Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2011, 13:46   #122
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Zaatakował szybko, niemal odruchowo. Czarnuch stał za daleko, by Alan zdążył dobiec do niego. Nim miałby go w zasięgu ramion murzyn zdążyłby pociągnąć za spust, w dodatku skracając dystans Mello zwiększał pewność trafienia. Ten wariant odpadał, jak i czekanie jak jakaś bezwolna ciota na strzał. Jedynym rozwiązaniem był rzut nożem. Pozycję do rzutu miał fatalną, ale nie miał wyjścia, to murzyn ustalił reguły gry. Błysnęła stal, gdy wyrzucone ostrze pędziło w stronę ciemnoskórkowańca. Zaraz potem padł strzał, ale dzięki szybkiemu atakowi Alana niezbyt celny. Kula jedynie drasnęła Mello rozrywając kombinezon na lewym ramieniu i parząc skórę.

Nawet nie poczuł, bo już się zerwał na nogi i pędził, by starcie rozstrzygnąć pięściami i omal nie przypłacił tego życiem. Przeciwnik zdążył wyciągnąć swoją kosę i tnąc na odlew zranił go w pierś pozostawiając długą, ale niezbyt głęboką ranę.
Alan chwycił za ramię z nożem i pięścią uderzył w zranioną rękę. Murzyn zawył próbując uwolnić dłoń z nożem, ale Alan skoro już raz udało mu się pochwycić drania, nie zamierzał go wypuścić. Czarnuch próbował zaatakować z bańki, ale trafił tylko w ramię. Przez chwilę się szarpali, jakby spleceni w morderczym tańcu, gdy wreszcie Mello po dwóch mocnych ciosach w ranę podciął nogi murzyna i obaj przewrócili się na podłogę. Alan założył dźwignię na ramię, w którym czarnuch trzymał nóż jednocześnie nogę zakładając na jego szyję.

W tym momencie dupa murzyna była już jego. Starczyło docisnąć łapę, by wypuścił nóż i nacisnąć nogą, by czarny skurwiel zaczął się dusić. Mello wyszczerzył zęby z wysiłku i podniecenia. Czuł jak jak ciało pod nim napina się w śmiertelnych konwulsjach. Jeszcze chwila i trzask łamanego łokcia oznajmił, że staw tej świni nie wytrzymał narastającego nacisku. Murzyn nawet nie jęknął, ni miał jak mógł tylko charczeć, a biała piana na ustach kontrastowała z jego ciemną gębą, która z każdą chwilą robiła się coraz bardziej szara.

Mello patrzył w jego wybałuszone gały obserwując jak nabiegają krwią, by po pewnym rozkosznie długim czasie stać się puste i martwe. Murzyn zwiotczał niczym szmata. Dla pewności Alan poczekał jeszcze trochę i zwolnił ucisk.

Oparł się o ścianę wypuszczając powietrze z płuc w głuchym westchnieniu ulgi. Zmęczył się trochę. Zapasy były wyczerpujące. Teraz jednak przyszedł czas na nagrodę.
Spokojnie przeszukał kieszenie murzyna. Nikt mu nie przeszkadzał, nikt się dłużej nie przyglądał, to była Gehenna.
Oprócz noża i dwupału trafiło mu się parę fajek, jakieś duperele i cztery naboje. Załadował broń i podszedł do trafionego zero. Tu była bida z nędzą. Jakiś szpikulec i tabletki. Cholera wie na co, ale nie miał zamiaru wybrzydzać. Zabrał wszystko. Przez chwilę nawet się zastanawiał, czy nie zabrać łachów któregoś i nie przebrać się, ale truposze nie były w jego rozmiarze. Jeden za mały, a drugi za duży.

Zapalił zdobycznego papierosa. Nic tak nie smakowało po walce jak tytoń. Pomimo ran czuł się z dwururką, dwoma nożami i kastetem jak panisko. Ruszył korytarzem bez żadnego celu. Podświadomie kierując się do sekcji rippersów. Po krótkim zastanowieniu postanowił pójść w miejsce, gdzie fiut w błazeńskiej czapce wyznaczał miejsce startu wyprawy, na którą nie zdążył. Może już wrócili. Może wróciła już Spook. Po tak pracowitym dniu czuł, że należy mu się małe rżniątko na zakończenie. A jak nie Spook, to może Lolipop? Alanowi nie robiło, to w zasadzie wielkiej różnicy.
 
Tom Atos jest offline