Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2011, 10:48   #3
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
W chwili, gdy sir Attenborough wysiadał z dorożki wraz ze swą towarzyszką, starając się nie wzbudzać sensacji, osoba, która wprost przeciwnie - chciała wzbudzić sensację jak największą, oparła się o podest, na którym wylegiwał się marmurowy lew. Oparła się, skrzyżowała z wdziękiem nogi o smukłych łydkach, odsłonięte dużo bardziej niż pozwalała na to etykieta, pstryknięciem spędziła z głębokiego dekoltu pajączka, który umyślił sobie znaleźć schronienie przed deszczem pomiędzy jej piersiami i zapaliła papierosa, osłaniając żar przed lejącą się z nieba wodą.


Suknia pokazywała dużo więcej, niż zwykły pokazywać dobrze wychowane damy, a ten krój... również był znajomy. Ach tak. Byłaż ona ostatnim krzykiem mody wśród prostytutek z Bath. Jednak pomimo stroju - jakby nie patrzeć, organizacyjnego - i pomimo tego, że kobieta była już przemoczona do ostatniej nitki, nikt przy zdrowych zmysłach nie podszedłby zapytać, ile bierze za noc.Było w niej coś, co kazało się obawiać odpowiedzi - duma i nieskończone pokłady agresji. Pstryknęła niedopałkiem pomiędzy wypakowywane z dorożki bagaże sir Rogera, z zadowoleniem odnotowała jego reakcję na swą niecodzienną kreację, a potem obdarzyła szlachcica ciężkim jak ołów oskarżycielskim spojrzeniem. Przez chwilę, krótką chwilę, sir Roger ujrzał ogrom zła i niesprawiedliwości świata. Zrozumiał też, że w oczach tej wychudzonej kobiety to on jest temu wszystkiemu winien. Rządy, system, tak, oczywiście, również... ale także on ponosi winę, on, personalnie, sir Roger Attenborough. I personalnie poniesie też za to karę...

- Aoife! Tutaj jesteś! - równie przemoczony co kobieta umundurowany Hindus wynurzył się spomiędzy strug deszczu i z aż za bardzo wyraźną ulgą ujął ją za rękę. - jesteś cała mokra, zachorujesz - oznajmił z ciepłą troską i został potraktowany brutalnie i z buta.
- Ja nie choruję - zaznaczyła ostro Aoife i wyrwała mu rękę, z papierośnicy wyciągnęła kolejnego papierosa, a z pomiędzy ściśniętych gorsecikiem piersi - zapalniczkę.
- Nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać - Hindus postanowił dopełnić wymogów etykiety, przywitał się z Rogerem i z rewerencją skłonił jego towarzyszce. - Moja przyjaciółka - wyraz twarzy kobiety świadczył, że ona ma na temat ich znajomości odmienne zdanie - nazywa się Aoife O'Brian - z wyraźnym trudem wymówił irlandzkie imię - ja nazywam się Nath Rao. Pan, jak sądzę...
- Nie wysilaj się, Nath - warknęła Aoife i porzuciła próby reanimowania zamokniętej zapalniczki. - Bo nie warto. Ani on nie zapamięta, ani dla mnie to istotne, więc po co udawać.

Wyminęła ich z wdziękiem i weszła w strugi deszczu, stąpała miękko i lekko jakby płynęła w powietrzu, z gracją tancerki i godnością królowej.
Nath Rao rzucił sir Rogerowi przepraszające i zbolałe spojrzenie.
- Przepraszam za nią. Nie jest zła. Nie naprawdę - i pobiegł za znikającą w zalanym deszczem ogrodowym labiryncie kobietą.

***

Los splatał się czasami dziwniej niż byłby to w stanie wymyślić Mistrz Szekspir. Tenże los sprawił, że Aoife, Irlandka urodzona na wsi pod Dublinem, mokła obecnie w Oakspark w towarzystwie najprawdziwszego Hindusa w najprawdziwszym turbanie, odziana w kieckę pożyczoną od dziwki... Nici tego losu prowadziły ją niepowstrzymanie ku spotkaniu z sir Etheringtonem i, ku wielkiej satysfakcji Aoife, chwila ta była już bliska... zaś u genezy obecnej, godnej uwiecznienia w jakiejś operetce sytuacji, leżał naszyjnik lady Katheriny Anny Thornby - przez który Aoife trafiła do pierdla.

***

- Powtarzam - oznajmiła Aoife po raz trzydziesty co najmniej i opadła bezwładnie na oparcie krzesła. - Dużymi literami powtarzam, bo chyba na słuchu słabujecie. Nie ukradłam żadnego naszyjnika. Lady pewnie dała go któremuś gachowi i sama już nie pamięta.

Kilku z policjantów pozwoliło sobie na krótkie usmieszki. Zarówno kłopoty z pamięcią lady Thornby, jak i jej skłonności do dorastających młodzieńców były tajemnicą poliszynela.
- Jesteś tu obca, i jesteś Irlandką... Czy możesz podać kogoś, kto poświadczy za ciebie? - śledczy był juz znudzony - i naszyjnikiem, i lady Thornby, i twardym uporem Aoife.
- Dla ciebie, posterunkowy - wypaliła ze słodyczą Irlandka - To ja jestem pani. I tak, mogę podać. Macie kartkę, posterunkowy? A pisać umiecie? To piszcie... - rzygnęła jeszcze jadem i zaczęła dyktować nazwiska.

Oczywiście, naiwnością byłoby oczekiwanie, że któryś z wyleczonych z trypra i innych ciekawych przypadłości żołnierzy z jednostki stacjonujacej w Bristolu przejmie się jej uwięzieniem i pospieszy z odsieczą... Aoife też wcale tego nie oczekiwała. Ale w czasie, gdy policja szukała żołnierzy, ona zyskała czas i spokój - i starannie pracowała nocami nad oknem w areszcie, z którego zamierzała po cichu prysnąć. Poza tym, wolała, by szanowni funcjonariusze wyciągali spod pierzyn żółnierzy i dopytywali się, czy ją znają - niż by zaczęli dociekać, kim ona w ogóle jest i co zmalowała w przeszłości. Aoife miała bogatą kartotekę w większości dużych angielskich miast.

Jakież więc było jej zdziwienie, gdy pewnego ranka w zakratowanym okienku pojawił się turban, a potem drzwi się otworzyły i jej oczom ukazał się właściciel owego nakrycia głowy.

- Pani O'Brian była pielęgniarką w szpitalu naszej jednostki. Nasz lekarz, pan Gordon, nie może sobie bez niej poradzić i bardzo zalezy mu na jej powrocie - Hindus z kamienną twarzą łgał śledczemu i Aoife zaczęła się zastanawiać, czym sobie zasłużyła. - Oczywiście, ręczę za nią, i poręczy każdy oficer naszej jednostki. Tak, rozumiem, to ubolewania godne wydarzenie, niemniej jestem przekonany, że pani O'Brian nie miała z tą kradzieżą nic wspólnego.

Śledczy kiwał głową jak dziecięca pacynka, a Aoife wyprsynęła z celi jak wystrzelona z procy, na pożegnanie pokazując obrońcom prawa wysunięty obelżywie środkowy palec.

***

- Nie leczyłam ciebie - upewniła się.
Hindus uśmiechnął się blado.
- Nie. Mojego przyjaciela. Ja leczę się sam... to znaczy, nie potrzebuję, ale... - zapętlił się rozpaczliwie w zeznaniach.
- To świetnie - Aoife złapała jego smagłą rekę i potrząsnęła mocno, po męsku. - Jestem ogromnie wdzięczna za pomoc. Dzięki, że mnie wyciągnałeś z pudła, nakłamałeś i w ogóle. Muszę już lecieć...

Aoife odwróciła się na pięcie i już zamierzała odejść, kiedy Hindus odchrząknął i użył magicznego słowa.
- Chciałem zaprosić panią na obiad.

Och, jedzenie. Aoife odwróciła się i z najpiękniejszym uśmiechem ujęła żołnierza pod ramię.
- Właściwie to wcale się nie śpieszę - oznajmiła głosem odkrywcy nowego lądu.

- Aoife? - zapytał Nath pod koniec obiadu, który przeciagnął się w kolację i Hindus zdążył jej już opowiedziec znaczną część swojego życia.
- Taaaa? - Irladka wmuszała w siebie udko kurczaka. Przeżarła się niesłychanie, ale nie wiadomo, kiedy los uszczęsliwi ję kolejnym posiłkiem.
- Nie pracujesz teraz... Może potowarzysz mi w Oakspark. Dostałem zaproszenie, ale...
Aoife kurczak stanął w gardle.
- Pewnie. Będzie mi miło - oznajmiła, starając się brzmieć naturalnie.
- Jeśli to nie kłopot...
- Żaden kłopot.
- Jednak, rozumiesz mnie... - zaciął się lekko. - Chciałbym wiedzieć, jak to było z tym naszyjnikiem...
- Och - Aoife machnęła kurzą kością. - Głupia raszpla zdjęła go w bibliotece i zapomniała, że tam zostawiła. Nie ukradłam go. Po prostu też nie wiem, gdzie go pieprznęła. Ukradłam jej tylko kolczyki.
Nath zakrztusił się herbatą.

***

Oakspark! Oakspark! Już niedługo, ty stary pierdzielu...

Aoife, nucąc pod nosem, wkroczyła do zakamuflowanego w bocznej alejce burdeliku. Na taką fetę musiała się odstawić, a jej doświadczenie mówiło, że w takich trudnych sytuacjach można liczyć tylko na solidarność oraz interesowność kobiecą. Z pieśnią na ustach otworzyła drzwi do saloniku.

- Czołem, dziewczyny! - wszystkie zdrowe? No to cacy. Słuchajcie, idę na bibkę do arystokracji, i nie mam się w co ubrać.

Cztery pary podmalowanych oczu patrzyły na nią tepo i Aoife zrozumiała, że musi podeprzeć solidarność interesownością.

- Która pożyczy mi kieckę, tej rąbnę arystokratyczne wino.

Cztery wykarminowane usta otworzyły się i zaczęły wypluwać serię propozycji, cztery pary rąk obdarły Aoife do naga i zaczęły przykładać do jej ciała kolejne szmatki.

***

I w dużym skrócie, tak wyglądała sprawa z Hindusem i kiecką. Rzeczona kiecka była całkiem mokra i zaczynała chyba farbować, a rzeczony Hindus dogonił Aoife i chyba coś chciał...
- Odczep się! - warknęła i szarpnęła się chyba zbyt mocno, bo zdzirowata kiecka trzasnęła na szwie i żołnierzowi został w ręku fragment jej rękawa.
- Nie. Czemu jesteś taka? - nie dawał za wygraną i Aoife pomału dochodziła do wniosku, że dla jego własnego dobra będzie musiała zaraz dać mu po pysku.
- Bo taka jestem - odpaliła. - Słuchaj, pomogłeś mi tu wejść, jestem naprawdę wdzięczna. Teraz mnie zostaw i się nie przyznawaj, a nie ucierpisz, jasne.
- Niejasne. Nie zostawię. I nie widzę powodu, żebym miał dlatego cierpieć.
Aoife trawiła tę jego spokojną ripostą i próbowała wymyśleć coś mądrego i jednocześnie dość obelżywego, żeby się obraził i wreszcie się odczepił.
- Sir Etherington czeka. Chodźmy się przywitać - wyciągnął do niej rękę i wbrew sobie, wściekła na własną bezradność, ujęła tę dłoń i pozwoliła się prowadzić.




***

Kilka razy wyobrażała sobie, jak będzie wyglądać ta scena, obracała w myśli tysiące możliwości. W żadnym z jej scenariuszy nie było mend... Aoife stała obok Hindusa i starała się ignorować uporczywe swędzenie w intymnym miejscu. Zdzirowata kiecka musiała być zamieszkała, a teraz jej niesforni lokatorzy zaczęli dawać jej w kość.
- ... moja przyjaciółka, Aoife O'Brian - Nath przedstawił ją niczym królową co najmniej i Aoife przerwała próby dyskretnego podrapania się po wzgórku łonowym.
Z rozkoszą odnotowała szok na twarzy sir Etheringotna, starego capa.
- A tak - machnęła dłonią. - Można powiedzieć, że my się właściwie znamy - powiedziała martwym, złym głosem.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 11-09-2011 o 10:51.
Asenat jest offline