilku celnych atakach upadł z krzykiem.
- Mmmm, widzę, że dziewczynka umie się bronić - rzekł kolejny głos z cienia. - Brać ją. - Z cienia wyszło kolejnych trzech bandziorów z kijami basebollowymi w dłoniach. Wyglądało na to, że jest ich tu znacznie więcej niż ofiara ataku przypuszczała.
No to mogiła… - Sahara westchnęła teatralnie.
Mężczyzna z łomem zbliżył się do księdza, a ten kopnął go mocno w czoło. Bandyta cofnął się o kilka kroków, rozzłoszczony i z guzem na głowie.
- Ty sku******** - krzyknął i zamachnął się na duchownego łomem.
Nagle ksiądz upadł an ziemię, a po chwili zaskoczony bandzior dołączył do niego na zimnym bruku.
Może i ksiądz, ale o siebie zadbać potrafi – oceniła Sahara wysiłki duchownego.
Ksiądz chwycił shotguna, ale zbir odtrącił broń gdzieś w cień. Znów zamachnął się łomem…
Wszystko przerwał krzyk. Przeraźliwy krzyk. Facet z łomem wykrzyknął:
- Szefie?! – Nie doczekał się jednak odpowiedzi, usłyszał jedynie jęki… Nieludzkie jęki.
Parszywe szczęście – oceniła krótko złodziejka, która do tej pory przypatrywała się w milczeniu całej scenie. Teraz postanowiła zabrać głos. Nawet, jeżeli są tylko gruboskórnymi draniami, powinni zdawać sobie sprawę z zagrożenia. Jeśli w pobliżu są zombie… - pomyślała.
- Wybaczcie panowie, że przeszkadzam – odezwała się pewnie – ale zdaje mi się, że powinniśmy się stąd wynosić.
- Dobra, złodziejko… Tobą zajmiemy się później – odrzekł facet z łomem. Jego kolega wypuścił księdza. Jak na nieszczęście latarnia przestała świecić, więc zombie mogły się do nich dostać bez problemu.
W takim momencie?! Co z Ciebie za Bóg, że masz takie wyczucie czasu?! – pomstowała w myślach Sahara. Niebo jednak nie udzieliło odpowiedzi na jej nieme pytanie.
Sahara zastanowiła się chwilę. Było całkowicie ciemno, nic nie widziała, ale oznaczało to także, że i jej wcześniejsi oprawcy byli całkowicie ślepi. Taka okazja do rabunku nie zdarza się często… Tylko pozostawała jedna kwestia do rozstrzygnięcia: co zyska na wykradzionym lekarstwie, jeśli i tak w każdej chwili mogą dopaść ją zombie? Ale odpowiedź była dziecinnie prosta: będzie mogła uleczyć się w przypadku ugryzienia, chyba, że nie będzie już do tego zdolna… Zaczęła powoli przesuwać się w stronę mężczyzny, który miał lekarstwo. Wystarczy jeden mały błąd, a gbur zapewnie zabiłby ją bez wahania – w końcu co miał do stracenia? Kobieta zaczęła macać rękami wokół siebie, w nadziei, że facet sam wpadnie w jej ręce.
Pannie Storm udało się dojść do bandyty i go okraść, jednak zdołał to zauważyć.
- Co do licha?! – zdążył jeszcze powiedzieć, zanim Sahara za pomocą swego sztyletu przebiła mu szyję. Przy okazji zgarnęła jeszcze łom…
Tymczasem jęki były coraz bliższe.
Nie zastanawiając się dłużej, złodziejka pobiegła w kierunku, z którego nie dochodziły żadne podejrzane odgłosy...
 
__________________
,,Tak, jestem wariatką
I nie proście o autograf
Bo jestem niepoczytalna" ~ ,,ERROR"

Ostatnio edytowane przez Sahara Storm : 29-08-2011 o 15:18.
Sahara Storm jest offline