Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2011, 21:17   #71
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Po pospiesznych przygotowaniach spuszczono ich na zielony, galaretowaty dywan.
- To fascynujące! - rozbudził się prawie natychmiast Brat Gaius. - Toż to niewątpliwie jakiś nowy gatunek! Wspaniały! Trzeba to jak najszybciej spisać i skatalogować! - kapłan przyklęknął, przyglądając się wodorostom przez dziwny mosiężny okular. - W drodze powrotnej koniecznie będziemy musieli zebrać jakieś próbki!
Reszta ekipy nie była jednak aż tak zachwycona.
- Diabelstwo jakieś - mamrotali pod nosem z mieszaniną zniesmaczenia i obawy, ukradkiem czyniąc za plecami ochronne znaki. Jednak kapłan nie dawał się zniechęcić. Pognał dalej przed siebie coraz to przyklękując i podziwiając z podekscytowaniem egzotyczną florę.
- Nosz! Licho jakieś na nas sprowadzi! Cicho tam bądźcie ojcze! - wrzeszczeli marynarze
Ale kapłan nie słuchał. Nim zdążyli pojąć jak daleko zatracił się w swej pasji pognał pędem przed siebie z taką prędkością, iż nie mieli go już jak powstrzymać. Ruszyli za nim, w sam środek zielonego, falującego im pod butami pola. Uczucie biegu po zapadającej się galarecie było zaprawdę czymś nowym. Tylko gdzie podział się ten zwariowany klecha?! Stanęli, rozglądając się wokół siebie. Meduza majaczyła już tylko ledwo w oddali. Ale cóż to było? Na powierzchni wodorostów dojrzeli jakieś koliste kształty? Czy były już tam wcześniej? A może wyłoniły się z zielonej plątaniny dopiero przed chwilą? Gdy próbowali przypomnieć sobie ostatnie chwile nagle zakręciło im się w głowie.
- Ooojjczeeeee!!!
Ich krzyk rozpłynął się gdzieś w powietrzu, odbijając się dziwnym echem w oddali. Skąd wzięło się tu echo na... morzu? Znowu zawroty głowy. Gdy doszli do siebie, wszędzie wokół nich w powietrzu unosiła się mleczna zawiesina. Czy dobrze im się wydawało, że wydobywała się z tych kulistych... pąków? Obraz przed ich oczami zafalował.
- Ojjjczeeeeeeee!!!
Słyszał swój głos, gdy go wołał. Wołał? Ojca? Ale dlaczego?


Rozejrzał się wokół siebie, dostrzegając we mgle dziwnie znajomą postać. Poznał jej szerokie ramiona i bujny, szlachetny zarost. Czy to naprawdę mógł być jego ojciec? Gdzieś w oddali zamajaczył połamany kontur Hrabiny. Czyżby i oni tam utknęli? Utknęli... gdzie? Edgar rozejrzał się wokół siebie, wydawało mu się, że przyszedł tam z kimś, a tymczasem był tam zupełnie sam. On i ta dziwnie znajoma postać, czekająca na niego we mgle.
- Sigmarze, Obrońco! Wreszcie do nas przybyłeś! - rozległo się gdzieś w oddali na granicy świadomości.
- Natalia, Natalia, kochanie! Nie odchodź! Nieeeee! Przyrzekam, już więcej cię nie opuszczę! - rozbrzmiał z drugiej strony widmowy, choć dziwnie znajomy krzyk. Kto to mówił? Czy to jakieś wspomnienia? Nikogo nie było widać.

Edgar postąpił parę kroków przed siebie. Jego nogi wydawały się poruszać same, tak jak wtedy, gdy jego ojciec wracał do domu po długich wojennych wyprawach, a jedyne o czym on myślał było ponowne znalezienie się w jego potężnych strudzonych ramionach. Był dla niego wszystkim. Kiedyś. Nagle coś w jego głowie zaprotestowało, podniosła się jakaś uśpiona blokada rozsądku*. Albiończk spojrzał trzeźwo przed siebie, w ostatnim momencie zauważając, że stoi na skraju zielonego obszaru, na samej krawędzi lodowatej wody. Koło niego nagle coś plusnęło. Sylwetki jego nadal oczarowanych towarzyszy wstąpiły do wody, z wyciągniętymi przed siebie ramionami i zgubną tęsknotą w oczach. Nie bronili się, nie wierzgali, nie zatrzymywali nawet powietrza. Wrzasnął, próbował przebudzić ich uderzeniami. Nic. Na szczęście umiał dobrze pływać. Udało mu się uratować trzech, w tym majaczącego w transie klechę. Reszta zdążyła się utopić.

Będąc pod wodą zauważył istne cmentarzysko. Dziesiątki nadgniłych, rozkładających się ciał, unoszących się zaraz pod zielonym kobiercem. On wydawał się nimi żywić, oplatając stłoczoną padlinę pulsującymi zielonymi pasemkami. Edgar ze zdziwieniem zauważył, że byli tam nie tylko ludzie. Trzy zgniłe wysmukłe sylwetki o ostrych rysach wąskich twarzy musiały być tajemniczymi elfami, o których słyszał już tak wiele opowieści.

Odciągnął towarzyszy daleko od wody, czekając aż dojdą do siebie. A tymczasem mgła rozwiała się i ujrzał strzelisty kształt elfickiego statku.


Wiedział, że nie ma dużo czasu. Dziwna potęga mogła znów zapanować nad jego umysłem. Tylko co miał uczynić? Jeśli nie znalazłby wyjścia z tej przeklętej pułapki i tak by tu pewnie wszyscy pomarli zanim udałoby im się przekopać z powrotem do morza! Ruszył biegiem w stronę statku. Elfy tu umarły, ale słyszał przecież o ich potężnej magii i starożytnej wiedzy. Może jednak znajdzie coś, co pozwoli mu uratować towarzyszy? Wpadł między filigranowe łuki elfickiej konstrukcji. Solne osady świadczyły o tym, że statek stać tam musiał całe lata, tymczasem wszystko na nim wydawało się w idealnym stanie. Nie mógł nadziwić się otaczającym go cudom, egzotycznie wyglądającym meblom i błyszczącym mistrzowsko obrobionym brylantom. Wpadł pod pokład przekopując wszystko w pośpiechu**. Poza stosem potężnych ksiąg spisanych w obcym języku, zestawem błyszczących dziwnym metalem sztyletów, całymi skrzyniami biżuterii i stojakiem tajemniczych mikstur nie znalazł tam jednak nic konkretnego. Tyle bogactw! Akurat nie w porę!

Nagle całym zielonym terenem wstrząsnął potężny skurcz! Wszystko wokół niego poprzewracało się z łomotem. Tylko cudem uniknął walącej się półki z ciężkimi tomiskami. Elficki statek zatrzeszczał upiornie, gdy owinięte wokół niego wodorosty oplotły go mocniej. Edgar wypadł na pokład. W oddali potężne działa meduzy dudniły z siłą gromu, a roślinny dywan pulsował w bolesnej agonii. Czy to była jedna, wielka istota? Albiończyk nie miał czasu się nad tym zastanawiać, burta elfickiego statku puściła z trzaskiem, zasypując wszystko wokół dziwnym ni to drewnianym, ni kościanym budulcem. Czy dobrze mu się wydawało, że Meduza się rusza? Odpływają bez nich?!

*Siła woli 1k100: 7
**Przeszukiwanie 1k100: 15
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 12-09-2011 o 21:34.
Tadeus jest offline