Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2011, 21:30   #16
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Green zrobił miejsce w samochodzie dwóm Indianom witając ich lekkim skinieniem głowy i jakimś bełkotliwym, wynikającym z gorączki pozdrowieniem. Potem znów zamknął się w sobie, zbierając siły na bardziej potrzebne chwile. Wiedział, że życie „po wirusie” wymagać będzie aktywności w najmniej spodziewanych momentach. Chociaż teraz, kiedy Maria Bowen uciekła razem z resztą, może Umbrella i wojsko da im spokój. Kto wie?

Green był jednak realistą.

Kiedy upada jeden porządek, na jego miejscu pojawia się albo chaos rodzący anarchię i zwyrodnienie, albo budzi się drugi porządek na tyle silny, że potrafi chwycić anarchię i zwyrodnienie za gardło i utrzymać w ryzach – najczęściej strachem, terrorem i przemocą.

Oba rozwiązania wydawały się czarnoskóremu biznesmenowi prawdopodobnym zakończeniem sprawy z wirusem.

Teraz dni będą decydowały o tym, kto przeżyje, a kto umrze. On miał zamiar przetrwać, chociaż na starcie w tym wyścigu o życie dał sobie strzelić w kolano. Niemal dosłownie.

Znów jechali. Udając śpiącego Green obserwował ciekawie obu nowych pasażerów. Z tego, co się zdążył zorientować byli Indianami. A ich spokój po stracie dziecka był smutny ale i przerażający. Green uważany był za twardego gnojka. Negocjator posyłany tam, gdzie inni miękli. Jednak sposób, w jaki Indianie przyjęli śmierć dziecka, w jaki porzucili jego zwłoki na drodze, nie zatrzymując się nawet na krótką modlitwę, był dla Johna czymś nieludzkim. Gdyby on stracił któreś ze swoich dzieci, leżałby tam, na tej jezdni, obejmując fotelik i złorzecząc zabójcom, póki nie zrozumiałby całej sytuacji. Czy wsiadłby jednak z nimi do samochodu? Za chuja nie! Chyba by nie zaufał takim ludziom. Chyba....

Przyglądając się tym dwóm, jakże twardym, Indiańcom zasnął.

Zatrzymali się. Gdzieś, przy jakiejś stacji. Kiedy reszta szabrowała magazyny, uzupełniała zapasy Green miał jedynie tylko tyle siły, by wyjść przed samochód i opróżnić pęcherz. Cholerny brak płynów i prostata powodowały, że czynność ta trwała koszmarnie długo. Gdy skończył, poczłapał na zaplecze małego sklepiku, w którym Swen szukał „fantów” i do małej reklamówki zapakował butelkowaną wodę i trochę batonów. Zgarnął też troszkę tabletek przeciwgorączkowych i słabszych przeciwbólowych do kieszeni kurtki oraz, kierowany jakąś nieznaną siłą, zabrał jedną widokówkę z okolicy oraz turystyczną mapę.

Potem doszurał nogami do samochodu i wgramolił się do niego lądując na siedzeniu. Ten wysiłek kosztował go naprawdę wiele energii. Zdążył jedynie łyknąć trzy tabletki przeciwko przeziębieniu, popijając je butelką wody i zapadł w niespokojną drzemką. Przez sen czuł, że poci się, jak świnia. Trudno. Miał mocny antyperspirant, a nawet jakby za bardzo śmierdział, to raczej nikomu nie będzie to przeszkadzało. Zmęczony spacerem zasnął ponownie.


Obudziło go światło. Z tego, co zrozumiał, trafili na jakąś blokadę. To było do przewidzenia.
Wojsko. Jakoś będą musieli sobie z tym poradzić. Objechać, poszukać innej drogi.

Swen zawrócił, a Green z ulgą obserwował gasnące światła blokady. Odjeżdżali. I dobrze.

Kiedy jednak, jakiś czas później, Swen wyłuszczył swój plan Indianom John westchnął.

Poczekał, aż nowi pasażerowie pójdą wykonać powierzone im zadania i zagadnął:

- A co dalej, Swen? – Green siadł prościej patrząc na motocyklistę i jego kumpla. – Przebijamy się i co dalej? Mamy jakiś plan? Bo jeśli już się przebijamy to tak, aby mieć pewność, że oni nie zdążą zawiadomić nikogo z dowództwa i że nie są na przykład patrolem w pierwszej linii.

Green uśmiechnął się. Spocony, szary, na pewno nie tryskał energią, ale czuł, że chyba minął kryzys i jest gotów swoimi skromnymi umiejętnościami wspomóc grupę, w której się przez przypadek znalazł.

Skoro rodzina, którą chciał ochraniać, nie chciała jego, to pozostało mu tylko jedno rozwiązanie. Odszukać własnych bliskich i zrobić to, co prawdziwy mężczyzna zrobiłby na jego miejscu.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 16-11-2011 o 17:46.
Armiel jest offline