Wątek: Czaszki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2011, 12:15   #11
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Chata Wuja Alberta
20 Września, 15.43


Miguel


- Jeżeli to czaszki cię szukają to już jesteś ich. Lepiej od razu oddać się w ich ręce. – Alberto wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Jaką wiadomość mam umieścić na nagrobku?

Pewnie nie takiej porady spodziewał się od starego komunisty. Ten zresztą nie wydawał się być jego problemami specjalnie przejęty. Wyciągnął z rozpadającej się szafki butelkę z przezroczystym płynem i rozlał jej zawartość do dwóch literatek.

- Świeżo pędzona. Spróbuj. – wcisnął szklankę do rąk Miguela. – Wpakowałeś się w większe gówno niż zwykle, a to już jest kompletnie nowy poziom udupienia. Ktoś myśli, że posiadasz za dużą wiedzę na jakiś temat. Znam jednego człowieka, który może ci pomóc.

Wychylił naczynie i jednym haustem opróżnił je do połowy. Jego poczciwa morda nawet się nie wykrzywiła. Podrapał się czapką po głowie udając zamyślenie. Wielką zagadką była niezwykle rozbudowana sieć kontaktów i wiedza jaką posiadał komuch. Krążyły opowieści, że Alberto wykorzystuję swojego psa do przenoszenia wiadomości, bo jego samego można było zawsze spotkać w swojej chatce.

- Carla. Tak ma na imię. Nazwisko jest nieistotne. Przyjmuję klientów w mieszkaniu w Copacabanie. Jest kimś w rodzaju medium. – podniósł rękę chcąc powstrzymać ewentualne zgryźliwe komentarze. – Najważniejsze, że jest bardzo dobrze zaznajomiona ze śledztwami i operacjami przeprowadzanymi przez policję. Mogę podać ci jej adres?

Dealer nie zdążył odpowiedzieć. Jego telefon zaczął dzwonić. Niewiele osób miało do niego kontakt. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Rico. To był jego zaufany człowiek. Rozprowadzał dla niego narkotyki. Tak się składa, że był również transseksualną dziwką o pseudonimie Ritta. Ponoć miał niezłe branie. Bez problemu można go było wziąć za stuprocentową kobietę. Był wiernym jak pies, a to spychało jego wady na dalszy plan. To on pomógł mu w sprawie Resvo. Nagle pamięć mężczyzny wreszcie się obudziła ujawniając kilka obrazów z poprzedniego dnia(informację dostaniesz na PW).

- Miguel jest sprawa. – udawany kobiecy głos brzmiał bardzo powabnie. – Miałam wpaść dzisiaj, pamiętasz? Mam trochę dodatkowych informacji na temat tego alfonsa. Widziałam Pinto i kilku innych, którzy rozgościli się u ciebie. Zlali jakąś bogu ducha winną kobietę, która chyba wisiała ci kasę. Czekają na ciebie. Mam przyjść z posiłkami. Żyjesz?

Sprawy coraz bardziej się gmatwały. Przepychanki w gangu były zawsze śmierdzącą sprawą. Cokolwiek od niego chcieli, zawsze pozostawały dwa rozwiązania: negocjację i opcja siłowa.


Kontener HVJ353G
20 Września, 17. 58


Latino, USA, a na sam koniec Juan

Więźniowie byli twardzi, ale nie na tyle, żeby nie zacząć wreszcie sypać. Krzyczeli, płakali, błagali o litość i skrócenie męki. Świeży zapach krwi, wymiocin i spalenizny rozchodził się po kontenerze. To był zapach dobrze wykonanej roboty. Dostali w zamian garść informacji, które mogły rozjaśnić sprawę strzelaniny.

- To Juan. To on tutaj dowodzi. Jego pytajcie. – wykrzykiwał pierwszy murzyn. – Mieliśmy kropnąć jakiegoś typa. Aaaa! Miguela! Przestań, przecież kurwa mówię! Każ jej przestać. – zwrócił się z prośbą do Americo. Zabawne, że prawie nikt z przesłuchiwanych nie próbował rozmawiać z Latino. Była z pozoru niewinnie wyglądająca kobieta stała się dla nich ucieleśnieniem najgorszych koszmarów.

Facet wpierdalał się do naszych interesów. Miał przekazać informację. Jezu… ja naprawdę nic więcej nie wiem.

Wkrótce stracił przytomność i przyszła kolej na domniemanego szefa. Ten był już blady jak ściana, gdy wprowadzali go do kontenera.

- Chodzi o Resvo. – łkał jak małe dziecko zanim przesłuchanie rozpoczęło się na dobre. – To nasz człowiek. Jest alfonsem. Miguel dowiedział się czegoś na jego temat i musieliśmy go sprzątnąć. Nie wiem o co chodzi. Jestem nikim. Naprawdę.

Wkrótce jednak zaczął śpiewać.

- Resvo ma wtyki w urzędzie gubernatora. Tyle wiem. Nie mam pojęcia o kogo chodzi. Miał załatwić oczyszczenie Rociny wszelkimi możliwymi sposobami. Błagam. Mam żonę i dwójkę dzieci. Mam ich zdjęcie w kieszeni. Nie zabijajcie mnie. Błagam!

Ten argument był niemądry. Chłopak był już martwy czy go wypuszczą czy nie. Jeżeli nie załatwią go oni, to jego koledzy z gangu ich w tym wyręczą. Nikt nie chciał mieć u siebie potencjalnego kapusia. A jak wiadomo czaszki nie wypuszczały wielu osób.

Kolejna osoba była jeszcze ciekawsza choć mniej przydatna. Pucołowaty metys nie krzyczał. Uśmiechał się podczas tortur w sposób, który przyprawiał o gęsią skórkę. Tak jakby poniżenie i ból sprawiały mu przyjemność. Dopiero na sam koniec, gdy jego cała twarz przypominała mielonkę powiedział jedno zdanie.

- Zawsze jest nienasycony. Nigdy nie przestaję, zmienia tylko miejsca. Nikt już nie może spać spokojnie. Jezu co myśmy zrobili?

Na pytanie o kogo chodzi odpowiedział jednym słowem.

- Diabeł.

Ostatecznie po paru godzinach przesłuchanie dobiegło końca. Dowiedzieli się kilku ciekawych rzeczy, ale nie wyglądało na to, żeby ta sprawa była powiązany z ich śledztwem. Więźniowie leżeli w kontenerze. Szczęściarzami byli ci co stracili przytomność. Jeden wciąż się trzymał. Płakał teraz cichutko i modlił się do Boga. Latino i USA palili po skończonej robocie opierając się o ściany metalowej sali przesłuchań. Plany uległy zmianie. Oscar zadzwonił, że Juan ich podwiezie, więc nie musieli nigdzie się ruszać. Niedługo osobowe kombi podjechało pod kontener. Oddział znów był w całości.

- Co za burdel. – skomentował krótko Oscar patrząc się na schwytanych. – Widzę, że niezła zabawa mnie ominęła. Mówię wam, na posterunku policji też było ciekawie. Te cienkie chuje patrzyły się na nas z takim strachem w oczach, że od razu na sercu robiło się przyjemniej. Cholera, chyba mi nawet stanął.

- Zamknij się na moment. – Felix szybko go zgasił i przeszedł do rzeczy. – Sprawa wydaję się być prosta. Mój przyjaciel powiedział mi, że chodzi tutaj o walkę o terytorium. Zarówno pomiędzy gangami jak i policją, która wspiera poszczególne strony. Cały smród krąży wokół jakiegoś alfonsa, który rozdaję karty w tej rozgrywce. Facet ma plecy ponoć u komendanta dwunastego posterunku. Niewiele o nim wiedzą. Jedno jest pewne, nie łatwo będzie go dorwać. Jeżeli się pokazuję to robi to w obstawie swoich ludzi. Kluczem do zagadki wydaję się być ten ich informator Miguel. Dowiedzieliście się czegoś ciekawego? Jakieś pomysły? Swoją drogą, bo nie pytałem wcześniej, gdzieś ty się kurwa podziewał de Riviera co?
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 22-10-2011 o 12:36.
mataichi jest offline