Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2011, 10:57   #17
Komiko
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
-Nie wiem co miał na myśli inkwizytor, ale to co się stało to potęga wymykająca się naszym zmysłom. W tym kierunku zmierzają już szary rycerze i gwardia imperium. Nie zostawiliby Triumwiratu. Musimy stąd wszystkich zabrać.- To mówiąc Paladyn wyjął spod tuniki rosarius.
- Lada moment możemy mieć demoniczną infestację na Czarnym Okręcie inkwizycji. To się, stało, paladynie Domitianus! - syknęła inkwizytor Koln. Jej nerwowe spojrzenia w stronę korytarza wskazywały wyraźnie, że sama sądziła, iż sytuacja wymknęła się spod czyjejkolwiek kontroli. - Podejrzewam, że gdybyś wykonywał rozkazy, jakie ci wydano, do niczego by nie doszło.
-Rozkazy zaznaczam zostały mi wydane bezpodstawnie i bezprawnie. Zgodnie z całą moją wiedzą nikt z nas nie mógł tego spowodować, ani więzień, ani ja, ani inkwizytor. Jeżeli tu zostaniemy możemy zginąć, nawet ja nie mogę zabijać demonów gołymi rękami, a jakiekolwiek użycie psioniki do obrony może być brzemienne w skutkach. Musimy dostać się do zbrojowni, tam jest mój pancerz terminatorski i moje uzbrojenie.
- Poszło sobie... - Stwierdził jak gdyby nigdy nic Orientis, kiedy zdał sobie sprawę, że dziwaczna istota już nie żeruje na jego wewnętrznej energii. Odetchnął z wielką ulgą i powoli wstał na nogi, następnie ruszył w stronę pozostałych i skarcił ich sykliwie.
- Dość tych kłótni, zachowujecie się jak dzieci... Samo uciekanie też nie na wiele się zda. Pomyślcie lepiej jak się tego pozbyć... I oddajcie mi wreszcie pancerz... - Postanowił napomknąć o swojej zbroi na wypadek, gdyby pozostali zapomnieli o jego wcześniejszym zapytaniu dotyczaącym tego, gdzie ta się znajduje.
Aleena oderwała się od badania kośćca poszkodowanej i spojrzała na Inkwizytorkę Koln, niezbyt zachwycona małą kłótnią, prowadzoną z Domitianusem.
- Transport Inkwizytorki będzie utrudniony, ale nie niemożliwy, chociaż nie wykluczam, że spowoduje on dodatkowe uszkodzenia, do tych już obecnych. - zerknęła na
Orientisa - Będzie spała, ale zostawienie jej tu... - urwała, uznając że każdy z obecnych doskonale wie, jak to się skończy - Musicie też ją wziąć pod uwagę przy planowaniu... Sama jej nie przeniosę.
- Mógłbym ją unieść w niezmienionej pozycji siłą umyslłu, ale jeżeli to świństwo znowu mnie zaatakuje, zapewne nie zdołam zachować odpowiedniej koncentracji i szanowna dama runie jak kłoda w wodę... Wolałbym nie robić tego na własną odpowiedzialność... - Odchrząknął znacząco spoglądając na medyczkę, potem przeniósł wzrok na Paladyna. - Można je zgładzić bronią konwencjonalną? -
Koln zamilkła. Mantamales, najwyraźniej uznawszy, że musi wziąć sprawy we własne ręce splunął krwią i podniósł się, oparty o ścianę i oddychając ciężko.
- Ty... głupcze... - splunął zaczerwienioną plwociną. - Jestem Inkwizytorem, namiestnikiem woli Imperatora. Mam prawo, a raczej obowiązek skazywać światy na Exterminatus dla dobra ludzkości. Nikt nigdy nie nakazał dzielić się wiedzą o wszystkich moich posunięciach i danych wywiadowczych z żołnierzami, jakkolwiek doświadczonymi. - zakasłał dłużej, siadając na ziemi.
- Masz wykonać rozkaz, a nie wiedzieć, dlaczego ci go wydano. Jeżeli wyjdziemy z tego żywi, w co jako psionik wątpię, odpowiesz za to.
Koln tylko objęła ich wzrokiem, po czym ruszyła wzdłuż ściany do drzwi najbliższej celi. Upiorne odgłosy wydawane przez więźniów towarzyszyły im cały czas.
Ardor całkowicie zignorował gadaninę Mantamalesa, głównie dlatego, że miał go po prostu dosyć. Zwrócił się natomiast do Orientisa i Aleeny.
-Twój pancerz jest zapewne tam gdzie mój, w zbrojowni. Hospitalerko, czy rany inkwizytorki mogą bardzo się pogorszyć jeżeli ją podniosę i zaniosę do skrzydła medycznego? Pytam bo wtedy byłaby w miarę bezpieczna, powinno ją objąć pole ochronne rosariusa. Owszem można je zgładzić bronią konwecjonalną, dowiodła tego gwardia i marines.
- Na pewno mniej się pogorszą, niż jeśliby miała zostać tutaj i czekać na pewną śmierć - Siostra westchnęła ciężko. Męczyła ją ta kłótnia, a i sama nie miała najmniejszej ochoty brać w niej udziału - Najbardziej trzeba uważać na głowę oraz łopatki, ale jeżeli uda się ją przenieść w miarę ostrożnie, nic gorszego stać się nie powinno... a przynajmniej nic śmiertelnego. Upadek mógłby ją nawet zabić, w tym stanie.
- Musimy ją zostawić, jeżeli chcemy w ogóle przeżyć. Nasze szanse są dostatecznie małe. - wybełkotał inkwizytor, rękawem ścierając krew wypływającą obficie z nosa. Koln ustawiła się przy drzwiach jak Arbitrator gotów do szturmu na pokój i czekała na znak, koniec dyskusji, resztę lub coś jeszcze innego.
- Panna Patrycja nie powinna teraz samotnie przemierzać korytarzy. Jeśli mamy wszyscy przeżyć ruszajcie, a ja zostanę z ranną. Wasza medyczka nie uchroni jej przed tymi potworami... Pancerz może zaczekać, demony czy nie, w razie potrzeby odeślę je spowrotem między bajki własnymi zębami. Jeśli przeżyjecie, przyślecie po nas kogoś. Czas ucieka, lepiej już ruszajcie. - Orientis poruszylł głowę tak, że wskazalł podbródkiem w stronę korytarza i przystanął obok leżącej inkwizytor Coirue.
Ardor pokręcił głową.
-Ordo Malleus nie zostawia swoich w tyle, przeciwnie do Ordo Xenos. Potrzebujecie mnie żeby przeżyć.- To mówiąc Paladyn delikatnie podniósł inkwizytorkę.- Jako, że inkwizytorka Koln ma broń powinna iść na szpicy. Wszyscy wstawać i idziemy.- Ardor odwrócił się w stronę drzwi, uważając by inkwizytorka nie poruszała się w jego ramionach.
Orientis uniósł nieznacznie brew w wyrazie lekkiego zdziwienia i równie lekko się uśmiechnął.
- Nareszcie prawi jak mój brat... O ile pozwolicie mi sobie towarzyszyć, będę sondował korytarze. Jeśli wykryję cokolwiek nieludzkiego, pójdziemy inną drogą. Przynajmniej do czasu, aż znajdziemy broń lub nie trafimy na wsparcie. - Dodał trzy grosze od siebie, jak przystało na kogoś kto uwielbia się mądrzyć i gotów do wyjścia zwrócił się w stronę inkwizytora Mantamales’a, by następnie w przyjaznym geście, wskazać mu otwartą dłonią drzwi.
Aleena spojrzała niedowierzająco na Inkwizytora, kiedy ten uznał, że należy pozostawić członkinię Triumwiratu, ale zanim zdołała wypowiedzieć swoje zdanie, Orientis i Ardor przedstawili swoje. Siostra powstała i uśmiechnęła się do trzymającego ranną Ardora, okazując tym samym swoje poparcie. Wyciągnęła także swoją broń, laspistolet, chociaż nie miała nadziei na obronę czymś takim, ale przynajmniej czuła się pewniej, czując ją w dłoni. Ruszyła obok Ardora, co chwila spoglądając na trzymaną Inkwizytorkę, monitorując jej stan. Nie skomentowała na głos słów Mentamalesa, ale jej spojrzenie wyrażało wystarczającą pogardę dla takiego zachowania.
Inkwizytor podniósł się, kolejno zerknając na każde z zakonników. Ostatecznie podszedł dwa kroki, spuszczając wzrok.
- To nie twoja wina. - powiedział do Orientisa. - Wyłącznie jego.
- Możemy i... - Patricia Koln urwała pytanie, gdy nagle rozczapierzona i szponiasta, ale bez wątpienia ludzka dłoń dosłownie wypłynęła z zakrytego metalową płytą okienka celi, chwytając ją za dłoń. Kobieta z trudem wstrzymała isę przed krzyknięciem, ale wpakowała dwa pociski pistoletu do środka celi, które spotkały się z wyciem przypominającym bardziej górski wiatr niż żywego człowieka. Psionicy słyszeli je też na drugiej płaszczyźnie i byli pewni, że istota, której dłoń puściła i zsunęła się do wnętrza celi, jest martwa.
Ardor popatrzył na łapę, mutację postępowały, Paladyn powiedział:
-Jak widać mogą zostać zabici, jeden strzał w głowę wystarczy. Nie możemy się zatrzymywać. Inkwizytorko, nadaj komunikat, że kierujemy się w stronę wyjścia, żeby nie zaczęli strzelać gdy wyjdziemy.
- Amunicji starczy mi na dojście do trzeciej strefy, więc musimy liczyć, że to oni nas znajdą. Zajdziemy jak się daleko da. I tak musimy czyścić wszystkie cele. - podeszła do przeciwległych drzwi, wyszarpując okienko i błyskawicznie oddając dwa strzały. Wyjęła magazynek, licząc coś. - Nie chcemy chyba, aby w pewnej chwili zaszli nas z obu stron. Pytanie, ilu stało się Bramami, czy jakkolwiek wy z Malleus to nazywacie.
-Jestem sobie w stanie poradzić z jednym gatunkiem demonów bez użycia rąk, ale do walki z resztą potrzebuję mieć miecz. Nie zwlekajmy więcej idziemy!- Ardor ruszyl powoli korytarzem.
 
Komiko jest offline