Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2011, 22:46   #8
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Były dwie siostry: noc i śmierć
Śmierć większa, a noc mniejsza
Noc była piękna jak sen, a śmierć
Śmierć była jeszcze piękniejsza.

Ballada o dwóch siostrach
K. I. Gałczyński




Pozornie niewinnym ciałem młodej kobiety, która już nigdy nie miała się zestarzeć, przeszedł dreszcz, tak jak każdego wieczoru, kiedy słońce uciekało za horyzont, a pomarańcz nieba ustępowała nocy. Długie kosmyki jasnych, blond włosów okalały piękną martwą twarz, tworząc swoiste dzieło sztuki. Wydawało się to być zjawiskiem wiecznym i nieskończonym aż do czasu, gdy pewna nienaturalna siła, pochodząca być może od diabła, a może i Boga wprawiała w ruch zastygłe ścięgna i mięśnie, a powieki rozchylały się.

Adela za każdym razem lubiła jeszcze chwilę zatracać się w reminescencji requiem balansując pomiędzy życiem i śmiercią, lecz tym razem nie trwało to tak długo, jak zazwyczaj. Szybko postanowiła wstać, mając wrażenie, że coś się nie zgadza w mieszaninie zapachów i dźwięków.


Ześlizgnęła stopy na podłogę dochodząc do wniosku, że mniej intensywny zapach Andreja oraz brak hałasu, który zwykle nieustannie wokół niego rozbrzmiewał wskazują na to, że musiał po prostu gdzieś wyjść. Wampirzyca poczuła się lekko urażona, myśląc, że mógł ją o tym wcześniej poinformować, ale uznała, że bardziej jej się nie podoba nie sama w sobie jego nieobecność, lecz zaskoczenie z nią związane i nie ma czym się emocjonować.

Rozsunęła zasłony i otworzyła na oścież okna inspirując się deszczowym, majowym powietrzem, po czym zsunęła z siebie jedwabną koszulę nocną i wkroczyła do łazienki, by rozgrzać kości gorącą wodą. Po skończonym prysznicu usłyszała kliknięcie windy. Doszła do wniosku, że być może wrócił jej współlokator.

***

Andrej zdjął płaszcz, zawiesił na wieszaku i wyjął z torby zawieszonej przez ramię schludną, białą kopertę.

- Witaj, Adelo. Mam nadzieję, że dobrze spałaś...? - na końcu wypowiedzi intonacja się nieco podwyższyła, nieznacznie, lecz wystarczająco, by zostawić wrażenie pytania.
- Ty mi powiedz - mruknęła zirytowana. - Gdzie byłeś?
- Wybacz mi...
- Nie przesadzaj, nic się nie zdarzyło... Po prostu mnie poinformuj o tym następnym razem - westchnęła. Podeszła do szafy i zaczęła się ubierać do pracy w swój uniform pielęgniarki.
- Przyszedł do ciebie list.
- List? Od kogo?
- Od Mariusa Klicka...
Jęknęła.
- I jesteś pewny, że to ja jestem adresatem, tak...? Pokaż mi go.

Szybko otworzyła kopertę przecinając ją wzdłuż dłuższej krawędzi paznokciem, wyjęła kartkę i zaczęła czytać.

Naszym życzeniem jest spotkać się z Panią dzisiejszej nocy o godzinie 23:00 w Elizjum.


Pod spodem widniał zamaszysty podpis Mariusa, księcia von Schogonborg.
Adela chwilę się przy nim zatrzymała, lekko pocierając go kciukiem. Wydawał się nieco zbyt... dokładny? Zbyt wyraźny...? Adela jeszcze chwilę się mu przypatrywała, po czym sprawdziła datę wysłania listu upewniając się, że „dzisiejsza noc” jest dzisiaj.

Wróciła do szafy, zdjęła czepek pielęgniarski, po czym zaczęła szukać czegoś elegantszego.

***

Andrej umiał całkiem dobrze prowadzić, ale Adela za każdym razem widząc człowieka za kierownicą swojego samochodu czuła niepokój i unikała takich sytuacji. Wolała nie dopuścić do scenariusza, w którym coś nagle zacznie go swędzieć, poskrobie się, trafią w drzewo, a ona skończy jako kupka popiołu.

Dlatego wolała bardziej polegać na własnych umiejętnościach i skierowała samochód w stronę szpitala, pod którym się zatrzymała. Wysiadła z maszyny rozkazując Andrejowi jej nie opuszczać.

Recepcja, jak zwykle, była obsługiwana przez dwie japońskie imigrantki. Cały czas odnosiły się do wszystkich z nigdy niegasnącym entuzjazmem zarezerwowanym dla osób bez prawdziwych problemów, i Havel wielokrotnie się zastanawiała się jak to możliwe, że dyrektor w ogóle je zatrudnił. Nie roztaczały ani trochę wrażenia profesjonalistek, a ta mniejsza na początku swojej pracy była dopiero w trakcie nauki czeskiego. Adela nigdy nie mogła spamiętać ich imion, dla niej brzmiących zupełnie tak samo, a na dodatek niespecjalnie ją to interesowało.


- Adelcia, witaj, złotko! - jedna z nich podskoczyła i zaczęła machać rękoma. W połączeniu z azjatyckim akcentem wyglądało to komicznie.
Adela nie skomentowała codziennego rytuału, przez który przechodziła każdego dnia.
- Muszę dzisiaj wziąć wolne.
- Rozmawiaj z kierowniczką - Azjatka pokręciła głową i wydęła policzki. - Nie wróżę ci powodzenia... Sama dzisiaj próbowałam się stąd wyrwać. Przyjeżdża dzisiaj do mnie kuzynka z maleńkim Nobuyukim, nie uwierzysz, wczoraj podobno maluszek bez zająknięcia wyrecytował...
Havel stłumiła warknięcie.
- Później ci o tym opowiem - zająknęła się, po czym skierowała Adelę do gabinetu kierowniczki.

***

- O. Mój. Boże - niższa z Japonek starannie artykułowała każde słowo. - Kochana, jak ty to zrobiłaś?!
Adela nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Trzeba mieć to coś, prawda...?
Druga zaczęła się zastanawiać, dlaczego ona nie ma tego czegoś.
Zza rogu korytarza wybiegła kierowniczka:
-Adelko, nie zapomnij ucałować ode mnie każdego szczeniaczka z osobna! To wspaniałe, że zapisałaś się na wolontariat! Dużo buziaczków! - pomachała, po czym zastygła w bezruchu wgapiając się z uwielbieniem w wampirzycę.
- Słyszysz, Chiyoko?! - głos recepcjonistki zbliżył się do szeptu. - Nawet nasza szefowa jest pod wrażeniem tego, jak Adelcia udziela się charytatywnie... Chciałabym być taka jak ona...
Chinatsu pokiwała głową ze zrozumieniem.
Adela uznała, że tyle prania mózgów starczy jak na jeden dzień i czym prędzej opuściła szpital w akompaniamencie zawodzącego chóru jęków i błagań, by z nimi została.

***

Wampirzyca spokojnie skręciła na zakręcie i jechała dalej prosto dochodząc do wniosku, że na miejsce przybędzie parę minut przed czasem i nie musi się specjalnie spieszyć.
- Adela... ale nie robisz tym kobietom jakiejś... krzywdy tak nimi sterując? - Andrej wykrztusił niepewny, czy pytanie jest na miejscu.
- Tobie jakoś nic nie jest, więc im też nie będzie - skwitowała. - I nie przeszkadza się kierowcy w trakcie jazdy.

Zatrzymała się pod fasadę galerii Visio, po czym podeszła z Andrejem do drzwi, które otworzyły się, zanim zdążyła zapukać.
W przejściu stał i spoglądał na nią z góry wysoki szatyn, ghoul Eleny. Nieco bledszy niż zwykle.
- Miroslav, witaj! - Adela posłała mu ciepły uśmiech i delikatnie cmoknęła w policzek. - Coś się stało?
Zmarszczyła lekko brwi ze zdziwienia widząc, jak ręce chłopaka drżą ze zdenerwowania.
- Właściwie nie. Pani również na spotkanie? - zapytał zdziwiony.
- Skoro tu jestem, to raczej tak. Nie pytaj głupio. Czy Andrej może ze mną wejść?
- Nie wiem w jakim celu przychodzi pani do Elizjum - odparł. - Być może po prostu podziwiać sztukę. Na spotkanie z księciem nie może wejść.
Adela przez chwilę sprawiała wrażenie, jakby przestała go słuchać i nad czymś się zastanawiała.
- Czekaj... co to znaczy „pani również na spotkanie”? Myślałam, że jest to osobiste zaproszenie... Ktoś jeszcze oprócz mnie je otrzymał...? - powiedziała, po czym chwilę poszperała w torebce, znalazła kopertę, po czym przystawiła jej zawartość ghoulowi pod nos. - Czy teraz mogę zobaczyć się z księciem? - dodała spokojnym tonem.
- Pani może się zobaczyć z księciem, Andrej nie - odparł sucho, po czym kontynuował. - Książę zaznaczył, że oczekuje osób, nie osoby; stąd moje założenie.
Adela zastanowiła się jak to możliwe, że Elena wybrała sobie za ghoula człowieka tak sztywnego i pozbawionego krzty humoru.
- No dobrze, nieważne - ściągnęła torebkę, po czym podała ją Andrejowi. - Czekaj na mnie w samochodzie. - A ty prowadź, Kolous - mruknęła. - Rozumiem, że jestem pierwsza, skoro swoje założenie podpierasz jedynie na wytycznych księcia...?
- Niestety nie, jest pani trzecia - uśmiechnął się delikatnie.
- Mogłeś od razu powiedzieć, że przede mną wprowadziłeś dwie osoby - odgarnęła włosy za ucho. - I mam dla ciebie radę na przyszłość: nie informuj każdego przypadkowego człowieka wchodzącego do galerii o spotkaniu, jeśli nie wiesz, kto został zaproszony. Gdybym nie była, właściwie przypadkiem dowiedziałabym się, że nie dość, że jakieś ma miejsce, to jeszcze, że gospodarzem jest sam książę.

Kolous zamilkł.

***

Adela podążyła za ghoulem do pomieszczenia, w którym czekała już wcześniej wspomniana dwójka. Zamierzała zapytać się ich, czy wiedzą może co ma być tematem spotkania, ale uznała, że atmosfera nie jest sprzyjająca rozmowom i za chwilę i tak przekona się sama z pierwszej ręki.

Sama w sobie sala wydawała się być przygotowana przez osobę, która albo się bardzo spieszyła, albo była wyjątkowo niestaranna. Pomyślała, że to kolejny gwóźdź do trumny Kolousa, wbity przez jego niedbałość, i że ten chłopak nie skończy dobrze. Nie, żeby jej to przeszkadzało.

Jedyne dwa fotele były zajęte, jeden przez księcia, drugi przez Augustusa. Cicho stanęła obok dochodząc do wniosku, że nie oczekuje wielkich kurtuazji, zwłaszcza od księcia o wyższym od niej statusie, ale mimo wszystko od mężczyzn w garniturach, zwłaszcza wychowanych w dawnych czasach, powinno się czegoś wymagać.

Skoncentrowała się na księciu, który rozpoczął swoją przemowę dopiero wtedy, gdy sala się zapełniła. Po chwili uznała, że jeżeli nie uda im się złapać mordercy, nie będzie rozpaczać, gdy władze z Pragi przybędą i odbiorą Mariusowi władzę. Może wtedy księciem zostanie ktoś, kto nie będzie cały czas poza granicami miasta. Dla Adeli to był właściwie cud, że przez cały ten czas nie znalazł się nikt dostatecznie odważny, kto podczas jego nieobecności ułożyłby sprawy w Pilznie po swojemu.

Zastanowiła się też, czy książę naprawdę musiał prosić o pomoc aż tak duże grono niezaufanych wampirów, z czego na pewno któryś przekaże dalej informację o pogwałceniu Maskarady i wkrótce w Elizjach w całych Czechach, jak nie dalej, będzie się przekazywać plotki o niekompetencji pilźnieńskiego Primogenu.

Nawet jeśli sprawa zostanie rozwiązana, nikt o niej nie zapomni, a wtedy stosunkowo łatwo będzie usunąć księcia z tronu. Właściwie nie przeszkadzała Adeli większa swoboda, którą dawała codzienna nieobecność księcia w mieście, ale nie podobało jej się, jak Marius sam nie pilnuje własnego podwórka, a później całą winę chce zwalić na Szeryfa. Poza tym Amanda na tronie, nawet jeśli tymczasowym, to wielka porażka. W ogóle, Amanda sama w sobie to wielka porażka.

Natomiast ta część o wynagrodzeniu, wsparciu i wyposażeniu stanowczo spodobała się Havel. Nie mogła się doczekać obejrzenia zawartości kasety oraz szczegółów, które miały być zdradzone przez Hansa.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 26-01-2013 o 09:05.
Ombrose jest offline