Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2011, 01:30   #16
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Gregor słysząc szept odwrócił się i z uśmiechem odpowiedział pułkownikowi:
- Nie ustalaliśmy jeszcze szczegółów dotyczących rozmieszczenia sił więc nie było jeszcze okazji. Gdybyś interesował się trochę historią mojego pułku wiedziałbyś że zawsze zgłaszamy się do najtrudniejszych zadań. Inne regimenty najwyraźniej nie dają sobie rady na takich stanowiskach - dodał złośliwie i upił łyk alkoholu z kieliszka.
- Wygląda na to, że światy śmierci idealnie pasują pańskiemu pułkowi, lordzie komisarzu. - równie lodowatym tonem odparł Jonas. - Najwyraźniej inne regimenty nie mają płaszczy zimowych. Mogę kazać pożyczyć nasze pałatki, przydadzą się wam. Chętnie podzielę się z innymi wieścią, o waszym męstwie i odporności na braki atmosfery. - skierował spojrzenie prosto w oczy komisarza. Agripinaanin czuł się najwyraźniej w całym sektorze jak u siebie.
Gregor odwzajemnił spojrzenie Agripinaanskiego pułkownika i odparł - Moi ludzie wychowali się na świecie śmierci pułkowniku. Brak atmosfery, trujące gazy, zima nuklearna, to wszystko nam nie straszne. Niemniej jest pewna sprawa którą chciałbym z panem omówić, skoro już rozmawiamy. - spojrzenie Malrathora stwardniało - Jako przedstawiciel Imperialnego Komisariatu chciałbym uzyskać od pana wyjaśnienia na temat wczorajszego incydentu z pańskim sierżantem. W jaki sposób mogło dojść w pańskim pułku do takiego braku dyscypliny iż sytuacja miała miejsce? Zorganizowany atak na sojuszniczy regiment? To nie powinno się zdarzyć. - Gregor miał zamiar rozwiązać tą sytuację tu i teraz. Był lordem komisarzem, jedną z najbardziej wpływowych postaci na okręcie. Jeżeli Porway chciał wojny to wojnę otrzyma. I przegra.
- Nie doszło do żadnego oficjalnego wyjaśnienia sprawy, lordzie komisarzu. Jest pan zaaranżowany w sprawę jako komisarz regimentu, brak członka Departamento Munitorum z zewnątrz. - oficer zmrużył oczy i poprawił kołnierz wolną dłonią. Dopił likier i odstawił kieliszek na szklankę przechodzącego obok serwitora. - Ktoś mógłby pomyśleć, że wykorzystuje lord swój autorytet, by chronić swoich ludzi, albo ukrywać braki dyscypliny we własnej jednostce. Ja nie zauważyłem niesubordynacji u moich podwładnych.

Gregor powoli zaczynał tracić cierpliwość. Porway najwyraźniej cierpiał na nieuleczalną tępotę lub naprawdę dużo wypił. Nie starając się ukryć pogardy w głosie powiedział - Ty tępy szczeniaku. Naprawdę oskarżasz mnie o nie dopełnienie obowiązków i krycie moich żołnierzy? Twój sierżant zaatakował moich żołnierzy i w jakiś sposób zdołał zebrać całą drużynę, dziesięciu ludzi, do pomocy. W chwili gdy dotarłem na miejsce twoi ludzie próbowali rzucić się z nożami na moich. Wyjątkowo głupi pomysł nawiasem mówiąc. Oddział który zaatakowali to weterani Opitaru. Wygrywali rozprawy nożowe z kultystami chaosu. - komisarz odetchnął głęboko by się uspokoić. - Uratowałem życie dziesięciu twoich żołnierzy pułkowniku. Macie przed sobą obiecującą karierę w służbie Imperatora. Nie spieprzcie tego przez głupią niechęć. Nie wydajecie się złym człowiekiem i tylko dlatego daję wam szansę by wyjaśnić to bez oficjalnego procesu. Konflikt ze mną będzie twoim końcem, pułkowniku. - Gregor miał nadzieję że uda mu się przemówić do rozsądku oficera. Naprawdę nie lubił niszczyć ludzi. Co nie znaczy że nie był do tego zdolny.
- Jeżeli wszczynacie ze mną konflikt, lordzie komisarzu - Porway mówił spokojnie, z kamienną twarzą, patrząc prosto przez siebie - To istotnie, mam kłopoty. Drobniejsi rangą dowódcy nie mają jak się obronić przed niechęcią starszych rangą. Radziłbym jednak, to nie groźba, a głos... doradcy niższego stopniem, skierować swój gniew tam, gdzie przynależy. - skierował spojrzenie na Gregora. - Czeka nas wojna lada moment, a my już mamy problemy. Wierzę, że pańscy wspaniali żołnierze podołają szturmowi, ale zawsze skrzydłowo jakiś regiment musi pełnić rolę wsparcia szturmu. - splótł palce dłoni za plecami. - Aby zabezpieczyć pozycje. Mamy w tym doświadczenie, a to ważne. Nawet najlepszy regiment Gwardii nie przetrwa długo ognia krzyżowego.
- Oczywiście. Nie chcielibyśmy tego. Na szczęście mamy też wsparcie artylerii. Oczywiście czasami zdarza się otrzymać błędne współrzędne, ale nie tak znów często. I dobrze gdyż moja artyleria pułkowa może oczyścić obszar wielkości kilku kilometrów kwadratowych z życia w mniej niż trzydzieści minut. Poza tym my w Krieg mamy niewiarygodną zdolność do przeżywania niemożliwych sytuacji. Ale, odbiegam od tematu. Mam nadzieję że żaden pożałowania godny incydent jak ten wczorajszy nie będzie miał miejsca w najbliższej przyszłości. Cieszę się że sobie to wyjaśniliśmy. - Stwierdził grzecznie Gregor. W myślach z kolei zapisał sobie by wykorzystać wszystkie wpływy jakie posiadali on i Hans by wysłać Porwaya jak najdalej od jego pułku. Najlepiej na stanowisko gdzie jego kariera będzie mogła zdechnąć w ciszy i spokoju.
- No tak. Artyleria polowa zawsze była strachem wrogów Gwardii. - uśmiechnął się nieco rozmówca Malrathora. - Dlatego wykonują rajdy na nią gdy, na przykład, liczący na jej osłonę żołnierz imperialny szturmuje. Od tego są regimenty zabezpieczeń. Coś mi mówi, że dobrze się uzupełniamy i nasi generałowie to dostrzegają. Źle byłoby kontynuować takie stosunki... lordzie
- O tak. Byłoby wielce niefortunne gdyby złe stosunki między naszymi regimenty doprowadziły do pogorszenia jakości naszej służby Imperatorowi. Mam nadzieję że tak się nie stanie. - Gdyby jednak tak się stało to Gregor obiecał sobie w myślach że Porway skończy z Kriegańskim bagnetem w gardle - Liczę na to że nasza współpraca będzie owocna. Słyszałem wiele dobrego na temat waszego pułku i liczę na to że prawda dorównuje raportom.

Jonas westchnął, jakby odpuścił sobie odzywki na tę chwilę. Uśmiechnął się krzywo. - Szkoda, że tak się między nami ułożyło. Sądzę, że żadne incydenty między naszymi ludźmi nie dotrą więcej do naszych uszu, ale naprawdę sądzę, lordzie Malrathor, że będziemy musieli współpracować w najbliższym czasie. Zostaliśmy pozbawieni wsparcia Szarych Rycerzy i Inkwizycji, głównej siły uderzeniowej i orbitalnej. - zatrzymał serwitora prowadzącego drugi kurs, wziął kieliszek z likierem, ale także butelkę stojącą na tacy. Zignorował ostrzegawcze migotanie czerwonej diody zastępującej lewe oko półczłowieka i dolał sobie, po czym przechylił butelkę i skinął pytająco głową na naczynie trzymane przez komisarza. - Plan zajęcia ostatnich dwóch planet i okopania się był bardzo dobry, ale nagle to wróg ma przewagę w kosmosie.
Gregor również ciężko westchnął. - Najgorszy jest fakt że człowiek przywyka do tego coś na pewno pójdzie źle. 120 lat w gwardii, w tym 100 w Korpusach Śmierci. Zawsze najgorsze pozycje, najtrudniejsze odcinki, najbardziej śmiercionośne zadania. Straciłem dłoń w walce z chaosem, widziałem jak tysiące żołnierzy umierają. Ta kampania od początku wyglądała paskudnie, ale im dalej tym gorzej to widzę. Zwyciężymy w końcu, zawsze zwyciężamy. Różnica polega na cenie krwi jaką przyjdzie nam zapłacić. - Gregor zawsze kiedy trochę wypił wpadał w nieco melancholijny nastrój - Mnie jednak nie pozostaje nic prócz walki. Obaj znamy się na swojej robocie. Obaj służymy Imperatorowi. Jesteśmy w stanie współpracować mimo wszystkiego co nas dzieli w Jego imię. Zniknięcie Czarnego Okrętu martwi mnie, ale mimo to sądzę że mamy dość sił jeżeli będziemy działać dostatecznie szybko. Rzecz polega na tym by dostać się na powierzchnię planet. Jeżeli są one w całości zajęte przez chaos to nie mamy szans. Niemniej od ostatniego komunikatu minęło nie tak znowu dużo czasu. Zarówno Yntil jak i Albitern Ultima są dość silnie ufortyfikowane, powinny się dalej trzymać. Jeżeli będziemy mieli szczęście będziemy musieli tylko wesprzeć siły lokalne. Jeśli nie... cóż, Imperator chroni.
- Kontradmirał, generałowie i Astartes pewnie nie będą chcieli czekać na resztę floty i zaufają, że Yntil się utrzymał. - młodszy dowódca wzruszył ramionami. - Myślę, że będą chcieli rzucić wszystko na stolicę albo Nowy Korynt. Chociaż ustalą to najpierw z Wami, lordzie Komisarzu. Co wy sądzicie o tej sytuacji? Ja myślę, że wszyscy tutaj są skazani na śmierć, pytanie brzmi, ile ta śmierć może dać innym.

Gregor uśmiechnął się krzywo - Teraz mówi pan jak Krieganin, pułkowniku. Osobiście sądzę że mamy sporą szansę że przeżyjemy tę kampanię. Gwardia zawsze tak wyglądała i będziecie wyglądać. Niemożliwe szanse, niemniej czasami uda się przeżyć. Na Opitarze straciłem 80 tysięcy żołnierzy. Niemniej weterani tej kampanii, w tym ja, ciągle służą Imperatorowi. Wszystko tak naprawdę zależy od szczęścia. I od tego czy arcynieprzyjaciel zdobył w końcu jakiś kompetentnych dowódców zamiast kretynów potrafiących jedynie szarżować na ślepo. Przy zasobach z Yntil oraz Albitern Ultima powinniśmy być w stanie odbić pozostałe planety systemu. Sądzę że następny w kolejności będzie Nowy Korynt, potem Garrix, a dopiero w następnej kolejności stolica systemu jako planeta o niższej wartości strategicznej. Oczywiście mogę się mylić, generałom też zdarza się popełniać niewiarygodne głupoty.
- Podoba mi się ta strategia. Nie podoba mi się zaistniała sytuacja. - zauważył Jonas. - Wszystkie planety na raz straciły łączność... z Oka niczego nie przekazano. Muszą mieć jakiś plan i być bardzo przebiegli, wiedzą, że będą walczyć z flotą całego sektora. Nie liczyłbym na ślepą szarżę. Myślę, że wiedzą, że chcemy iść na przetrzymanie. Może nawet nie zdobyli wszystkich planet, albo żadnej. W końcu na dowolnej z nich jest więcej plutonów SOB niż żołnierzy w naszej małej flocie. - zamyślił się, unosząc kieliszek. - Za szczęście, w takim razie.
Za szczęście - potwierdził Gregor po czym obaj wychylili swoje kieliszki. - Wie pan pułkowniku, Krieganie mają ciekawy sposób na rozwiązywanie tego typu problemów z morale. Oni po prostu wierzą że ich przeznaczeniem i celem w życiu jest śmierć za imperatora. Mimo iż nie zawsze się z tym zgadzam, bardzo ułatwia mi to pracę. Ani jednej egzekucji za tchórzostwo w obrębie ostatnich stu lat. Z biegiem lat myślę że w ten sposób jest łatwiej. Zresztą to nie jest ważne. Jesteśmy Imperialną Gwardią, młotem Imperatora. Obojętnie czy zginiemy czy przeżyjemy możemy przyczynić się do zwycięstwa Imperium w tym systemie. Możemy zginąć. Możemy przeżyć. Niezależnie od tego Imperium przetrwa. To zawsze jakieś pocieszenie.
Porway uśmiechnął się. Melancholijnie, jak przedtem Gregor. Młodszy oficer też miał wojenne wspomnienia, do których mógł jedynie się uśmiechnąć.
- Pułkownik Porway dziękuje za wzmacniającą morale dyskusję, Komisarzu. Oddalę się teraz, bo generałowie i kontradmirał chcą chyba z lordem zamienić słów. - z tymi słowy zasalutował i odszedł na bok, wdając się w rozmowę z umundurowanym a czarno dowódcą szturmowców. Gregor z kolei odwrócił się i odszedł w kierunku dowódców wyższych stopniem, myśląc po drodze że pułkownik Porway, mimo początkowych niesnasek okazał się być interesującym człowiekiem. Komisarz uważał że w przyszłości mogą obaj nawiązać udaną współpracę.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline