Zdawał sobie sprawę, że szanse na to by jego wersja się potwierdziła były żadne, ale nie był pewien ilu śpiących jest pośród gości. -Sir Roger również jest chętny, więc proponuję ruszać bez zwłoki. “-Powiedział jeden parias o pariasie. A trzeci parias to zauważył.-” westchnął w duchu Roger. Niestety. Jakby nie patrzeć, zarówno on sam, jak i Cronje i Nath nie pasowali do tego przyjęcia, jak i tutejszej śmietanki. Smutne ale prawdziwe. Niemniej Hindus był wojskowym, więc pomijając kwestię dżentelmeństwa, najlepiej nadawał się dowódcę grupy poszukiwawczej.
Charlotte obserwowała całą scenę z boku, pochylona razem z doktorem Bennettem nad nieprzytomną kobietą. Jakikolwiek komentarz w tej sytuacji przyniósłby ze sobą jedynie kolejny atak nieuprzejmości Aoife. Ta ubrana jak prostytutka młoda kobieta z jednej strony napawała ją odrazą i niesmakiem, a z drugiej wzbudzała ciekawość. Pannę Abercrombie mocno interesowały powody, dlaczego Sir Etherington niemalże dusiła się na widok tej kobiety, a lady Silvia dostawała spazmów.
W jednym musiała Aoife przyznać rację. Kolacja była okropnie nudna i gdyby nie wypadek dyliżansu chyba usnęłaby przy stole.
W końcu jednak po małej konsultacji z doktorem odezwała się: - Drodzy Państwo, ta nieszczęsna kobieta potrzebuje odrobiny spokoju. Jeśli więc znalazłby się ktoś, kto pomógłby ją ułożyć w jakimś cichym i spokojnym miejscu byłabym niezmiernie wdzięczna.
Lady Sylivia odprowadziła gniewnym wzrokiem wywłokę, którą przywlókł ze sobą ten, ten... tu w zasadzie nie mogła zdecydować się jakim epitetem obdarzyć porucznika. Następnie gromami z oczu ciskając wyminęła męża. - Masz coś chciał. - Wysyczała mu przy tym do ucha.
Podeszła do panny Abercrombie i doktora Bennetta . - Pokój państwa Telley już czeka. - Rzekła chłodnym tonem. - Proszą za mną. - Pułkownik nie czekając na nikogo ponownie podniósł kobietę i ruszył za szwagierką.
W drzwiach na chwilę się zatrzymał. - Haward, dla mnie też przygotuj broń. - Po czym zwrócił się do Hindusa. - Poruczniku, chętnie do was dołączę.
Pani Sawnson chwyciła swoją córkę za rękę i pociągnęła w kierunku wyjścia. - Państwo wybaczą, udamy się już na spoczynek. - Pożegnała się z całym towarzystwem. - Panno Abercrombie, zechce pani zostać z pacjentką? - Nie była to prośba do końca, ale nie było to i polecenie wydane przez Bennetta. - Ja udam się również na poszukiwania. Lekarz może się tam przydać. - To może i ja się przydam - rzuciła Margaret pospiesznie. - Nie jestem może doktorem medycyny, ale trochę się na tym znam. Mogę pomóc, oczywiście, jeśli panna Abercrombie zechce z mojej pomocy skorzystać - ostatnie słowa wypowiedziała w stronę odzianej w czerń kobiety.
Po chwili jej wzrok przeniósł się na Christophera. Rzuciła mu przeciągłe spojrzenie, a na jej ustach zagościł ledwo dostrzegalny uśmiech. |