Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2011, 13:40   #13
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Mieli pojechać do Bath. Grzechem byłoby być w Bristolu i nie odwiedzić Bath, słynnego uzdrowiska. Nie zażyć kąpieli w pamiętających czasy rzymskie kąpieliskach. Nie zwiedzić zabytków i nie podziwiać ich. Mieli tam pojechać. Jednak na przeszkodzie stanęła im
Cioteczka Viki, jak ją tutaj wszyscy nazywali. W zasadzie nie wiadomo dlaczego. Była wyjątkowo niemiła w obyciu. Stara wiedźma. Wszystko i wszystkich krytykowała. Ona zawsze musiała mieć rację a błąd innych nigdy nie uszedł jej uwagi.
Cioteczka Viki złapał Julię i Jamesa dosłownie w ostatniej chwili, gdy wsiadali właśnie do auta.
- Jedziecie do Bath. - Bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Tak. - Odparł James.
- To dobrze. Podwieziecie mnie do Oakspark.
Dla rodzeństwa Darlingtonów wycieczka do Oakspark oznaczało dodatkowe kilometry do zrobienia, ale James nie wyraził sprzeciwu. Julia zresztą tez nie. Starej wiedźmie nikt się nie sprzeciwiał. Miała w sobie to coś, co sprawiało, że ludzie się jej słuchali. I pomimo, że krytykowała wszystko i wszystkich była powszechnie szanowana i nawet trochę lubiana w Bristolu.
W czasie drogi prowadzili swobodną konwersację na temat pogody. Wydawałoby się, że to naturalny temat, naturalny i neutralny. Jednakże ich rozważania tyczyły się ostatniej, nagłej zmiany. To była miła odmiana po tylu tygodniach deszczu, ale nienaturalna odmiana. Wymuszona. Stanowiąca pogwałcenie zasad.
I gdy tak sobie rozprawiali o owej anomalii. O jej nienaturalnych przyczynach. W zasadzie to Cioteczka Viki mówiła a oni słuchali. Gry tak rozprawiali o tym wszystkich niebo poczerniało nagle. Zerwał się porywisty wiatr i lunął deszcz.
To też było nienaturalne. I tę zmianę pogody wywołała czyjaś ingerencja. Ktoś nagiął rzeczywistość do swojej woli, po raz kolejny. I uczynił to po raz kolejny w sposób bardzo spektakularny. Ktoś wyraźnie afiszował się ze swoją potęgą. Jednocześnie ukrywał się przed oczami, zarówno tymi fizycznymi jaki i tymi magycznymi innych.
A stara kobieta, która towarzyszyła dwójce kultystów, właśnie rozpoczynała wywód na temat pychy, która musi zżerać tego, kto stoi za tymi anomaliami pogodowymi.
Julia jednym uchem słuchała jej. Bardziej koncentrowała się na drodze, gdyż widoczność bardzo się ograniczyła z powodu ulewy. Żeby nie powiedzieć, że spadła do zera. Panna Darlington usiłowała się skupić na tym co robi, ale gderanie starej baby jej przeszkadzało. Ona po prostu miała taki wkurzający ton głosu. A James jeszcze jak na złość wdał się z nią w dyskusję.
Samochód wszedł w kolejny zakręt i nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przed maską wyrósł jej ktoś. Dosłownie. Nie wiadomo skąd się pojawił. Julia skręciła ostro, bo go wyminąć. Ostatnie co pamiętała, to mocne uderzenie.

***

Sześciu jeźdźców ruszyło. Dwóch oficerów przodem, potem cywile i na końcu pan Cronje. Wiatr jak na złość wiał im w twarz, więc i deszcze mieli w twarz. Zaiste, wspaniała noc. Każdy chyba miała nadzieję, że słoneczna pogoda utrzyma się długo. I chociaż Przebudzenie dobrze wiedzieli, że to nie jest naturalna kolej rzeczy, to jednak w głębi duszy dziękowali owemu bytowi, który dopuścił się tego. I przeklinali ten, który znów przywrócił poprzedni stan rzeczy. Ulewa to nie najlepsza pora na poszukiwania. W takie noce najprzyjemniej siedzieć przy kieliszku szkockiej i marnować czas na nic-nie-robieniu.
Ale trzeba było wyruszyć na poszukiwania. Być może daj pozostali mężczyźni leżeli niedaleko, nieprzytomnie ale żywi.
Rumaki znały drogę. I chociaż kilkakrotnie należało je przywołać do porządku, to nie sprawiały jeźdźcom zbyt dużych problemów. Dotarcie na miejsce nie zajęło im wiele czasu, głównie za sprawą zwierząt.
Jakież było zdziwienie wszystkich gdy na miejscu zastali nie tylko wywrócony powóz państwa Telley, ale i stojący w poprzek drogi automobil. Jego pasażerowie jak i kierowca, o zgrozo, kierowała kobieta, powoli wychodzili z auta. Nic im widocznie nie było po za kilkoma stłuczeniami. Młody mężczyzna pomógł wysiąść najpierw starszej damie, a potem młodej kobiecie. Starsza pani potknęła się o coś i byłaby upadła gdyby nie interwencja porucznika Rao. Ale próżno było czekać na podziękowania. Stara kobieta poczęła pomstować na wszystko i wszystkich, łącznie z jej wybawcą.
- Dobry wieczór pani Kempe. - Doktor Bennett przerwał potok narzekań starszej damy.
- Doktor Bennett. Nie powiem, że miło pana widzieć. - Odparła mu kobieta, ale z tomu jej głosu można było wywnioskować, że jednak się cieszy z tego spotkania. - Właśnie byliśmy w drodze do Oakspark, gdy nasz pojazd z nieznanych przyczyn...
I chyba wszyscy w tym monecie zdali sobie sprawę o co tak naprawdę potknęła się pani Kempe. Na drodze, pod samochodem leżało ciało.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline