Lorenzo
Spojrzał na Caroline. No tak, artystka, serce dobre i za grosz realizmu. Ciekawe co powiedziałaby sąsiadki, albo matka dziewczyny, gdy zobaczyłyby ją w diamentowych kolczykach. Reakcja zapewne byłaby jedna - ma bogatego kochanka.
Wcisnął dziewczynie parę talarów i ujął za podbródek.
- Uspokój się dziecko, zle nas zrozumiałaś. Wcale nie mówimy, że czytałaś list, tylko ze oglądałaś kopertę.
Jego głos stał się o parę tonów niższy , bardziej szeptał niż mówił, stracił też swą chropowatość i nabrał melodyjności. W ten sam sposób, uspokajał zbyt nerwowe, lub znarowione konie. jak widać działało to i na ludzi, bo służąca wyraznie się uspokoiła.
- Te parę talarów, to tylko w podzięce za doręczenie ważnego dla nas listu. Przynieś nam teraz parę kieliszków wina, a my przeczytamy list i zastanowimy się nad tym czy będzie odpowiedz. Może też międzyczasie przypomnisz sobie coś o człowieku, który przyniósł list.
Uśmiechnął się ciepło do dziewczyny i odwrócił w stronę przybyłego właśnie Medyceusza. - Messere Vinzenco rozmowa była zapewne owocna i interesująca - nie czekając na odpowiedz zwrócił się do Angelique.
- Skoro signore Medici i mademoiselle Caroline poznali się już, może panno Angelique przeczytasz nam tę wiadomość ? |