Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2011, 10:44   #1
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[DnD-GH/Bissel] - I - Początek


Bissel - I - Początek



Solinar Talfer, baron Zielonej Skały z zachwytem spoglądał na swego ulubieńca. „Grom” był pięknym ptakiem. Łapaj, który trzymał go na swym przedramieniu spoglądał na swego podopiecznego już inaczej. Układał ptaka na tyle długo, by wiedzieć że ma przed sobą mordercę. Wprawionego, praktykującego, szkolonego do tego zadania przez długi czas. Mistrza w swoim fachu. Wiedząc na co go stać Łapaj, sokolnik Jego Wielmożności barona Solinara, spoglądał na ptaka z wyrzutem. Jak mógł pozostawić ofiarę w takim stanie?


- Piękny łów mości Łapaju! – baron Solinar powiódł dokoła dumnym wzrokiem konstatując pełne pochwał spojrzenia swoich zauszników ledwie przy tym zauważając oczekującego gońca. On sam zresztą też nie specjalnie starał się być zauważalny. Wieści, które przynosił nie były wszak dobre. – Doprawdy jestem z „Groma” zadowolony. Kiedy wrócimy na zamek chciałbym, byś w końcu wybrał sobie jaką nagrodę. I dłużej odmowy nie zniosę!

- Wasza Wielmożność jest zbyt łaskawy. Ptak chybił. – wszystko można było rzec o Łapaju, ale z całą pewnością główną jego cechą, poza wyśmienitym darem układania ptaków i znajomości okolic była skromność. I uczciwość. Do bólu. Pewnie dla tego właśnie baron trzymał go tak blisko siebie.

- Mylisz się mój drogi. Nie chybił. Zrobił dokładnie to, czego odeń oczekiwałem. Weźmiecie teraz nasz łów w pęta i do zamkowej ciemnicy z nim. Ma jeszcze jedno oko, więc dostrzeże różnicę. Chcę by Pieszczoszek się nim zajął jak najszybciej. – baron z wysokości swego siodła spojrzał raz jeszcze na ofiarę „Groma”, skulonego na ziemi mężczyznę w bogatej przyodziewce, który twarz skrywał dwoma dłońmi. Dłońmi spod których sączyła się krew. Spod dłoni wyglądały bruzdy, które na ludzkiej twarzy pozostawiły sokole szpony.

- Każdy spogląda na to z własnej strony, Wasza Wielmożność. – już sam głos sprzeciwu był zuchwalstwem. Łapaj pozwolił sobie jednak na ton, którego nie dopuszczała by do świadomości połowa dworaków z Zielonej Skały. Nie po raz pierwszy.

- W rzeczy samej! Dość o tym! – baron uciął a Łapaj się zamknął. To było znakiem dla gońca, który wnet zbliżył się z czapką w dłoni i pokłonił przed siedzącym w siodle baronem. – Gadaj! - Padł krótki rozkaz. Goniec, po którym widać było daleką podróż, zaczął bez szemrania referować przywiezione przez się wieści.


- Sir Jakob wysłał mnie, gdy tylko udało mu się w końcu ustalić termin i miejsce spotkania z pozostałymi. Będą tam ludzie z Ostrogu, Białego Lasu, Martwego Garbu i Śródwody. Suchy Las i Czarny Wierch nie odpowiedzieli a reszta… - głos gońca zawisł, ale więcej mówić nie musiał. Reszta odmówiła. W najlepszym razie. Możliwym było, że już wieści o mającym odbyć się spotkaniu mknęły ku powolnym na takie informacje uszom. Które wszak zawsze znaleźć można było. A że uszy takie zwykle przyległe były do głowy…

- Kiedy?! I gdzie?

- Panie? …
- głos gońca zawisł a on bezbarwnym wzrokiem powiódł po wszystkich wkoło. Uszu było tu też zbyt wiele. Przynajmniej wedle jego oceny.

- Mów śmiało, nie mam przed ludźmi, którzy mi służą, tajemnic. Ufam im!

- W stolicy. Za sześć tygodni. W poniedziałek, zaraz po Świętym Werencjuszu…


- Dobrze! – baron aż klasnął w dłonie. Nie zdarzało mu się to zbyt często. Otaczający go ludzie nie mieli jednak wątpliwości, że ma powód do radości. Plany, którym poświęcił większość swego życia wkrótce miały się ziścić. Czymże bowiem było owych sześć tygodni wobec ludzkiego życia? Stąd też i mieli powód do radości i świętowania.

Niemal wszyscy.

Skulony na ziemi jeniec, który usłyszawszy słowa barona zrozumiał, że Zielonej Skały żyw nie opuści, radował się mniej…

***

Ptak z wieściami o rychłym spotkaniu w stolicy poszybował do powolnych na takie wieści uszu jeszcze tego samego wieczora. Z w wieściach ujęto nie tylko termin spotkania, ale i listę potencjalnych gości. Baron rzeczywiście otaczał się najbardziej zaufanymi ludźmi…

***

Tylko goniec i dwie inne osoby wiedzieli, że lista gości i termin ich spotkania, nie były prawdziwe.

Baron też głupcem nie był…


.


------------------------------------------------------

[To prlolog naszej zabawy, która niebawem się zacznie. Gdy tylko się zrekrutujemy do końca. W tym czasie nasza historia będzie tu zyskiwała dalsze dno.]
 
Bielon jest offline