Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2011, 23:21   #125
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
AKT DRUGI

Scena czwarta

(Cela Wieszcza. Szekspir ogląda naścienne grypsy i bazgraniny. Z korytarza słychać wiernych)


SZEKSPIR

Betel... Kim jesteś człowieku? Człowiekiem,
wszak, prawda? Skoro Bóg cię stworzył... Nic to.
Zagadka na później musi poczekać.
Oto nadchodzi świta Wieszcza... Ależ
to twarze sprzed kantyny objawienia.
Niedoszłe ofiary proroctwa. Przeze
mnie i mego rumaka ocalone.
Przeznaczenie więc znów z człowieczych trudów
kpi. Widzisz mój drogi murzynie? Aura
ta sama. Ten sam fetor krwi wisi tu
w gęstniejącym powietrzu. Nadal pragniesz
ich ratować? Och. Głupim jestem. Przecież
ty nic nie możesz! Obserwuj więc swymi
zlęknionymi oczkami, bo zamierzam
być świadkiem tego co stać się musi.


WIERNI

Panie! Panie!
Ośmielam się
Zaśpiewać Tobie
Trwożny hymn...


SZEKSPIR

Czy
to psalm? Akt dla jednego tylko widza?
Ostatni przejaw ducha. Posłuchajmy
zatem.


WIERNI

Tam, w owym sanktuarium, jest księga,
A w księdze tej spisano
Nieskończone szeregi
Wszystkich dni ludzkiego żywota.

Tam zapisano:
Krajów pustoszenie, ludów wyniszczanie,
I obcych wojsk masakry,
I królów mordujących
Wraz z końmi ich i wozami,
Jeźdźcami i bronią,
Z berłem w dłoni;
I jadowitych tyranów,
Okrutnym kolcem
Przeszywających głęboko serce niewinności...


SZEKSPIR

Zaiste. Rytm w tym żaden, a i forma
pusta. Ale w sercu czuję coś takiego....
nieprzyjemnego. Coś co sprawia, że ciąg
dalszy poznać muszę. By zaspokoić
ciekawość? Czy by strach przed niepoznanym
obnażyć?


WIERNI

...
Ziemię rozpękłą,
Która siarczystą paszczą
W ciemność dymiącą
Ojca, dzieci,
Matkę, niemowlę,
Boleśnie rzężących,
Śmiertelnie skowyczących,
Wchłaniała.

Tam zapisano:
Ojcobójstwo! Bratobójstwo!
Niemowląt uduszonych siność!
Okrutnie! Okrutnie!
I talerz soczewicy z domieszką
Trucizny zżerającej trzewia...


SZEKSPIR

Słucham i lękam się. Lękam się ruszyć
nie mogąc. Bo gdy krok zrobię to w słowa
te wpadnę... A wpaść w nie nie chcę. Bo każde
słowo... w Słowo zdaje się przemieniać. Co
powiedzą to widzę... Coż to za straszna
moc???


WIERNI

...Tam zapisano
Wieszcza Gabora śmierć na krzyżu!
Syna bożego śmierć na krzyżu!
Baranka bożego na tronie, śmierć na krzyżu!

By zbawić cały świat,
Rozkoszą anielską obdarzyć
Swoich wiernych -
Serafinów, Cherubinów
Podziw oniemiały
W rozległych obszarach niebios -
Milkną głosy harf
Ledwie dyszy świat wokół sanktuarium.

Zachwyt - zachwyt
Nad dziełem Syna,
Który zbawia
Upadły okrutny ród.

(wierni zaczynają kolejno odbierać sobie zycie)


SZEKSPIR i WIERNI

Tam zapisano:
Ten, który skonał, Wieszcz Gabor,
Który w podłej celi strząsnął z siebie śmierć!
Wystąpi w boskiej potędze wszechmocy!
By, żywym - żywym będąc,
Zawołać kiedyś do ludzkiego prochu:
Wróćcie, dzieci ziemi!


***

- Słowa to wielka broń - w myślowy dialog włączył się ktoś jeszcze. Ktoś kogo myśli nie miały w sobie ani trochę chaosu. Ktoś kto żył w swoich myślach. Pastor od razu poznał Szekspira - Bardzo wielka. A tyś nawet demiurgiem nie jest skoro swobody pragniesz... Co więc oferujesz swoim Arielom, Prospero?

- Wolność. Wolność i życie. Życie na wolności. Nielicznym. Wybranym. Reszta posłuży mi jako .. tkanka. Jako... kolonia.
Nawet w myślach trudo było zrozumieć intencje istoty. Ale widzieli obrazy. Ciała ludzkie w groteskowy, prawie bluźnierczy sposób połączone ze sobą. Zmienione w żywą, pulsującą narośl na ścianach. Ścięgna, żyły, mięśnie, tkanki, kości - wszystko połączone, jak jeden amorfczny., pulsujący organizm.

Szkutnik zamknął oczy, a jego myśli przez chwilę... oszalały. Zwarte logiczne zdania przeszły w migający w błyskawicznym tempie dopaminowy roller-coster.
- Zbawienie... Ziarna od plew... demon... błąd.. fałszywy prorok... prorok... wąska ścieżka... ucho igielne... żal i zgrzytanie zębów... ekscytacja-żal... kara za grzech... gehenna.. zmartwychwstanie... wąska ścieżka... kto nie pójdzie za mną nie będzie... zbawienie... Słowo... ziarno jest Słowem... - ciąg skojarzeń zaczął płynnie przechodzić najpierw w migoczące chaotycznie obrazy o treści religijnej, potem w czyste geometryczne formy i równania, które z kolei zaczęły przechodzić w schematy korytarzy Gehenny. -... kara, wina, sens.. CEL... - myśli abstrakcyjne utonęły w nieświadomości ponownie uwalniając aparat "mowy". Zapadła chwila milczenia, po czym Jakub odezwał się na głos - Czy każdy kto usłyszy Słowa i przyjmie je, będzie żył?

- Będzie żył we mnie - zapewnił głos w głowie. - Ja jestem ciałem i słowem. Kto we mnie uwierzy, żyć będzie. Kto nie uwierzy lub mnie odrzuci umrze w cierpieniu. Albowiem jam jest panem twym, który za zbrodnię każe, za pokutę nagradza.

Pastor cofnął się o krok, zostawiając Szkutnika w celi. Obrazy były... Zdawały się być prawdziwe. Jakby nie były tylko obrazami, a faktem. Prawdą o Gehennie. Serce mu łomotało gdy widział fragmenty ciał. Dostrzegł gdzieś czaszkę, swoją czaszkę… Wolność. Za cenę życia innych… To zło. Straszne zło. Ale więźniowie są źli. Kto przez tych kilka lat mógł powiedzieć o sobie „nie zasługuję na taki los” i nie mylić się? Bezosobowy głos bestii obiecywał… nie… oznajmiał. I pytał. Gdzie chcesz być? We mnie, czy ze mną? We mnie, czy ze mną?
- Jakie słowo – zapytał głośno i z wahaniem – należy zanieść?

- Moje posłanie. Zabijajcie, w moim imieniu tych, którzy nie krzyczą mego imienia. Ja jestem, który jestem. Nazywaj mnie Shamhayell. Władca Zatrutych Myśli.

Gonitwa myśli Szkutnika zatrzymała się jak ucięta nożem, przez chwilę przysłuchiwał się werbalno-mentalnej wymianie zdań.
- Zaprawdę jesteś Ciałem i Słowem. Problem w tym, że twoje Słowo nie ma treści, a twoje Ciało to mięso na ścianach. Nie jesteś nawet cieniem tego, za kogo próbujesz uchodzić. Życie w tobie wydaje mi się równie przygnębiające co śmierć w cierpieniu. Czy to naprawdę wszystko co masz do zaoferowania? - w jego głosie nie było słychać gniewu czy nawet oczywistego w tej sytuacji strachu, raczej jakiś dziwny smutek i rozczarowanie.

- Co robisz? - syknął jękliwie Pastor - Prowokujesz go!

- Ktoś, kto twierdzi, że jest który jest, nie powinien bać się prawdy. Staram się wprowadzić do rozmowy trochę realizmu. - Szkutnik odwrócił głowę w stronę współwięźnia. W jego oczach było coś, co zależnie od punktu widzenia można by nazwać fanatyzmem, natchnieniem bożym, lub czystym szaleństwem. - Rozejrzyj się dookoła Poeto. Przyjrzyj się dokładnie. Czy TAKIE zbawienie cię urządza? TAKA wolność? - po czym jego usta złożyły się w bezgłośne “uciekaj stąd durniu!”

- Chcę! Wierz mi, że chcę - odpowiada głośno Pastor na nie wypowiedzianą radę - Ale nie mogę! Nie zrozumiesz... A on żąda! Co zrobi jak mu odmówimy???

- Osobiście bardziej obawiam się co zrobi, jeśli się zgodzimy. - mruknął posępnie Jakub, a potem... a potem najzwyczajniej w świecie wszedł do celi Wieszcza, usiadł po turecku na samym jej środku zwracając się twarzą w stronę jej wylotu. W myślowej przestrzeni rozbrzmiała modlitwa do Archanioła Michała.

- Oni nie byli warci wolności. Osądzeni, Ukarani. Budulec. Zwykła karma. Ponieście słowo tym, którzy uwierzą. Aż urosnę. Urosnę w siłę. A wraz ze mną i wy. Daję wam ochronę. Daję wam wybór. Mieliście siłę, by mi się sprzeciwić. To znak, że jesteście tymi, za których was wziąłem.

- Powiedz nam kim jest Betel - znowu w myślowym dialogu skrystalizowało sie klarowne żądanie.

- Betel. Miasto. Betel. Ziele, które odurza. Bet El. Dwa słowa. W jedności. Jedność. Rozdzielona. Szukasz tego, co jest prawdą i co jest zarazem kłamstwem. Szukasz Praprzyczyny. Pojęcia. Szukasz Betel.

- Miasto, ziele, słowa… Mówisz, o Prospero jak więżący nas tu machinator. Pojęcia wyrwane bezlitośnie z formy żywego dialogu i rzucone bezwładnie w powietrze. A tymczasem kadłub twój obmierzły, pokrywa ściany, na których swe myśli zapisywał Wieszcz. Wiesz, że w myślach tych wizerunek jest zapisany. Twarz równie obca co znajoma każdemu. Twarz, która zalęgła się w umyśle tego dzięki któremu masz cielesną powłokę. Rzeknij nam więcej niż garść niedopowiedzianych ścieżek do nikąd.

- Żądasz wiele, w zamian nie dając niczego. Przysięgnij mi wierność, a dowiesz się wszystkiego. Z czasem, kiedy stanę się większy, więzienie nie będzie miało przede mną tajemnic. Tak się stanie. Na razie jednak ma tajemnice przed wami.

Krótka medytacja pozwoliła Jakubowi znaleźć w końcu odpowiednie słowa. Człowiek siedzący pośrodku wypełnionej mięsnym koszmarem celi otworzył usta i przemówił.

- Shamhayellu. Twój Pakt jest nie do przyjęcia z tych samych powodów, dla których możesz ze mną rozmawiać, z tych samych, które sprawiły że mnie tu wezwałeś. Wewnętrzna siła ma swoje źródło daleko za Gehenną... daleko poza materią. Sam nie rozumiem jak działa. To tajemnica... nieskończone pokłady tajemnic... Misterium. Żeby działało potrzebne są Reguły. Postępowanie według Słowa innego niż twoje. Zachowania Ciała poza twoim. W innej Istocie. "W tobie" będę tylko karmą. Materialną, czy duchową... bez różnicy.
Nie mogę uczynić cię większym, nie niszcząc siebie. Mogę jednak spróbować cię poznać. Zostać tutaj i patrzeć. Wymieniać myśli. Zrozumieć twoją naturę i nauczyć cię czegoś o swojej. Wtedy byćmoże znajdziemy sposób współpracy. Wyjście z więzienia dla obu... gatunków.


- Zwariowałeś??? - Pastor chciał wejść do celi za Szkutnikiem, ale przekroczenie progu z ociekających osoczem wiązadeł bylo jak świadomy skok w przepaść - Słyszaleś co mówił! Wchłonie cię!

Demon jednak nie robił niczego. Nie przekazywał też już żadnych myśli. Czekał. Luźno zwisające w losowych miejscach ściany, gałki oczne łypały wprost na Pastora

- Czy możemy już iść? - spytał nie wiedzieć kogo...

- Gdyś powiedział Prospero, "nieście me słowo" - w końcu w myślowej ciszy dało się posłyszeć ponownie Szekspira - Gdyś krzyknął "wolność"... Ty zrodzony ze sztuki tak duchowo krwawej, że bez jednego widza na końcu pozostającej... Ty, w którego akcie stworzenia miałem już swój werset. Od razu pomyślałem: Jest! Oto on. Dotyk losu na końcu nici przeznaczenia! Potem jednak Władco Zatrutych Myśli... sam tę myśl zatrułeś. Rzekłeś "zabijaj" a ja samym słowem tylko się param. Rzekłeś "we mnie", a stanowisz ledwie ziarno mięsnego piasku w klepsydrze Gehenny. I rzekłeś na sam koniec "nie wiem". Niedemoniczne są twe żądania i niemagiczne fortele. Niczym górski olbrzym pragniesz tylko strawy oszczedzając wyłącznie jej dostarczycieli. Rozczarowujące to tak samo jak ludzka złość, której nażarłeś się karmiąc mięsem człowieczym, a którą teraz stłumić będziesz musiał by się nie pogrążyć w ludzkich przywarach i nie wchłonąć żadnego z nas.

Pastor wiedział, że nie może oczekiwać wiele od swego towarzysza. Wiedział, że będzie źle. Łomot serca jaki teraz czuł utwierdził go w przekonaniu, że wcale się nie rozczarował.

- Już dobrze mój Murzynie. Chodźmy stąd.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 30-09-2011 o 23:25. Powód: *Za psalm wiernych posłużyły fragmenty Ksiąg czasów Friedricha Horderlina
Marrrt jest offline