Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2011, 13:40   #2
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- Dupa! – powiedział Sergio Rost, rozkładając bezradnie zakrwawione ręce.

- Jakże to dupa? Przecie gołym okiem widzę, że w pierś a nie w żywot cięty! Rost, ty se jaj z dedukcji nie rób, bo jak…! – dowódca patrolu uniósł prawicę w skórzanej rękawicy pokazując co i jak stać się może, kiedy to Sergi jaj nie przestanie sobie robić. Dwóch żołdaków w zielono żółtych kubrakach obojętnym, beznamiętnym wzrokiem spoglądało na umazanego we krwi cyrulika. Ich dowódca pieklił się nie po raz pierwszy. Do tego widoku, jak i do widoku trupów w Portowej nawykli.

- Dupa w sensie, nic już nie poradzę. – Sergio wolał wytłumaczyć. Nie w smak mu było dłuższe odpytywanie na odwachu, gdzie wkurwiony dowódca wziąć go w każdej chwili mógł. A że wszystkiemu jeszcze przypatrywał się z podcienia Roland, osiłek który nie grzeszył lotnością i mógł wiele rzeczy zrozumieć opatrznie, to i zbędne nieporozumienie mogło rozniecić się w co zupełnie innego. Tego właśnie Sergio wolał uniknąć.

- Widzieliście co? - zadane już spokojniejszym tonem pytanie wskazywało na to, że i dowódca patrolu nad ciałem zaczyna przechodzić do porządku dziennego. W końcu był zawodowcem i trupy w Portowej widywał nie po raz pierwszy.

- Wiecie panie Klaus, my tu głównie przy interesie się kręcimy i na byle co nie gapimy się bez musu. A ten i do oberży nie zajrzał, to i co rzec? Nic nie widzielim. Znaczy dupa… znaczy nie pomogę. – Klaus, dowódca patrolu stołecznej Straży Miejskiej, obrzucił go ciężkim spojrzeniem, po czym skinął na swoich ludzi wywołując ich z letargu. – Bierzcie ciało na wózek i na odwach z nim. Tam się go sprawdzi i zbada raz jeszcze.

- Coś jeszcze panie Klaus? – Sergio pozwolił na to, by odrobina zniecierpliwienia pojawiła się w jego głosie. Klaus Erh, dziesiętnik Straży Miejskiej w Rustycji, pokręcił głową i ruszył za swoimi ludźmi. Po dwóch pacierzach poza ciemną plamą na pisaku podworca położonego na zapleczu „Miłej”, oberży Rodziny Rost, nie pozostał żaden ślad na dowód mordu, jaki o poranku tu się wydarzył.

Poza rozmywaną przez krople deszczu, rdzawą plamą na piasku…

***

„Miła” nie była miłym miejscem. Położona w suterenie walącej się kamienicy, dzieląca podwórze z garbarnią, gościła zwykle uboższych robotników. I okoliczne moczymordy. Których w Portowej, jak sama nazwa mówi portowej dzielnicy Rustycji, było niemało. Nie była jednak również najpopularniejszym z lokali portowych, bo i nie była położona w bezpośrednim sąsiedztwie portu czy doków a na uboczu. Trzy przecznice od nadbrzeża. Zbyt daleko by gościć wysuszonego rejsem marynarza. Nie była to najlepsza z lokalizacji na tego typu interes, ale nikomu z Rostów to nie wadziło. „Miła” była im miła a resztę świata mieli w okolicach okrężnicy.

Rostowie zresztą również nie należeli do najmilszej kompanii. Bandę, którą tworzyli, jednoczył wspólny cel, który pod przykrywką prowadzonej oberży mogli doskonale ukryć. Żyli z łupienia ludzi w promieniu dwóch przecznic. Od Karskiej po Trwożną i od Nadbrzeżnej po Ainorską. Nieregularny teren gdzie kamienice pamiętające lepsze czasy przemieszane były z magazynami, składami i nienajlepszej jakości sklepikami. Teren ten, ich teren, dawał im chleb. Był ich, co znaczyło tyle, że wszelkie rabunki, napady, kradzieże, wymuszenia czy w końcu i morderstwa popełniane na ich ziemi dokonywali oni sami. Lub mieli z nich swoją działkę. Działo się to za wolą i zgodą Księcia, szefa wszystkich szefów. Pana Rustycji. Księcia Złodziei trzymającego wszystkich „dobrych ludzi” na krótkiej smyczy, której długość zależała od ich lojalności. Rostowie niczym w tej materii się nie wyróżniali. Żyli spokojnie robiąc swoje, płacąc komu trzeba należną mu dań, dbając o swoje interesy wedle konieczności. Jak każdy w tym mieście.

Tym bardziej zastanawiający był ten mord. Zabity nie miał wiele przy sobie, nic co pozwoliło by go zidentyfikować. Nawet średnia waga sakiewki nie pozwalała na jakąkolwiek klasyfikację. Szary człowieczek nie wyróżniający się z tłumu. Pomimo tego wyróżniała go jedna rzecz, był martwy. I zginął na podworcu „Miłej” co dla Rostów zbyt miłym zbiegiem okoliczności nie było. Nikt nie robi we własne gniazdo.

- Może to kto świnie nam podłożył? – pomyślał głośno Roland, kiedy wszyscy obecni w mieście Rostowie zebrali się na zapleczu swej karczmy. Już samo to, że pomyślał było zdumiewające! Inną sprawą było, że Roland, choć był tłukiem jakich mało, miewał przebłyski wiedzy o którą nikt go nie podejrzewał. Byli i tacy, którzy nazywali go roztropnym. Albo Se jaja robili, albo mówili to ze strachu, tego pozostali Rostowie byli niemal pewni.

- Po co? Straż ma wszystko w dupie, nikogo trup nie obchodzi. To coś innego. I coś mnie w tym człeku niepokoi… - odezwał się Dalmar. Dalmar, który jak i Roland był człowiekiem czynu, wychowanym z orężem w ręku. W przeciwieństwie jednak do Rolanda, on wszystko co robił z wyrachowaniem i skutecznością. A choć był od Rolanda znacznie silniejszy, skrzętnie rzecz ową skrywał. I myślał. W przeciwieństwie do Rolanda.

- Taki nikt… kim ty byłeś u licha? – myślał na głos Sergio, bojąc się wniosków, które gdzieś tam powoli kleiły się mu we łbie.

Wiedzieli, że coś wisi w powietrzu. Żałowali nawet, że jest ich ledwie trzech. Coś było na rzeczy a oni nie wiedzieli co i to wkurwiało ich niepomiernie. Póki co jednak musieli zająć się pracą. Oberża sama się nie prowadziła a głosy wkraczających do biesiadnej gości wyrwały ich z marazmu. I zastanawiania się nad sprawami, na które i tak nie mieli wpływu…

***

Pachniało zadymą. I to od chwili, kiedy do „Miłej” weszło tych kilku. Byli do się czymś podobni, choć przecie różnili się znacznie. Każdy uzbrojony był, jak na wojnę i tylko pancerza im brakło do pełnej wojennej krasy. Przy mieczach, które mocno obciążały ich pasy na poły z kordami. O podobnie doświadczonych twarzach i jakimś takim nieuchwytnym sobiepaństwie. Musieli być urodzeni, choć ubrali się w zwykłe kubraki na których nigdy nie gościł ślad herbu. Gdy zamawiali „czerwone arborskie”, również obnażyli swe wielkopańskie upodobania. Mimo to siedli przy możliwie najbardziej skrytej w kącie ławie i zaczęli coś tam po cichu mącić. Szóstka przebierańców zajęła się sobą i może by wszystko poszło jak z płatka, gdyby Dalmar, który właśnie siedział na tyłach oberży, nie zauważył dwóch niepozornych człowieczków, którzy jak cholera starali się udawać zajętych. Mogli by zmylić wielu, ale nie Rostów. To był ich kwartał i wiedzieli o nim wszystko. Po tamtej stronie uliczki w miejscu gdzie pod płotem siedziała rzeczona dwójka można było tylko wilka dostać. A dłubiąc w ziemi dokopać się do nieodżałowanego Hieronima Bednarza. Którego rodzina szukała do dziś.

- Coś wisi w powietrzu… - mruknął do przybyłego z biesiadnej Sergio Dalmar wskazując skinieniem głowy „zajętą” dwójkę. „Coś” wisiało, bo w tej właśnie chwili dwójkę zajętych ludzi zmieniła dwójka innych, którzy wnet stali się równie zajęci skrobiąc swe buty z błota. Zwolniona dwójka zaś ruszyła ulicą, wyraźnie zmierzając ku Wąskiej, przy której było frontowe wejście do „Miłej”.

Dalmar i Sergi potrzebowali tylko chwili, by skonstatować , że w biesiadnej gości się o tej wczesno popołudniowej porze wyłącznie szóstka przebierańców. A usługujący im Roland nie ma zbyt wiele roboty, bo owa nieznana im szóstka wyraźnie zajęta była swoimi sprawami. Najwidoczniej jednak kogoś jeszcze ich sprawy interesowały. I najwyraźniej ktoś jeszcze postanowił wsadzić w nie swój nos.

Sergio potrzebował niewiele czasu by skoczyć na pięterko a w rzeczywistości parter położonej w suterenie karczmy. I przez małe okno rozejrzeć się po okolicy. Kiedy zaś dostrzegł w dwóch sąsiednich bramach po trzech „zajętych”, którzy wyraźnie na coś czekali nie miał wątpliwości, że lada chwila wydarzy się jakaś draka…


.
------------------------------------------------

[Witam wszystkich w sesji i wciąż zapraszam do szybkiej rekrutacji]
 

Ostatnio edytowane przez Bielon : 15-09-2011 o 13:46.
Bielon jest offline