Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2011, 08:01   #20
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Podążając za ochmistrzynią Charlotte zastanawiała się nad wydarzeniami, które zaszły w Oakspark. Weekend, który miał być okazją do wypoczynku jak na razie okazał sie obfitować w tragiczne i dziwne wydarzenia. A w domu sir Ethernigtona zebrała się całkiem pokaźna grupa magów. Nie mógł być to tylko zbieg okoliczności, jak słusznie zauważyły wcześniej jej towarzyszki w pokoju.
Ale jaki mógł mieć w tym cel gospodarz domu? Czy przedziwny wypadek Telley'ów miał z tym wszystkim związek? Stawiała raczej na to, że tak. A jeśli tak, to jaki?
Pytania, które sobie zadawała rodziły następne i następne...
Tymczasem...
Obie kobiety przeszły przez cały dom, by dotrzeć do tej części, którą zajmowała służba. Tam, w pomieszczeniu jadalny dla służby, na wielkim stole leżał wysoki mężczyzna. Jego pierś unosiła się powoli. Głowe miał obwiązaną już bandażem, ale i tak widać było na nim ślady krwi.
- Nie wiem jak w takim stanie tu dotarł. - Chrapliwy, męski głos dał się słyszeć w ciszy jaka tu panowała. Wokół stołu zgormadzona była niemal całą służba.
Pani Guy przepchała się przez stojących robiąc tym samym miejsce dla panny Abercrombie. Euthanatos zbadała rannego. Głowę miał rozbitą, kilka potłuczonych żeber. Ta rana głowy bradzo zaniepokoiła kobietę. Zbyt mocno krwawiła.
- Niedobrze, stracił już trochę krwi - powiedziala do siebie Charlotte. Potem rozejrzała się wokół i powiedziała stanowczo - Bardzo proszę o chwilę uwagi. Pani Guy, proszę zaordynować aby z mojego pokoju przyniesiono moją torbę z narzędziami. Muszę założyć kilka szwów. Poza tym chory potrzebuje spokoju. Na miejscu potrzebować będę jedynie panią i jeszcze kogoś zręcznego do pomocy. Reszta osób powinna opuścic kuchnię. Proszę przygotować wrzącą wodę i kilka czystych ręczników... oraz szklankę mocnego alkoholu. Potem chętnie porozmawiam z osobą, która znalazła lokaja.
- Słyszeliście co pani powiedziała.
- Ten sam chrapliwy głos. Jego własciciel okazał się być grubawym jegomościem w średnim wieku. I był przemoczomy. To on z pewnością musiał przymieść tu rannego.
- Pani Guy. - Ciągnął dalej. - Proponuję, żeby Amy z wami została. Zaraz przyniosę whisky.
Mężczyzna zaczął poganiać zebranych. Pani Guy odprowadziła go wzrokiem.
- Charlton, to znaczy pan Brown go tu przyniósł. To niewiarygodne, że chłopak sam tu dotrał. - Pogładziła go z matczyną troską po bujnej czuprynie.
Po kilku minutach przyniesiono torbę, o którą Charlotta prosiła. Gorąca woda też wkrótce była gotowa. Pan Brown przyniósł butelkę whisky, do połowy pełną.
Charlotta zabrała się do pracy. Mężczyna szarpnął się gdy Euthanatos pierwszy raz wbiła igłę. Pani Guy przemówiła doń łagodnie uspokajając go. Teraz już się nie ruszał, a Charlotta mogła spokojnie szyć. Gdy skończyła jednym szybkim ruchem podniósł się ze stołu. Nie było to mądre. Grymas bólu przeszył jego twarz. Młody mężczyzna złapał się za głowę.
- Tam... na drodze... - Próbował sklecić jakieś zdanie. - Zostali... państwo... powóz się...
- Spokojnie młody człowieku. - Starsza kobieta odezwała się. - Ktoś już po nich pojechał. Teraz musisz się położyć. Odpocząć.
- Pani Guy ma rację. Proszę się tak nie szarpać. Stracił pan sporo krwi i ma połamane żebra. Proszę wypić trochę whisky, a ja obandażuję klatkę. A jeśli ma pan troszkę sił, proszę mi w tym czasie spokojnie opowiedzieć co zaszło na miejscu wypadku.

Mężczyzna posłusznie wykonał polecenie pani doktor. Jednym haustem opróżnił podaną szklanicę. Pani Guy w tym czasie pomogła Charlottcie rozebrać mężczyznę. Robert Larmor w tym czasie przedstawił swoją wersję wydarzeń. Różniła się sie ona i to znacznie od tego co wykrzykiwała pani Telley.
- Siedzieliśmy razem z woźnicą, panem Turningiem z przodu. Rozpadało się. Zrobiło ciemno. Przed nami pojawiły się jakieś światła. Pomyślałem wówczas, że to jakiś automobil. Pan Truning chciał zjechać nieco na bok, żeby zrobić miejsce. Ale pojazd z na przeciwka zahaczył o nas. Upadając musiałem, się w głowę uderzyć. Ocknąłem się po jakimś czasie. Pan Truning leżał przygnieciony dyszlem. Państwa nigdzie nie było w pobliżu. -Młody mężczyzna króko i na temat się wypowiedział.
Charlotte wysłuchała dokładnie relacji mężczyzny, analizując jego słowa. Nie wydawał się kłamać.
- Na miejsce pojechała już grupa ochotników. Proszę się nie martwić, dowiemy się wkrótce co z woźnicą i państwem. - powiedziała uspokajająco - Pani Guy, proszę położyć chłopaka do łóżka i dopilnować, żeby ktoś przy nim został.- poprosiła, a potem jeszcze dodała do lokaja - W razie gdyby odczuwał pan mdłości, proszę po mnie posłać. - Charlotte obawiała się wstrząśnienia mózgu, ale liczyła na to, że młody organizm mężczyzny poradzi sobie ze skutkami wypadku.

Dezynfekując alkoholem i pakując z powrotem swoje narzędzia lekarka myślała o wieściach jakie przyniosą wysłani z pomocą mężczyźni. Obawiała się najgorszego, tego, że mąż i syn pani Telley są ciężko ranni bądź nie żyją. Nie, nie miała takiej pewności, miała jedynie przeczucia.
Podniosła wzrok zapinając torbę i dostrzegła grymas uśmiechu na twarzy Pana Huczka i nieodłączny nóż w jego dłoni, który tego wieczora połyskiwał w świetle lampy jakby w kolorze krwistoczerwonym...
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 28-10-2011 o 09:28.
Felidae jest offline