Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2011, 16:02   #9
Morsfinek
 
Morsfinek's Avatar
 
Reputacja: 1 Morsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skałMorsfinek jest jak klejnot wśród skał
Kanciapa do której zeszli po drabince okazała się dość przytulnym miejscem. W powietrzu unosił się zapach tytoniu a wszędzie wokół porozstawiane były antyki.
- No no Panie Cartman przytulne miejsce - przyjrzała się bliżej właścicielowi baru marszcząc spiczasty nosek - Nawet nie chcę wiedzieć skąd miałeś na to kasę, ale to już twoja sprawa. Tarik weź zostań na górze i nasłuchuj jakby bydlaki nadchodziły daj znać. Tobias masz jak stąd spieprzyć jak coś?
-Tutaj nie ma wyjścia ewakuacyjnego, nie mogłem tak dobrze zabezpieczyć dwu drzwi więc tamte drugie zamurowałem. Stąd spieprzać mam jak. Otwieram bramę, wyjeżdżam motorem, jest na tyle ciężki i ma miejsce do rozpędu by przez trochę zombie się przebić, a potem luz.
Kiedy tylko Tarik zniknął jej z oczu opadła na pięknie zdobioną kanapę wyciągając swoje zgrabne nogi bezwstydnie gapiąc się na krzątającego się wkoło Tobiasa.
- Niezłe gniazdko sobie tu uwi....

Nagle, z góry dobiegł ich krzyk Tarika. Niewiele myśląc oboje zerwali się na równe nogi. Tobias chwycił oba colty dotychczas leżące po obu stronach fotela. Na górze zobaczyli ten sam krajobraz co poprzednio, Tarik stał wyglądając przez szparę w oknie. Wyglądał jakby zaraz miał paść na zawał, wielkie jak spodki szare oczy patrzyły beznamiętnie wydawało się, że stara się coś powiedzieć ale ryba wyrzucona na brzeg wydaje podobne dźwięki, podobnie się też zachowuje.
Od strony wejścia do budynku dobiegał miarowy odgłos uderzania rękoma w drzwi.
Tobias spojrzał na zdurniałego Tarika fukając coś pod nosem, brzmiało to jak parę niewłaściwych epitetów rzucanych pod adresem chłopaka.

- Proponuję zostać underground. Nawet jeśli rozwalą drzwi to są za durne żeby otworzyć klapę do piwnicy, zamykaną na klucz zresztą. Mamy w piwnicy okna, można zwiać w razie czego. Ale tak czy siak raczej nie będzie ich tu tyle żeby przebić się przez bar. Jeśli będzie to chujnia, stracę motor. Mówił to do Lyn, kompletnie ignorując chłopaka, który dla odmiany zaczął się wydzierać wniebogłosy.
- Tobias jeśli nadejdą ich całe chmary zostaniemy odcięci. Będą łazić przecież wkoło budynku i jak chcesz stąd wtedy nawiać? A ty przestań tak się drzeć! Walnęła otwartą ręką, wyższego o dobrą głowę od siebie, brata.
Niewiele myśląc chwyciła plecak leżący dotychczas na podłodze pod barem. Przepchnęła się obok brata. Miała stąd całkiem niezły widok na okolicę.
- Podejdź tu. Widzisz? Kurwa lezą tu jak muchy do gówna, mówię ci spieprzajmy stąd! Tylko....hmmm nie zabierzesz nas obojga.....

Toby tylko skinął głową powoli rozglądając się po pomieszczeniu. Swój cel zlokalizował na chyba jedynym ocalałym krześle w tym byłym przybytku pijaństwa. Przywdział czerwoną koszulkę bez ramion i puchową kurtkę z futrem na ciemnym kapturze. Znalazł duży plecak i zaczął pakować do niego rzeczy. Głównie papierosy, amunicję, alkohol i trochę jedzenia.
- No dobra. To wymyśl co z tym gościem tam. - Przerwał gdy znalazł kolejną parę czarnych okularów, włożył je do wewnętrznej kieszeni kurtki nie zdejmując tych które teraz miał na twarzy. - Możemy go przywiązać... albo zostawić. - Gdy skończył mówić plecak miał już całkowicie zapchany, wszedł na znów na górę i zdjął płachtę z motocykla. Przez szyję przewiesił sobie słuchawki i wsiadł na motor chwytając w rękę pilot do bramy którą sam zbudował.
Lyn przygryzła swoje pełne wargi w zamyśleniu. Przyglądała się uważnie napotkanemu człowiekowi. W sumie wyglądał w porządku ale jechanie z nawalonym gościem, który wypalił pewnie z kilogram trawki, jakoś do niej nie przemawiał. Tarik też nie wydawał się zachwycony romantyczną przejażdżką na crusierze pośród pułku umarlaków. Lyn jeszcze raz wyjrzała na zewnątrz.
- Widzę chyba tylko czterech umarlaków ale i tak się nie przedrzemy w trójkę, zwłaszcza że ktoś musi zasuwać na piechotę. Tarik ty zostaniesz w piwnicy, będziesz tam bezpieczny. Wrócimy po ciebie za trzy godziny. Musimy wziąć zapasy i broń. Zwiniemy jakiś samochód dla nas.

Tarik już gramolił się na dół gdy w pomieszczeniu rozległ się przyjemny warkot silnika. Lyn zdążyła zamknąć olbrzymią żelazną klapę gdy do hipnotycznych uderzeń w drzwi dołączyły kolejne ciosy.
- Oi! - Rzucił Toby, jego mocno angielski akcent rzucał się w uszy - No to jedziemy
Lyn poprawiła sobie rzemyki od plecaka i wskoczyła na tylne siedzenie mocno przytulając się do kierowcy. Zauważyła jak podnosi dłoń i wciska przycisk na pilocie. Wielkie drzwi zaczęły powoli się otwierać
- Trzymaj się malutka!
 

Ostatnio edytowane przez Morsfinek : 29-08-2011 o 16:06.
Morsfinek jest offline