Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2011, 23:13   #19
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Krople odchodzącego deszczu bębniły w okno. Nadchodził świt i wcale nie miał ochoty na niego. Noc dawała mu poczucie bezpieczeństwa. Wrażenie, że ktoś może go zobaczyć, że ktoś może widzieć go w pełnym świetle dnia napełniało go wieloma uczuciami. Nie była to jednak radość.
Nie spał wiele dni. W istocie, nie pamiętał już zbyt dobrze czasów, kiedy sypiał siedem, osiem godzin i po prostu pracował, by ponownie zasnąć. Po wydarzeniach z laboratorium wszystko się zmieniło. Nawet tak trywialne rzeczy.
Wysłuchał Boven z umiarkowanym zainteresowaniem. Był świadom, że nie dowie się wszystkiego od razu, choć na wiadomość o tym Aleksandrowiczu zastanowił się, czy aby Stiegler nie był po prostu kolejnym pionkiem. Och, zrugał się w myślach, pewnie był jeszcze jednym ogniwem. I dalej, kolejna myśl: ilu ludzi splami krwią jego ręce, kiedy to w końcu się skończy?
Choć po cichu miał pewną nadzieję, że może nigdy się nie skończy, bo nie wiedziałby, jak. W pewien pokręcony sposób Umbrella dała mu sens życia, to jest zemstę. Intensywność żądzy krwi w efektywny sposób wyparła wszystkie wcześniej.
- Boven... - mruknął wreszcie, wyrwawszy się z zamyślenia. - Mam mapę. Możesz mniej więcej określić, gdzie są te ich bazy w pobliżu? I co o nich wiesz? Potrzebuję znaleźć informacje o całej reszcie struktury tych placówek. Jestem pewien, że w końcu znajdę coś znaczącego. Szukam ludzi. Lub czegokolwiek, co do ludzi prowadzi.
Zrobił pauzę.
- Nie oczekuję wdzięczności, szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie nic poza ukręceniem głowy Stieglerowi i Umbrelli. Co, jeśli ktoś zabił Stieglera przede mną? Pewnie będę zabijał go trochę wolniej niż zazwyczaj, raz, za odebranie mi satysfakcji, dwa wszyscy dobrzy ludzie muszą trochę dłużej pożyć. Prawda? Zatem masz czysty zysk bez żadnych strat inwestycyjnych.
Interesy, drugie imię Jileka; ten nawyk przetrwał jego pranie mózgu i wciąż ciągle załatwiał interesy, nawet, jeśli klienta się więcej już nie okłamywało co do jakości towarów i usług. Klientów się dusiło i łamało się ręce przed uduszeniem, żeby zwiększyć ich przydatność.

Zaśmiał się ochryple.
- Dzięki za informacje. Postawiłbym ci piwo, gdyby jeszcze jakieś bary były czynne. Pewnie jakieś będą.
Nie do wiary, pomyślał, potrafię się jeszcze zdobyć na grzeczność. Pomyślał nagle, że wygląda jak jakiś pierwszy lepszy żebrak z dworca, próbujący dobrymi manierami nadrobić całą resztę.
Już miał odejść, kiedy nagle przypomniał sobie coś. Rzucił długie, być może o wiele za długie spojrzenie w stronę Montrose. Kim była...? Flashback trwał zbyt krótko. Zapewne nic. Tak, ona nie jest nikim, kogo znał kiedykolwiek, to tylko jego głowa.
Wiedział, że cholerna myśl, że być może zna Montrose, przyjdzie jak ta kurwa-żebraczka o słodkich ślepkach. Będzie przychodzić znowu i znowu, aż w końcu z litości zapłaci jej i złapie syfa.


*

Szedł w stronę pokoju, gdzie zatrzymali tę dwójkę. Po rozmowie z Boven nie trzymało go tu już właściwie nic. Mógł opuścić tych ludzi i zapomnieć o nich jako o zwykłym, nic nie znaczącym incydencie na jego drodze do zabicia Stieglera.
Wszedł, zawarłszy za sobą drzwi. Blade światło poranka niewiele rozświetlało mroczny pokój, a Jilek był za to wdzięczny. Teraz nie musiał być człowiekiem ukrywającym się za szmatami, teraz mógł być niczym jak rysa na szkle lub przypadkowe maźnięcie pędzlem na płótnie. Niczym. Głosem zza szmat.
Usiadł i zacząć bawić się nożem. Niespecjalnie dbał, czy Thomson wszedł, chciał zadać parę pytań. I rzucić parę gróźb.
- Ona mnie nie interesuje – wskazał czubkiem noża w stronę kobiety. Zaczął obcesowo, jednak obcesowość wcale nieźle leży na człowieku, który wygląda jak holocaust szmacianych lalek. - Interesuje mnie twoja kurtka, a w zasadzie to, co ta twoja kurtka ma na sobie. Białe i czerwone kolorki, tak jak krew i kokaina. Umbrella, wiesz.
Ja i moi nowi przyjaciele nie lubimy tych kolorów za cholerę. Niektórzy by zaszlachtowali cię za samo pokazanie się w nich, w tym ja, gdyby nie podejrzenie, że możesz znać coś naprawdę dobrego. Wiesz, informacje. Potrzebujemy wiedzieć, co tutaj robicie i co to byli za jedni, którym parę godzin temu poderżnęliśmy gardła. Hmm?

Bo z nudów sam zabiorę się za następne gardła, pomyślał..
 
Irrlicht jest offline