Banned | Post wspólny Ciche stuknięcie dębowego drewna obwieściło wyjście Jego Książęcej Mości Pana Pilźnieńskiego jak oficjalnie Marius lubiał być i był tytułowany. Atmosfera była co najmniej napięta, czy może raczej należałoby powiedzieć za młodym pokoleniem: “What the fuck?”. Na sali, poza primogenami, rodziną książęcą i kilkoma mało znaczącymi pionkami byli wszyscy, którzy w Pilźnie się liczyli, mogli się liczyć lub chcieli się liczyć.
Pozostawiona przez Mariusa płyta leżała na stole. Przypominając o... no właśnie - czym? Prośbie, rozkazie, zleceniu? Słowa o rozwiązaniu sprawy nie zdążyły jeszcze przebrzmieć na dobre, kiedy Lucjusz kontynuował:
- Witajcie moi drodzy. Piękna noc na śmierć. Oby tylko nie naszą - zaśmiał się kipiąc dookoła pewnością siebie.
- Oby w ogóle niczyją - Havel skontrowała. - Jak na razie wystarczy nam ta jedna na płycie.
Loki w tym czasie podszedł do stolika i podniósł leżące DVD. Wyjął płytę i wsunął ją do odtwarzacza. Na ekranie ukazał się obraz z jednej z kamer miejskiego monitoringu. Nagranie zawierające datę sprzed dwu dni i godzinę lekko po północy ukazywało chodnik przy jednym z miejskich parków, czy moze raczej należało powiedzieć - zieleńcy. Chodnikiem szedł mężczyzna około trzydziestu lat, w ręce niósł papierową torbę, której zawartością najprawdopodobniej była butelka jakiegoś alkoholu. Zupełnie niespodziewanie została zaatakowany przez postać, która wyskoczyła z parku - jednym długim skokiem znajdując się przy ofierze. Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Ręka ofiary została oderwana od tułowia, następny cios spowodował, że pięść napastnika znalazła się głęboko w klatce piersiowej. Bezwładne zwłoki upadły na kolana, a napastnik kopniakiem z półobrotu uderzył w głowę, która oderwana siłą ciosu od tułowia poleciała w stronę parku. Zupełnie tracąc zainteresowanie zwłokami napastnik wrócił do parku po drodze odrzucając urwaną rękę. Z nagrania o samym napastniku ciężko było coś powiedzieć - dość dobrze zbudowany, prawdopodobnie około metra dziewięćdziesięciu, może dwu metrów wzrostu; ubrany w szerokie dresowe spodnie, koszulkę z krótkim rękawem i czapkę z daszkiem. Prawdopodobnie doskonale zdawał sobie sprawę z obecności kamery - praktycznie cały czas ustawiony do niej tyłem nie pozwolił obiektywowi na zarejestrowanie twarzy czy jakichś bliższych, czy charakterystycznych, szczegółów swej osoby. Jedyne co da się powiedzieć o napastniku to to, że prawie na pewno był to mężczyzna.
Aljur uśmiechnął się lekko i zerknął na ekran, po czym usiadł w fotelu, które przed chwilą zajmował książę, założył nogę na nogę i zaczął z ciekawością wpatrywać się w nagranie.
Loki odsłonił ekran siedzącym stając przy Adeli. Odgarniając włosy rozpoczął cichą rozmowę.
- Cześć. Jak w pracy? Nie będą mówić nic na temat twojej nieobecności na dyżurze?
Spokrewniona uciszyła Lokiego i wskazała na ekran.
Augustus ze stoickim spokojem oglądał film. W pewnym momencie wyjął ubitą tytoniem , drewnianą fajkę i zapalił, nie zważając na kose spojrzenia innych przeistoczonych. Sprawa wyglądała na coraz bardziej interesującą.
Jan wyszedł z kąta sali i przyglądał się uważniej filmowi.
- Możecie powtórzyć ten fragment jak przebija mu klatkę nie wiem czy dobrze zauważyłem, ale on chyba miał szpony a nie palce albo dość długie paznokcie.
Antonin również z uwagą przyglądał się nagraniu. Nie odzywał się ani słowem, nawet nie wyglądał na zainteresowanego obecnymi, przynajmniej do momentu, gdy tajemnicy napastnik nie skończył swojego “dzieła”:
- Pomyslcie: widzieliście już kiedykolwiek coś takiego? - zapytał, powoli odwracając się w stronę innych Spokrewnionych.
- A nasz miłośnik osób martwych nie dostał od kucharza tego tam z nagrania żeby go przebadać? - zapytał Loki odwracając głowę do patologa - I tak wydaje mi się to niecodzienne. Chociaż tak ładnie mu główka odpadła...
- Ładnie? Ja bym powiedział że precyzyjnie. I to dość szybko - odparł Jan
- A jak obstawiacie? Ktoś z Naszych czy może sierściuchy się pojawiły?
- A może Sabat się zaczął kręcić po okolicy? - pytanie Lokiego zostało uzupełnione przez Jana o trzecią z możliwości
- Od kiedy Sabat zabija dla samej sztuki zabijania? Nie jestem pewien, czy to aby na pewno był ktoś z Kainitów... - Toreador pokręcił głową z dezaprobatą i miną nauczyciela karcącego ucznia za złą odpowiedź.
- Daje tylko kolejne pomysły do rozważenia.I czekam na jakieś argumenty za lub przeciw może ktoś ma jakieś inne pomysły które warto rozważyć. - skontrował Jan uwagę Kandery
- Cóż... mnie to wygląda na dosyć sprytną prowokację. Zobaczcie, mamy istotę, która genialnie przygotowana, tj. zamaskowana oraz neutralnie ubrana, zabija kogoś w drastyczny sposób w publicznym miejscu, na dodatek pod samym okiem kamery. Nie wygląda to wam podejrzanie? - rzucił od niechcenia Augustus i dogasił fajkę.
- Obstawiam Fearie albo Lupina, nie sądzę, by Wampir od tak zabiłby kogoś dla samej radości zabijania. Nawet opętany przez Bestię. - Kandera westchnął ciężko, drapiąc się po głowie. - Pozostaje jeszcze kwestia tożsamości ofiary. Zwykłe bydło, czy ktoś połączony z Maskaradą?
- Opętany przez bestię na pewno nie pamiętałby o tym, by nie zdradzić swojej twarzy kamerze...
- To prawda. - Loki przyznał rację Adeli. - A co do Twojej wiary w członków Rodziny, Antoninie, niestety za dużo widziałem, aby móc ją podzielić... - rzucił tonem zgorzkniałego starca.
- I uważam, że nawet Lupini nie zabijają bez swoich powodów. Na dodatku w środku miasta; to po prostu nie jest ich terytorium. Możecie mi wierzyć, wiem coś na ten temat... - Adela zatrzymała się na chwilę jakby pogrążając się w wspomnieniach. - Chyba, że chcieli po prostu przysporzyć kłopotów spokrewnionym, co byłoby niezwykle dziecinne i bezcelowe, ale nie wydaje mi się, żeby było ich stać na takie przebiegłe... złośliwości. Niezbyt prawdopodobne.
- Czy ktoś ma dostęp do ciał tej ofiary można by je zbadać i ewentualnie dowiemy się czegoś więcej . Bo trzeba znaleźć jakiś punkt zaczepienia. - zaproponował Jan
- Ja i Loki powinniśmy mieć dostęp do takich danych. Myślę, że możemy się tym zająć. - odparła Adela.
- Skoro mamy się tym zająć to powinniśmy mieć jakiś kontakt ze sobą chyba że każdy na własną rękę próbuje ale to raczej na dobre nie wyjdzie. - kontynuował Willhelm
- Jest nas zbyt dużo, by każdy mógł działać na własną rękę - Havel pokręciła głową. - W pewnym momencie wszyscy zaczęlibyśmy wchodzić sobie nawzajem w drogę.
- Ja nie mogę ufać każdemu Spokrewnionemu. Po prostu to wszystko jest bez sensu... - Antonin znów pokręcił głową. - Wydaje mi się, że to może być nieco głębsza sprawa niż jakiś odmieniec, który stara się zepsuć wszystko, co tworzyliśmy od setek lat.
- Adelo, czy jest szansa, że mógłbym z wami obejrzeć ciało? - Augustus zapytał wampirzycy. - Mam pewne doświadczenie medyczne, jednak obawiam się, że mój patent wygasł jakieś sto lat temu i mógłbym nim wzbudzić zbędną sensację... - dodał z uśmiechem.
- Oczywiście, że tak - weszła w słowo Shacklebotowi. - Ja również posiadam odpowiednie wykształcenie, i jestem przekonana, że wspólnymi siłami coś odkryjemy.
- Osobiście zgodzę i nie zgodzę się z Adelą, owszem mamy dostęp do kliniki ale najwięcej zabawy jest w kostnicy. A tam dostępu tak łatwo mieć nie będę. - odparł Loki.
- Nie wiem na czym miałby polegać problem w uzyskaniu dostępu. - Adela wyglądała na naprawdę zdziwioną.
- Jeśli mógłbym w czymś pomóc, również się zgłaszam. Swojego czasu zdobyłem odpowiednie przeszkolenie i trochę się na tym znam. - Toreador uśmiechnął się samymi kącikami ust
- Antoninie.. swego czasu w Warszawie, Sabat robił wszystko, aby nas zniszczyć. Wliczając w to bezsensowne mordy. - zwrócił się do wampira. Zastanawiało go, skąd taka naiwność w jego myśleniu.- zaś co do ciała, myślę że ja i Loki moglibyśmy też sprawdzić je na “inne okoliczności”.- rzucił , kiwając porozumiewawczo głową w kierunku wysokiego Tremere.
- Zaraz, zaraz nie wszyscy na raz, aż tylu patologów nam nie trzeba. Mój ojciec wspominał mi że jest pewna umiejętność sprawdzenie czyja to jest krew i jak dobra ona jest. Wiem że od zdążenia minęły już 2 dnia ale warto by może spróbować tej metody to dowiemy się przy najmniej z kim walczymy Wampir czy Lupin.
- Problem z dostępem moja kochana polega na tym, że JESTEŚMY pracownikami działów nie powiązanych z cielesnymi puzzlami. No chyba, że chcesz obwieścić pracodawcom naszą historię. Ale dziwnie by to brzmiało. “Ej sorki, jestem wampirzycą i zmasakrowali jednego gościa podając się za nas. Mogę sprawdzić kto dokładnie to zrobił? Potrzebuję tylko tych zwłok do oględzin”. Wybacz ale mnie to nie rusza. - odpowiedział Loki na pytanie Adeli.
- Jestem pewna, że mogę po prostu zdobyć klucz do kostnicy. Nie trzeba nikogo informować.
- Jeśli to nie problem, zwróćcie uwagę, czy czegoś nie brakuje. Równie dobrze cała sprawa może mieć podłoże okultystyczne, czy coś podobnego. - Kandera kierował te słowa to tej części drużyny, która wybierała się do szpitala. |