Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2011, 20:26   #101
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Ta’nar słuchała dialogu lekarki z narastającym zdumieniem.Czy ona planowała urządzić sobie piknik z tym facetem? Za co go przepraszała i skąd ta pretensjonalność w jej tonie? Byli parą, facet ja rzucił i teraz lekarka próbuje mu się na powrót przypodobać?
Sytuacja była... niespójna. podobanie jak zachowanie Anniki od dłuższego czasu.
Andorianka podeszła do Lysenki. Dotknęła jego skroni.
- Jest nieprzytomny, prawdopodobnie w śpiączce. Nie cierpi - odwróciła się do lekarki i popatrzyła jej w oczy - Zostaw go Annika, porozmawiajmy. Dobrze się czujesz?
- Wiem w jakim jest stanie, muszę wykonać obdukcję - wyjaśniła spokojnie Annika, nie przerywając dokładnego skanu rany i jej okolic.
Uśmiech na jej twarzy nieco pobladł. Nie miała nic przeciwko normalnej rozmowie, ale... miała nadzieję, że Ta’nar nie będzie się znowu bawiła w jakieś przesłuchania. Poprzednie było bardzo denerwujące.
- Czuję się dobrze - odpowiedziała na pytanie. - Chcesz pogadać o czymś konkretnym? - rzekła spoglądając na Andoriankę znad pacjenta.
- Ignorujesz rozkazy Bel’shira - powiedziała Ta’nar powoli - Nie traktuj moich słów jako zarzutu, mówię, co widzę.
- Nie rozumiem. Jak to ignoruję? Co masz na myśli? - odpowiedziała Annika, spokojnym i zaciekawionym tonem głosu.
- Zostałaś w promie, kiedy rozkazał iść do hangaru. Teraz też byłaś gotowa iść sama do Deckera.
Annika spodziewała się niezupełnie tego, ale mieściło się to w przewidywanych granicach. Przerwała skanowanie Lysenki.
- Nie przypominam sobie, aby Ivar wydawał mi rozkaz pójścia do hangaru. Może wam to rozkazał, po tym jak opuściliście prom... A w sprawie Deckera, to był rozkaz go zbadać. Przez wasze zachowanie stał się wobec nas nieufny, że nawet odmawia poddaniu się badaniom. Przekonanie go do tego, będzie trudne, a przy obecności któregoś z was wręcz niemożliwe. Tak, tutaj jestem skłonna nagiąć jeden rozkaz, aby móc wykonać drugi. Nie moja wina, że między nimi nastąpiła sprzeczność.
- Nie obwiniam cię, stwierdzam fakty – popatrzyła z niepokojem na lekarkę - na pewno dobrze się czujesz? Mam wrażenie, ze rozmawiam z małą dziewczynka, a nie oficerem GF, który powinien mieć jakieś pojęcie o łańcuchu dowodzenia. Skoro przychodzisz gdzieś z kapitanem, to z nim wychodzisz, chyba, że da ci inny rozkaz. To podstawa, ty podążasz a kapitanem, a nie on pilnuje ciebie. Skoro rozkazy są sprzeczne, to przedstawiasz to przełożonemu, a nie wybierasz, który rozkaz zrealizujesz. Co się z tobą dzieje? Dlaczego muszę ci tłumaczyć pryncypia?
- Zaraz. Ty strzelasz do wahadłowca, to ty się zachowałaś jak dziecko, któremu nie dano zabawki. Przyganiał kocioł garnkowi - zauważyła Annika. - I uważasz, że musisz mi coś tłumaczyć? Weź przestań - powiedziała z mieszaniną ironi i irytacji. - I skończ z tymi pytaniami o moje samopoczucie, bo nic ci do tego - zakończyła lekko rozdrażnionym głosem. Annika mogła przypuszczać, że ciągłymi pytaniami o samopoczucie, Ta'nar maskuje swoją niewiedzę. Każdy był by rozdrażniony gdyby zadawano mu to samo pytanie, osobiste pytanie, co dziesięć minut. A może ciągle czepiała się jednego tematu, ponieważ brakuje jej innego i chce udowodnić swoją przydatność.
Tak czy inaczej Annika uważała, że poza łańcuchem dowodzenia, oficer Gwiezdnej Floty powinien przede wszystkim myśleć, a nie ślepo wykonywać rozkazy, czy podążać za przełożonym i czekać na jego decyzje. Pryncypia to przysięga oficerska i prawo Federacji, a nie rozkazy przełożonego. Fakt, że Annika była najstarsza stopniem, był jeszcze inną kwestią. Jej braki pamięci wyrównywały tę kwestię... a jej zdaniem był to bardzo podejrzy zbieg okoliczności.
Ta’nar uśmiechnęła się lekko. Lekarka była wkurzona, a to oznaczało, że Andorianka trafiła. Dodatkowo, Annika zastosowana najstarszy ze znanych uników – zaatakowała, zamiast odpowiedzieć. Ta’nar nie wiedziała jeszcze , co powoduje nieadekwatne zachowania lekarki: czy złe samopoczucie (i niechęć do przyznania się do słabości), czy może coś bardziej poważnego... jak na przykład sabotaż.
Prosty brak zaufania kobiety do ich załogi byłby zrozumiały, ale było coś więcej… Ta’nar zaczęła się zastanawiać, czy może lekarka świadomie torpeduje rozkazy, żeby sabotować ich misję. Niejasne w końcu było, jak znalazła się na statku, sprawiała też wrażenie osoby niemającej pojęcia o procedurach obowiązujących w GF.
Niezależnie od motywów lekarki Ta’nar zdecydowała się nie zostawiać jej samej.
- Technicznie rzecz biorąc – powiedziała – pełnię tu funkcję doradcy. Co oznacza, że mogę zadawać dowolną ilość pytań, szczególnie tych dotyczących samopoczucia członków załogi. Ale nie to jest problemem. Nie ufasz nam i to mnie martwi. Na ten moment mamy tylko siebie i współpraca jest jedynym sposobem na ogarnięcie tej sytuacji. Chyba, że nie zależy ci na tym? – zawiesiła głos, pozwalając pytaniu zawisnąć w powietrzu. Jednocześnie skupiła się maksymalnie, żeby wyłapać emocjonalny odzew lekarki.

To co w pierwszej kolejności pojawiło się w umyśle Anniki, określano mianem facepalm.


Zaraz potem emocje te zmieszały się z irytacją... a może nawet gniewem.
- Niewiele uzyskasz zadając pytania, na które nie dostaniesz odpowiedzi - złośliwie zauważyła Annika. - A poważnie: jeśli chcecie mojego zaufania, to musicie na nie zasłużyć, bo póki co wasze zachowanie, z tobą na czele, sprawiło że jesteście od tego daleko - dodała.
Ta’nar spojrzała na lekarkę uważnie.
- “Niewiele uzyskasz zadając pytania, na które nie dostaniesz odpowiedzi” - powtórzyła słowa Anniki - to miała być złośliwość? Bo w tych przeczeniach zgubił się sens... Ok, grajmy w otwarte karty: dlaczego zostałaś na promie?
- Nie twoja sprawa
- odparła Annika, z trudem powstrzymując się, aby nie pokazać Andoriance języka. - Widzisz już sens? - dodała uśmiechając się... nieco złośliwie.
- Pytanie powinno brzmieć: czy TY widzisz sens swoich słów... - odpowiedziała Ta’nar - nieważne, nie chcesz mówić, to nie. Będę ci patrzeć na ręce. I proszę sobie zapisać w moich aktach, że nie zgadzam się na żadne ingerencje medyczne z twojej strony. Nie ufam ci za grosz bo sądzę, że możesz - świadomie lub nie, tego nie wiem - sabotować statek.
Annika przyjrzała się rozmówczyni. Zazwyczaj ratowała każdego kto był w potrzebie, taki był jej zawód i osobiste przekonania. Jeśli jednak ona tak się zachowywała i nie życzyła sobie ratunku, to lekarka gotowa była dać jej cierpieć. Ostateczne stwierdzenie o braku zaufania i sabotażu pozostawiało tylko jedno do powiedzenia.
- Wzajemnie - odparła Annika.
- Komputer, dopisz życzenie Ta’nar do jej akt medycznych, żadnych ingerencji z mojej strony - poleciła komputerowi.
=/\= Wpisu dokonano.
Uznając “rozmowę” za zakończoną wróciła do badania rany na głowie Lysenki. Ta'nar zajęła się zaś analizą próbek.

Annika wykonała obdukcję. Zakładając że sprawcą był człowiek lub podobny humanoid, mogła stwierdzić że ranę zadano ciężkim przedmiotem, najprawdopodobniej metalowym, długości od 20 do 70 cm.
Ta’nar tymczasem wykonała analizę próbek. Kapitanem musiała być kobieta, około 30 lat, ze znaczną częścią genotypu “wschodniego”, z uzdolnieniami plastycznymi, prawdopodobnie dość labilna emocjonalnie - taka dusza artysty.

Mimo iż kobiety wykonały swe zadania, to atmosfera nie była najlepsza. Jedna nie ufała drugiej i w obawie o podzielenie losu napadniętego Lysenki, każda z nich miała drugą na oku.
Tak dobrana para nie była najlepszym pomysłem. Annika wolałaby być z JiDerem, jedyną osobą która mogła pomóc jej coś sobie przypomnieć. Ta'nar zaś wolałaby... kogokolwiek poza Anniką, z czego Daren byłby najlepszym kandydatem. No, ale cóż mogły zrobić?
 
Mekow jest offline