Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2011, 17:55   #23
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Naszymi wrogami był naród Otmanu, ludzie miast służących Niebiańskiemu Bóstwu.

Quaere
Czarny Okręt, Osnowa, okolice systemu Albitern


Aleena Medalae, Ardor Domitianus, Orientis

Obaj rycerze wyczuwali cierpienie i potęgę psioników skrywanych przez runiczne cele. Ich agonalny szał odbijał się opętańczo na ich psychice.
Opętańczo... niemal dosłownie.

Patricia Koln dorwała się do konsolety, przewracając operującego przy niej serwitora i rzucając Aleenie pistolet bolterowy.

- Biegnijcie... dołączę jak tylko zagazuję wszystkie cele.
- Na większości nie zrobi to wrażenia. - zauważył cierpko Mantamales. Nie skomentowała, tylko zaczęła uzyskiwać dostęp do komend konsoli, korzystając z różnych niezrozumiale oznaczonych run.

Ominęli bezpiecznie większość cel, dochodząc do do wyjścia z sekcji. Gródź była otwarta na oścież, dwóch stróżujących przy niej szturmowców zniknęło bez śladu. Upiorne krzyki się nasilały.

Serafin Ehelion, Sihas Blint

Koniec trzeciej sekcji. Astartes postępowali naprzód, a Blint tuż za nimi, gdy już pozbierał się. Trwało to może sekundę, gdy jego nieżyjący towarzysz broni zniknął.

- Słyszycie ten syk? - zapytał Giaed.
- Musieli zwolnić gaz do cel. Mniejsza, inkwizytorzy są już niedaleko. - rzucił, przeskakując nad ciałami czwórki szturmowców, którzy kilka minut wcześniej ich wyprzedzili.
- Zamknięte... Ktoś ma materiały wybuchowe?
- Na pokładzie i ze sobą?
Jeden z Astartes skierował znaczące spojrzenie na kapitana Gwardii.

Aleena Medalae, Ardor Domitianus, Orientis

Adrenalina krążyła w żyłach wszystkich przytomnych członków uciekającej grupy. W kilka sekund pokonali pięćdziesięciometrowy korytarz, docierając do zamkniętej grodzi. Mantamales obejrzał się, za Patricią Koln. Powinna już podążać za nimi. Nic nie wydostało się z cel dalej. Najpotężniejsi psionicy byli najlepiej odizolowani.
Szaleństwo grało na umysłach dwóch psionicznych Astartes, którzy mimo pozornej odporności Mantamalesa widzieli, iż ma podobne do nich problemy z koncentracją i zachowaniem poczytalności. W końcu inkwizytor podszedł do konsoli i sekwencją wciśniętych run otworzył właz za którym znajdowali się...

Serafin Ehelion, Sihas Blint

...i pozostali rycerze z jednostki przechwytywaczy rozstąpili się na boki. Właz został otwarty, ukazując ich oczom grupę składającą się ze znanego Szarym Rycerzom paladyna, siostry-chirurga z Adepta Sororitas służącej Triumwiratowi za medyka i oprawcę ich więźniów, niepocieszonego inkwizytora Mantamalesa oraz innego, nieznanego im członka Piechoty Kosmicznej, najpewniej ze Szwadronów Śmierci.
Inkwizytor Coirue niesiona przez jednego z kolosów była nieprzytomna, choć poza strużką krwi wypływającą z kącika ust nie wydawała się być ciężko ranna.
- Na rany Imperatora, już myśleliśmy... - zaczął Giaed, gdy...

Aleena Medalae, Ardor Domitianus, Orientis, Serafin Ehelion, Sihas Blint

Zapadła ciemność. Nienaturalna, nieprzenikniona nawet dla oczu Astartes.

Wszyscy oni poza Aleeną odczuli ból w jądrze jestestwa. Dookoła nich cele się otworzyły, uwalniając śmiercionośny gaz. Większość nie była zajmowana przez nic, co żyje.
Szarzy Rycerze i Orientis przez psioniczny dar, Sihas przez spotęgowanie własnego szaleństwa a siostra Medalae jedynie przez współdzielony z innymi nadnaturalny strach emanujący z otaczających ich bytów byli świadomi obecności trzech istot, dwóch, które wydostały się z cel w sekcji trzeciej i jednej która pojawiła się z korytarza, z którego uciekali.

Demony śmierci-rozkładu i żądny krwi demon wojny. I coś ponad ich obu.

W samej chwili zapadnięcia ciemności przechwytywacze utworzyli kordon wokół grupy towarzyszącej dwójce inkwizytorów Triumwiratu. Herold Zmian rozświetlił korytarz sekcji czwartej, ukazując w jaskrawym, wielobarwnym świetle swoją dwumetrową sylwetkę o wielu twarzach, wijącą się mackami i wieloma udręczonymi twarzami. Oblicze z koszmarów. Trzy pioruny, bardziej zmierzająca ku nim pozostałość z wyrywanej i zasysanej przez demona rzeczywistości uderzyły w sylwetki Astartes.
Seraf rozpoznał wiedział, że to byli jego podkomendni, jego bracia.
Kain wrzasnął, padając. Uryan jedynie sapnął, opierając się o ścianę, gdy i jego sięgnął nienaturalny promień. Giaed nawet nie wydał z siebie dźwięku, osuwając się na posadzkę.
Z przeciwnej strony dobiegł ryk Herolda Wojny, ruszającego na nich. Obecność tych istot atakowała wszystkie zmysły psioników. Szarzy Rycerze byli na to przygotowani. Orientis odczuwał cierpienie, ale zachowywał kontrolę przez czystą siłę woli i własny potencjał. Mantamales jednak był inkwizytorem Ordo Xenos.
Zaczął wrzeszczeć do zdarcia gardłą i dalej, gdy krew trysnęła z jego nosa ze słyszalnym chluśnięciem, gdy zataczając się padł pod ścianą i zwinął w pozycję embrionalną.

Zagłada nadchodziła w każdej formie z obu stron.

Wyznawca
lekki krążownik klasy Nieustraszony, głęboka przestrzeń, obrzeża systemu Albitern

Gregor Malrathor

Kontradmirał oczekiwał w dwójki generałów i jeszcze jednej sylwetki.. agripinaański dowódca odziany w niemal identyczny galowy mundur co Porway, ale znacznie bogaciej zdobiony, przystrojony złotymi epoletami i z białymi rękawiczkami popijał nieustannie serwowany alkohol, przyglądając się rozmowie Malrathora i Porwaya z ciekawością, acz spoglądając na komisarza nie ujawniał w spojrzeniu cienia wrogości. Z pewnością jednak rozbawienie. Nazywał się Karl Kartholm i był najpewniej jednym z niewielu dowódców całego sektora Agripiina, który osiągnął ten zaszczyt. Jego pierś niemal uginała się pod ciężarem odznaczeń.

Drugi generał prezentował się znacznie mniej okazale - jego mundur był dobrze skrojony, ale ciemnoszary, a jedynymi zdobieniami był imperialny orzeł po stronie serca i gwiazdki generalskie. Skinął komisarzowi głową na powitanie. Malrathor, zawczasu przygotowany, nie znając jego regimentu dowiedział się, że to Riv Skrie dowodzący pułkiem pancernym z Valkii. Podobnie jak Kartholm był mężczyzną w sile wieku, wyglądającym na kończącego czwartą dekadę życia i pewnie dwukrotnie starszym.

Ostatnia osoba to może dochodzący trzydziestki blondwłosy mężczyzna obcięty krótko przy samej czaszce ubrany, jakby był gotowy do walki. Miał na sobie jedynie czarny mundur - polowy, oraz pas i szelki taktyczne, tymczasowo z odłączonymi wszelkimi pokrowcami i bez kabury. Stał na baczność z rękoma za plecami. Zasalutował komisarzowi.

- Panowie, pozwólcie, że przedstawię wam najstarszego stopniem członka Munitorum naszej wyprawy. Lord Komisarz Gregor Malrathor. - wyjaśnił pozostałym Dronamraju, po czym odwrócił się do najprawdopodobniej najmłodszego stopniem i najstarszego wiekiem mężczyzny w ich mniejszym gronie.

- Próbowaliśmy podjąć decyzje taktyczne związane z nawiązaniem łączności z Propagnaculum. Jeżeli dowódca towarzyszących nam Astartes z Kruczej Gwardii się nie myli, urządzenia łącznościowe na Ynthil oraz Ultima zostały zniszczone, dlatego Propagnaculum nie może nawiązać z nimi połączenia. Miał tam miejsce bunt, ale sytuacja wydaje się opanowana. I tutaj dochodzimy do pewnego sporu. - wskazał gestem pozostałych dowódców.
- Obaj kapitanowie Astartes uważają, że powinniśmy czym prędzej uderzać na stolicę, która rewoltowała jeszcze zanim usłyszeliśmy o jakichkolwiek problemach i uratować przebywającą tam kompanię Mrocznych Aniołów. Chcą pomóc swoim braciom pozbawionym floty. Rzecz jest o tyle istotna, że jeżeli wierzyć Kruczej Gwardii, tam stacjonują wszystkie siły orbitalne wroga... cztery krążowniki.

- Obecnym tutaj generałom spodobał się pomysł zagnieżdżenia się na Ynthil i Ultima, autorstwa lorda. Naturalnie, nie wiemy, po czyjej jest stronie, bo nie możemy nawiązać z nimi łączności... nie odbierają albo nie mają jak. To miałoby jednak umożliwić nam stworzenie silnego przyczółku i doczekanie właściwych sił.

- Jednak takie działanie zakrawa na tchórzostwo i brak wyobraźni taktycznej. - wtrącił bezczelnie stojący na baczność blondyn. - Znając przybliżone siły wroga i wiedząc, że tak daleko od Wrót Cadiańskich nie może uzyskać niczego ważnego, mamy najpewniej do czynienia z rajdem. Te cztery krążowniki to imperialny typ, zgodnie z SOS Mrocznych Aniołów, renegaci i piraci. Muszą wykonywać rajd i najpewniej połakomili się na wizję genoziarna Astartes, które mogliby zaoferować naszym wrogom w Oku Grozy.

Dronamraju zerknął niepewnie na młodszego mężczyznę, który mu przerwał. Upewnił się, że tamten powiedział wszystko, co zamierzał. Po chwili kontynuował, odchrząknąwszy.
- Cóż, zupełnie jak ja, pułkownik szturmowców Jonathan Ryze jest zdania, że powinniśmy zająć Nowy Korynt. Wróg jest obecnie zaskoczony i jakkolwiek pokonałby w takiej sile stacje orbitalne i mógł po dokowaniu uzupełnić zaopatrzenie paliwowe, bez którego daleko nie uciekną, nasza flota i bez takiego stacjonarnego wsparcia da im radę. Co więcej, moglibyśmy wysadzić jednostki Gwardii i zostawić do przetransportowania dla licznej floty transportowców, a szpica mogłaby bez strachu o jednostki piechoty i konieczność niewygodnego transportu podjąć pościg i walkę...

- Dlatego zwróciliśmy się do lorda. - przerwał mu Agripiinańczyk. - Trzy miejsca ataku i dwa głosy za każdym. Jako najwyższy rangą przedstawiciel Munitorum, jest pan najodpowiedniejszą osobą, by wobec tego podjąć decyzję. - wyjaśnił, czemu aprobująco przytaknął Skrie. - Zwłaszcza, że chyba wszyscy znamy pańskie zdanie...

Cichacz
niszczyciel klasy Kobra, głęboka przestrzeń w strefie czujników Propagnaculum

Haajve Sorcane

Długie godziny trwał ich lot. Większość tego czasu spędzili na obserwacji z mostka, w zupełnej ciszy, powiększającego się pasa asteroid. W zupełnej ciszy okręt dryfując z wielką prędkością przemknął przez pierścień.
- Nasze głosy pozostają puste. Słyszymy echo krzyków w Osnowie, ale nie ma głosów. - wychrypiał główny astropata pokładowy. - Nikogo naszych talentów.
- Jeszcze kilkadziesiąt minut i wyjdziemy z zasięgu ich skanerów. - zapewnił rycerza kapitan Py, wracając na swój kapitański tron i zasiadając w nim.
W tym momencie pokładem wstrząsnęła eksplozja!

Większość stojących na mostku oficerów, techadeptów i serwitorów zwaliła się na metalową posadzkę. Także Sorcane się zachwiał.
- NA ZŁOTY TRON, co do...
- Panie, połączenie vox-transmisyjne z pokładu amunicyjnego!
- Na główny głośnik, migiem!
- Pożar w luku torpedowym! Torpeda załadowana do prawego luku eksplodowała! Techkapłan Galosi nie żyje, podobnie jak większość techników! - zabrzmiał zniekształcony i rozhisteryzowany głos jednego z inżynierów.
Na oczach Sorcane'a, usta kapitana zwęziły się ze stresu, oczy nieco wybałuszyły. Jako dowódca niszczyciela musiał mieć stosunkowo niewielkie doświadczenie... Na pewno to nie był częsty przypadek. Przypadek? W takiej chwili?
- Zróbcie wszystko aby ugasić pożar. Jeżeli nie opanujemy tego, zostaniemy w mig wykryci. - zakomunikował, tężejąc w skupieniu, jakkolwiek nieprawdopodobne wydawało się wykonanie rozkazu. Z mostka widać było zostawiany na trasie niewielkiego eskortowca ślad z metalowych fragmentów dziobu i luku torpedowego. Cud, że jednostka nie została rozerwana eksplozją.
Sytuacja szybko wymykała się spod kontroli.
 
__________________
Nikt nie traktuje mnie poważnie!
-2- jest offline