Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2011, 17:08   #10
Imoshi
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
18 stycznia 2014
Godzina 23:55



Theseus Ensign i Sahara Storm

Theseus i Sahara wzięli co się dało i zaczęli biec w kierunku, z którego nie dochodziły jęki nie zdając sobie nawet sprawy, że podążają w tym samym kierunku. Wprawdzie oboje słyszeli kroki i oddech drugiego, ale byli zbyt skupieni na ucieczce, by o tym myśleć. Sprintowali tak dobry kilometr, aż dotarli do jakiejś bardziej oświetlonej ulicy, gdzie panna Storm potknęła się o coś i upadła. Przed nią wylądował jej ukochany ptaszek, który przez cały czas latał nad przestępczynią. Po chwili w stóg światła wbiegł także kleryk, który był już wycieńczony do granic możliwości. Zauważył, że w jednej dłoni kobieta dzierżyła łom, należący jeszcze przed chwilą do jednego z bandytów, którzy zostali w ciemności, a w drugiej jakąś strzykawkę, której także wcześniej nie miała. Z pobliskiego domu dochodziły dziwne dźwięki. Widać też było jakieś niewyraźne sylwetki dobijające się do mieszkania... kolejni zarażeni?




Eddy Kingston

Ogłuszony jakiś czas temu Eddy obudził się na jakimś polu. Nie miał żadnej broni, wstał i rozejrzał się. Zewsząd słychać i widać było żywe trupy. Młodszy z braci zaczął uciekać jedyną, względnie bezpieczną drogą. Nagle z lewej przewrócił go zombie. Mężczyzna próbował ze wszystkich sił bronić się przed ugryzieniem, jednak reszta zarażonych nie próżnując zbliżała się do jedynego tutaj człowieka. W końcu zęby tych... bestii zanurzyły się w ciele Kingstona.
- Nieeeeeeeeee !!!! - krzyknął Eddy otwierając oczy. Cały oblany był zimnym potem, przez chwilę nie był pewien czy przypadkiem nie zmoczył spodni. Leżał na jakimś wygodnym łóżku, ręce i nogi miał związane własną liną. Rozejrzał się. W pokoju, w którym był oprócz łóżka znajdowały się jeszcze mahoniowe krzesła i szafki, biurko z tego samego materiału, laptop, i wielocalowy telewizor plazmowy. Po chwili krzyczący przypomniał sobie o niedawnych wydarzeniach... o ataku żywych trupów... o jego walce z nimi... o śmierci jego ukochanej, a także o rozmowie z Erickiem, który właśnie wchodził do pokoju zapewne zwabiony krzykiem młodszego z braci...




Carrie Coleman i Duncun White

Podczas gdy Pani doktor myślała co by tu zrobić z żywym trupem Duncun postanowił pójść do swojego mieszkania po siekierę. Niestety jednak, dom oblężony był przez nieumarłych zwabionych zapewne przez krzyki Michell. Drwal widząc całkiem sporą grupkę zombie zaczął uciekać, zarażeni najwyraźniej zauważyli Pana White, gdyż zaczęli go gonić. Mężczyzna wbiegł prosto do domu Carrie nie myśląc zapewne o tym, że stwory pójdą za nim. Okna zostały hałaśliwie wybite, do drzwi zaczęły dobijać się żadne mięsa i krwi istoty. A wszystkiemu z trwogą przysłuchiwała się Panna Coleman z gabinetu, przy garażu trzęsąc się jak osika... oby tylko te złe zombiaki jej nie znalazły...




Steve Waltz

Mimo, iż strażak w pocie czoła obalał żywe trupy używając wszelkich mebli, mimo, iż łóżko obaliło permanentnie parę zombie było ich za dużo. Po kilku minutach zaciekłej obrony Steve był zmuszony uciekać na dach. Z góry zobaczył, że na zewnątrz jest jeszcze co najmniej 20 zombie, i zapewne drugie tyle w środku. Rozdał jeszcze kilka kopnięć we wchodzących na górę zarażonych, kiedy w jego kierunku zaczęło biec czterech uzbrojonych ludzi. Zaczęli oni strzelać w kierunku nieumarłych biegnąc przy okazji do budynku. Przyjaciele czy wrogowie? Tego Waltz nie wiedział. Wiedział jednak, że żywe trupy powoli umierają od ołowianych kul wystrzeliwanych przez strzelających. Niestety jednak, na tym dachu wyglądał jak jeden z nich, a zejście niżej może poskutkować pogryzieniem, przez jednego z zombie będących w budynku...




Tobias Cartman i Lyn Kortney

Wielki drzwi się otworzyły, silnik motocykla został włączony przez muzyka. Wprawdzie w przejściu stanął żywy trup mający zapewne nadzieję na smaczny posiłek, ale nie był w stanie zatrzymać jadącego pojazdu. Zgodnie z wskazówkami Lyn, Cartman przejechał jakieś dwa kilometry, kiedy został zmuszony do stanięcia. Zdziwienie dwuosobowej drużyny było niewiarygodne, kiedy usłyszeli dźwięk wystrzału. Opona motoru została przedziurawiona przez pocisk, a sam pojazd momentalnie stanął. Muzyk i aktorka byli teraz na środku słabo oświetlonej ulicy, kilka kilometrów od domu Kortney. ONE zapewne czekały już w ciemnych zakamarkach na świeże, ludzkie mięso... co gorsza, w pobliżu musieli być uzbrojeni, niebezpieczni ludzie... ktoś przecież przestrzelił oponę.
 

Ostatnio edytowane przez Imoshi : 29-08-2011 o 18:05.
Imoshi jest offline