Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2011, 19:07   #423
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Boers, tłumacząc to potrzebą prywatności, zaprowadził całą bandę pod pokład, do kwater załogi, jak się zdawało.
Przysiadł na koi, a obok niego stanął jego nieodłączny i małomówny przyjaciel.
- Może na początek, dla rozprężenia atmosfery - uśmiechnął się drwiąco - powiem wam, że ani my nie czyhamy na wasze życia, ani nie zasadzi się na nie załoga już w czasie rejsu. Gdybyśmy chcieli, już bylibyście martwi.
Jednak ze względu na tymczasową zbieżność celów wolimy, żebyście pozostali przy życiu.
Teraz, z chęcią wysłucham waszych relacji z ostatnich dwu dni. Potem możemy porozmawiać o jakiejś gratyfikacji.


- Coś takiego. - Boers przeciągnął się - Aż trudno uwierzyć, że przypadkowa banda rębajłów wplątała się w taką aferę, narobiła tyle szumu i choć w okrojonym składzie, przeżyła. Prawda, że trudno uwierzyć? - zwrócił się do Ekmanna. Obaj mężczyźni ponownie patrzyli sobie w oczy przez kilkanaście sekund. - Ale najwyraźniej mówicie prawdę. Fascynujące.
Hmm, to nasuwa mi pewien pomysł. Wygląda na to, że ostatnie wydarzenia siłą rzeczy zrobiły z was całkiem zgraną grupę. Która dodatkowo potrafi sobie radzić z różnymi problemami. Może niezbyt subtelnie i nie zawsze przemyślanie, ale skutecznie. Co powiedzielibyście więc na kontynuację tej waszej... współpracy? Dla Królestwa Redanii, rzecz jasna.
- wyjął zza pazuchy nabity trzos, mile brzęczący i rzucił im pod nogi. - Zapewniam was, że to się wam opłaci.
Widzicie, na północy naszego kraju, tuż przy granicy z Kovirem, pojawiły się problemy. Problemy, które jak sądzę, możecie rozwiązać.
- urwał, ponownie nawiązał kontakt wzrokowy z drugim mężczyzną - Ten statek płynie aż do Pont Vanis. Możecie się tam zabrać, ale jeśli jesteście zaintersowani moją ofertą, wysiądźcie w Yspaden, do którego okręt zawinie po drodze. Tam odnajdźcie człowieka nazywanego Wydrwikuflem, który jest barmanem w jednej z tawern w tym mieście. On skontaktuje was z moim... kolegą po fachu. Zapozna was z naturą i szczegółami problemów. No - wstał z koi - komu w drogę, temu czas. Zastanówcie się nad moją propozycją, czasu będziecie mieli aż nadto. Na koniec pozwolęsobie powiedzieć, że spotkanie z wami było nadzwyczaj intersujące. Liczę, że jeszcze kiedyś się spotkamy. A na razie, żegnajcie. - po czym wraz z towarzyszem opuścił pomieszczenie.

***

- Czy ja dobrze rozumiem? Całą operację chuj strzelił, oficer dowodzący nie żyje, dom informatora spłonął zapewne z nim w środku, sprzątacze wysłani do niego do tej pory się nie odezwali i nikt, kurwa, w ogóle nic nie wie?? I za tym wszystkim stoi jakaś zbieranina obdartusów i powsinóg, którzy może na spółkę mają jeden mózg? Aż tak bardzo chcesz dostać przydział na największe zadupie Kontynentu?
- Ja, eee... no...
- Kurwa. Dobra, zrobimy tak: znajdź ile się da na temat tych chujków. Od nich zaczniemy. A potem dobierzemy się do dupy temu redańskiemu gnojkowi. Jebany Dijkstra i jego jebane klony. Skąd on ich, kurwa, bierze? Won stąd i bierz się do roboty. Gdy wrócę od króla, chcę mieć wstępny raport albo będziesz do końca życia szpiegował białe smoki, jasne?


***

- I to wszystko sprawka tych szelm, które zebrał z ulicy Stok? Hahaha! Dużo bym dał, żeby zobaczyć minę Temerczyków, kiedy dowiedzą się o tym wszystkim. Moment, która godzina? Hm, musimy na razie przerwać, idę na zebranie rady nadzorczej. Najwyraźniej nie potrafią zrobić kroku bez swojego prezesa. Dokończysz opowiadać wieczorem.

***

- Gratulujemy, panie Stok, pomyślnego dla Kompanii załatwienia sprawy. Może pan wkrótce liczyć na przyjemną niespodziankę z działu płac.
A tak swoją drogą, lubi pan polować?


***

- Ich statek właśnie odpłynął, wasza wielebność.
- To dobrze. Dla nich. Gdyby zostali w moim mieście jeszcze dzień dłużej, dosięgłaby ich sprawiedliwość Wiecznego Ognia. Mimo tego, że mimo wszystko maistu się przysłużyli. No, ale to już przeszłość.
Co mamy następne?
- Wasza wielebność chciał wiedzieć o wzrastającym problemie nożownictwa w mieście.
- Słucham zatem.


***

- A co z Conorem?
- Jeden z ludzi Głodnego widział go w porcie, jak ładował się na krypę pod redańską banderą. Statek odpłynął po południu.
- Tym lepiej dla niego. Miał, kurwa, dowiedzieć się co to za akcja z tymi transportami, a zafundował mi, kurwa, wojnę z Fo. Jeśli ten skurwysyn kiedykolwiek wróci do Novigradu...


***

- I co w końcu wyniknęło z tej sprawy z Kompanią?
- Nic, moja droga. Ten najemnik nie pokazał się już ponownie, uwierzysz w taki tupet? Bezczelność! No ale chyba nie było to ostatecznie nic wielkiego, zamieszanie przycichło, Kompania przestała werbować żołdaków.
Ale dość o tym. Chciałam porozmawiać z tobą o czymś znacznie bardziej interesującym: wiesz, że podobno Filippa sypia z Dijsktrą?
- Coś ty!? Poważnie?
- Poważnie, powiedziała mi o tym...


***

Novigrad płonął.
Żar wypełniał ulice i alejki, place i domy.
Sierpień chylił się ku końcowi, ani na jotę nie obniżając temperatury. Mieszkańcy szukali ochłody gdzie ino mogli. Bogaci opuszczali miasto, jeśli nie trzymały ich w nim akurat interesy, zamożni opłacali służbę, która na różne sposoby czyniła im upały bardziej znośnymi, a biedni szukali ochłody w miejskich fontannach i podmiejskich plażach, gdzie bryza dawała przynajmniej na jakiś czas wytchnienie od gorąca.
Czas płynął dalej, ludzie dalej zajmowali się swoimi codziennymi sprawami, nikt nie miał chęci i czasu, by grzebać w przeszłości, nawet tak nieodległej.
Prawie nikt.


Koniec
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline