Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2011, 21:03   #14
Grzymisław
 
Grzymisław's Avatar
 
Reputacja: 1 Grzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znany
Michael wsiadł do Hummera niemal na siłę wpychając tam sprawiającego wrażenie bezrozumnej kłody Deana. Sam też nie czuł już ani cienia żalu, czy smutku, a jedynie wszechogarniające wrażenie pustki. Coś do niego mówili, on coś mówił, ale nie miał pojęcia co. Wiedział jedno, że ani razu nie skłamał. Każde własne kłamstwo włączało w jego mózgu alarm.

Nagle oślepiające światło poraziło jego oczy.

"Czyżby Bóg zmiłował się widząc moją krzywdę i zesłał na Ziemię anioła, żeby mnie stąd zabrał do Charliego?" - pomyślał - " Ech, stary. Nie bądź głupi. Jesteś mordercą. Co prawda zabiłeś jebanego sukinsyna, ale jednak zabiłeś. Bóg nie posyła aniołów po takich jak ty. Może więc przyleciał po Deana?"

Usłyszawszy przekleństwo i zobaczywszy, że kierowca szybko cofa samochód, zmienił zdanie. Nie uciekałby przed aniołem.

Okazało się, że dalszy przejazd blokowali jacyś ludzie. Podobno wojsko, psy służalcze rządu. Natychmiast powróciła do niego świadomość. Zmęł w ustach paskudne przekleństwo.

Tym czasem jeden z białych nadszarpnął nieco jego dobre zdanie o właścicielach Hummera.

- Przy autach kręci się dwóch facetów. Jeden ma na pewno karabin, albo shotgun... Kurwa, za daleko żeby wiedzieć na pewno. – przerwał obserwację i popatrzył na jego i Deana – Czerwoni. Sprawa jest prosta. Albo przez nich przejeżdżamy waląc z czego mamy. Albo przejeżdżamy przez nich waląc z czego mamy po zebraniu informacji. Potrzebny jest zwiad. Rozpoznanie – poinformował, a gotujący się ze złości Michael zacisnął zęby. Nie dlatego, że zaraz zostaną wysłani na stracenie. Dlatego, że użył słowa "czerwoni". Biały zwrócił się jednak tylko do Deana – Pójdziesz? Inne propozycje?

Złość Michaela szybko jednak wyparowała.

"Nie mogą być rasistami. W końcu wiozą rannego czarnego staruszka."

Zauważył też, że wszyscy poza nim i jego synem są dość poważnie ranni. Oczywiste było, że tylko oni dwaj nadają się do jakiegokolwiek działania.

Dean zgodził się bez zastrzeżeń iść i podłożyć bombę. Ojciec jednak sprzeciwił się ostro puszczeniu go samego. Zażądał możliwości osłaniania go. Najwyraźniej tylko on widział, w jakim stanie jest rodziciel Charliego. Coś mogło mu strzelić do głowy i nieszczęście gotowe, kolejny członek rodziny nie żyje. Kto wie, może to kara za dawną zbrodnię?

Obaj dostali broń i amunicję, a Dean ponadto ładunki wybuchowe. Ruszyli w ciemność nocy.

- Synu, jesteś pewny, że chcesz to zrobić? - spytał starszy, gdy znaleźli się sami - Nie pomożesz Charliemu tym, że sam zginiesz.

Dean popatrzył na niego... w pełni świadomie i zdawałoby się rozsądnie.

"Moja krew" - pomyślał z dumą.

- Nie idę umierać, ojcze. Nasi przodkowie aby stać się mężczyznami musieli przejść wiele prób. Uważam to zadanie za taką właśnie próbę. Poza tym ktoś musi załatwić tą sprawę. Oni nie są w stanie, sam ich widziałeś. A ciebie bym nie puścił. Ciągle nie rozumiem, jak mogłeś zrobić coś tak głupiego jak wyjście teraz ze mną.

Michael długo milczał. Szli skradając się do mostu, a cała rozmowa toczyła się szeptem.

- Zrobisz, jak uważasz, ale osobiście radzę ci zostawić bombę gdzieś z boku i wysadzić ją z pewnej odległości. Przyciągnie uwagę tych na drodze, a ty nie będziesz ryzykował.

Dean nie odpowiedział. Zrozumieli się bez słów. Znaczy - w pewnym zakresie. Młodszy zrozumiał, że ojciec będzie go osłaniał z pewnej odległości ułożony tak, żeby ręka mu nie drgnęła przy strzale. Sześćdziesięciolatek jednak opacznie pojął jego stosunek do propozycji.

Wielkie było jego zdziwienie, gdy przez noktowizor dostrzegł, jak Dean uzbraja ładunek pod jakimś drzewem w bezpiecznej, ale dość małej odległości od mostu, a potem oddala się szybko w jego stronę. Bez słowa położył się koło niego i strzelił do bomby.

"Oby udało im się załatwić jakoś problem z wojskowymi" - przemknęło przez głowę Michaela szykującego się do zerwania się z ziemi i forsownego biegu.
 
Grzymisław jest offline