Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2011, 21:47   #4
Lechun
 
Lechun's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skał
Antonin Kandera wieczór rozpoczął nie inaczej niż zwykle. Po przebudzeniu z letargu, przeciągnął się. Nie musiał tego robić, ale jednak to robił. Dlaczego? Po prostu uwielbiał te chwile, gdy przy pomocy małych gestów mógł się poczuć jak zwykły, nic nie znaczący śmiertelnik. Nie musiał też zapalać światła, ale i tej małej przyjemności nikt mu nie odebrał. Założył okulary z zerowymi szkiełkami na nos(podobno dodają mu uroku intelektualisty) i dopiero po tym rytualne leniwie zwlekł się z łóżka.
- Dobry wieczór, moja droga... - mruknął wręcz zalotnie do pięknej blondwłosej kobiety znajdującej się na drewnianym krześle obok łóżka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że owa piękność została zredukowana do pozbawionej oczu i języka głowy umieszczonej w wielkim słoju z octem. - Jak Ci minął dzień?
Zresztą, kobieca głowa nie była osamotniona w sypialni stylizowanej na dom Eda Gleina. Na stole stał słój z głową młodego mężczyzny, kolejny stał na regale z książkami o tematyce okultystycznej(gdzie tytuły prawdziwych znawców tematu przeplatały się z dziełkami paranaukowców, którzy nawet nie ocierali się o prawdę) i figurkami przedstawiającymi afrykańskich bożków.
Obok łóżka, na szafce nocnej stała lampa, której abażur został wykonany z ludzkiej skóry, z tego samego materiału zostało też wykonane obicie jedynego fotela w pomieszczeniu. Na ścianach wisiały maski wykonane z ludzkich twarzy, natomiast na biurku(które bardziej przypominało biurko stolarskie, niż zwykłe, gabinetowe) leżały cztery czaszki. Prawdę mówiąc, jedynym normalnym meblem, było duże łóżko znajdujące się pod zasłoniętym grubym kocem oknem. Antonin odsłonił je, by przez chwilę napawać się wieczornym krajobrazem miasta, które od 50 lat było jego domem.

W końcu postanowił się ogarnąć i zrobić cokolwiek, bo zupełna stagnacja już mu się znudziła. Wyszedł więc z sypialni i zamknął za sobą drzwi na klucz. Podszedł do regału, którego półki wręcz uginał się pod ciężarem książek popularnonaukowych, albumów popularnych plastyków i przycisnął go(o ironio!) "Drakulą" Brama Stokera. Salon, który wyglądał jak żywcem wyciągnięty z czasów świetności pop-artu, wyglądał, jakby go zaprojektował sam Andy Warhol. Kandera zatrzymał się i krytycznym okiem rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Trzeba będzie coś dokupić. Słyszysz, Alice? - powiedział głośno w stronę zamkniętego pokoju. - Później coś ładnego wybierzemy.

Ubrawszy się w zwykłe jeansy i białą koszulę, złapał za swojego uniwersalnego pilota i włączył wieżę stereo. Rozsiadł się wygodnie na kanapie z kieliszkiem wina w ręku i z zamkniętymi oczami wsłuchiwał się w kojący głos Franka Sinatry.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8L1sg7RImyM&feature=related[/MEDIA]
Dopiero, gdy muzyka się skończyła, westchnął cicho i podszedł do telefonu, by odsłuchać pocztę głosową.
- Masz cztery nowe wiadomości. - rozległ się nieprzyjemny głos automatycznej kobiety. - Wiadomość pierwsza: Dzień dobry. Telekomunikacja pragnie przypomnieć, że termin opłaty za telewizję i telefon kończy się za dwa dni. Liczymy na uregulowanie wpłaty i mamy nadzieję, że jest pan zadowolony z naszych usług. BIIIIIP. Wiadomość druga: Chcesz wygrać nowy samo... - zniecierpliwiony Toreador nawet nie wysłuchiwał wiadomości do końca. Po prostu ją skasował. - Wiadomość trzecia: Cześć, Antonin... Tutaj Janna. Potrzebuję Twojej pomocy, wrócił mój były... Groził mi. Nie wiem, co robić. Zadzwoń, gdy tylko będziesz mógł.
- Cholera. - mruknął pod nosem, drapiąc się po głowie. "No nic, trzeba będzie się tym zająć, nim ten psychol czegoś nie zrobi." Wampir mimowolnie spojrzał na zdjęcie Janny stojące obok telefonu.

W sumie nie wiedział, co czuł do tej dziewczyny. Na pewno nie miłość, bo minęły lata, gdy ostatnio mógł śmiało powiedzieć, że gokoś pokochał. Jeśli kiedykolwiek. Ale lubił ją. Uwielbiał spędzać z nią czas, rozmawiać z nią na setki różnych tematów, albo nawet i bez żadnego tematu. A i ona go lubiła, mimo dziwnego stylu życia, mimo licznych kłamstw i wymówek. Rzecz jasna, z oczywistych powodów nigdy nie zaprosił jej do domu, ale ona to rozumiała. W końcu paskudni sąsiedzi to nic przyjemnego... Antonin czuł się przy niej prawie jak zwykły śmietelnik. I kto wie, może nawet powie jej kiedyś prawdę, łamiąc jedną z Tradycji? A może nawet ją przemieni. Któż to może wiedzieć...
Rozmyślania o przyjaciółce(zabawne, chyba jedyna śmiertelniczka, której nie okryślał mianem bydła, a tu jeszcze ją awansował do rangi przyjaciółki) przerwał mu automat, który, jak się zdawało Kanderze przybrał nico złośliwszy ton niż zwykle.
- Wiadomość czwarta: Naszym życzeniem jest spotkać się z Panem dzisiejszej nocy o godzinie 23:00 w Elizjum.
- Co, do cholery? - zapytał Wampir, jednak telefon uparcie milczał. On, który starał się trzymać z dala od wszystkiego, co mogłoby mu zaszkodzić, nagle dostaje wezwanie do Elizjum. A mówiąc o Elizjum "centrum nie-życia wszystkich wampirów z okolicy" nie mijało się z prawdą, przynajmniej w jego miewaniu. Spojrzał na zegarek, miał jeszcze trochę czasu, jednak wolałby się nie spóźniać. Założył więc buty i płaszcz, obwinął szyję szalikiem i wyłączywszy wszystkie urządzenia wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Wrócił się tylko na moment, by wziąć sztylet, który schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza.

Na klatce schodowej spotkał jedną ze starszycg sąsiadek, panią Petrackową.
- Dobry wieczór! - przywitała się z usmiechem na pomarszczonej twarzy. - Zdrowo pan dzisiaj wygląda.
- A dziękuję. Ale proszę mi wybaczyć, śpieszę się. - odparł tylko, zaglądając do skrzynki pocztowej. Jeden list. Poznał go - to ten sam, który wysłał Annie, swojej Matce. Nawet nie odwarty. Wsunął go więc do kieszeni i wyszedł z kamienicy.

Przed kamienicą stał jego nowy samochód, czerwony citroen c5.

- Cześć malutki. - powiedział do niego czule, otwierając drzwi i wsiadając do środka. Otworzył schowek na rękawiczki, by sprawdzić, czy jest tam jego broń. na szczęście, beretta 92 była na swoim miejscu.
***

Do Elizjum jechał naokoło. Nie chciało mu się jechać do celu najprostszą drogą z prostej przyczyny: dla samej radości jazdy. Po drodze zauważył Audi Szeryfa, jednak nie zareagował na niego w żaden sposób. Nie miał żadnego interesu do Czarnego, więc równie dobrze mógł nawet samochodu nie zauważyć. A i ten nie dał po sobie poznać, że w chwili obecnej bardzo potrzebuje antoninowego towarzystwa. Pojechał więc dalej, po drodze zahaczając o kwiaciarnię, gdzie nabył bukiet kwiatów wszelakich dla Janny. Bez dalszych przystanków i niezwykłych przygód zawitał wreszcie pod Elizjum. Zostawił w samochodzie sztylet i bez słowa wkroczył do budynku.
O dziwo, Toreadora nie powitała Elena. Nie powitał go nawet żaden wampir. No cóż, najwidoczniej zaproszenie było od samego księcia. Ale ghoula, który wyszedł mu na przeciw, poznał od razu. Ten cały artysta.
- Gdzie jest Twoja pani? -postanowił zapytać.
- Elena wyjechała cztery dni temu tutaj nic się nie miało dziać... - ghoul wydawał się zaskoczony całą sytuacją - Spotkanie odbywa się w sali Imresjonistycznej. Tędy proszę. - dodał, jakby zapominając, że Antoni nie gościł tu po raz pierwszy.
Trudno. Gdy wróci, pozdrów ją ode mnie. I wiem, gdzie mam iść. - odpowiedział wampir, tracąc zainteresowanie śmiertelnikiem.
- Ależ tak, oczywiście.
Antoni nie oglądając się już na nic, wkroczył do sali, by stanąć obok Aljura. Najpierw skinieniem głowy powitał księcia, później każdego z osobna. Podczas całej przemowy nie odezwał się ani słowem. Miał dziwne wrażenie, że równie dobrze mogłoby go nie być i że nie tylko on ma takie odczucie.
 

Ostatnio edytowane przez Lechun : 02-10-2011 o 22:11.
Lechun jest offline