Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2011, 23:59   #5
kevorkian
 
kevorkian's Avatar
 
Reputacja: 1 kevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skał
6 Kaldzeit 2522

Gdy razem z Kartzem opuszczali teren rezydencji prawnik podał mu gęsto zapisany kawałek papieru.

- Skreśliłem to jeszcze w kancelarii. Ma pan tu wynotowane wszystkie godne uwagi wydarzenia jakie miały miejsce w Aldersburgu w ciągu ostatnich kilku miesięcy i które mogą mieć związek ze sprawą.


Dotarcie do Obersdorfu zajęło im niecałe cztery godziny. Po opuszczeniu rezydencji udali się z Kartzem w stronę doków. Na miejscu, w jednej z tawern, które Hans odwiedził zanim zatrzymał się w “Węgorzu”, zastali dwóch zakapiorów, z którymi von Mutig rozmawiał wczoraj. Jeszcze tylko krótki wypad do wspomnianego przybytku, gdzie uczony pozostawił swego wierzchowca i byli gotowi do drogi. Podróż upłynęła im spokojnie choć ani pogoda (stalowoszare niebo i padający chwilami deszcz, które towarzyszyły mu od chwili przybycia do Aldersburga) ani powykręcane korony drzew składające się na krajobraz nie poprawiały mężczyźnie samopoczucia. Po czterech godzinach jazdy byli na miejscu.


Obersdorf tworzyło kilkanaście chat wzniesionych wokół obszernego placu, w którego centrum wykopano studnię. Na wschód i południe od wioski rozciągały się pola uprawne. Obecnie właśnie tam przebywała większość jej mieszkańców. Na placu przebywały dwie staruszki oraz kilkoro dzieci pozostawionych pod ich opieką.

- To stamtąd wychodził - starszy z zakapiorów wskazał palcem południowy skraj lasu - jak żeśmy tu przyjechali.

Hans skierował swojego wierzchowca w stronę placu. Podjechał stępa do siedzących tam staruszek. W międzyczasie zbiry zaczęły zbierać się do powrotu.

- Dzień dobry. Niech Was Sigmar błogosławi - rzucił do nich.

- I ciebie mości dobrodzieju. Wy nowi w tych stronach? Jeszcze was tu nie widziałam.

- Ano nowym, babciu. Przysyła mnie Pan Veller z Aldersburga. Ponoć miesiąc temu pochwycono tu młodziana. W jego rzeczach znajdowały się cenne pamiątki rodzinne Vellerów, przysłano mnie, bym je odzyskał. Gotowym uczciwie zapłacić.


Po wysłuchaniu Hansa starowinka zmarszczyła brwi.

- Ostatnim młodzieńcem, którego tu pochwycono był młody pan Veller i było to jakieś cztery miesiące temu. Nie wiem kto tego dokonał ale rzeczy które miał ze sobą pamiątkami rodzinnymi raczej nie były. Przez kilka dni po tym dzieciaki bawiły się zawartością jego tobołka, dopóki im się nie znudziło i nie powyrzucały tych kamieni.

Hans zaśmiał się, choć po plecach przebiegł mu zimny dreszcz.

- Widzę, że często u Was łapią młodzieńców. O tego właśnie mi chodzi, jenom się przejęzyczył. Prawaś, że już cztery miesiące temu to było. Czy w jego tobołku były tylko kamienie? Jak one wyglądały?

- Duże jak zaciśnięta pięść, z wyrytymi znakami. Pewnie znalazł je w jednym z tych kręgów o których tak często rozmawiali ze starym Angusem.

- Kto to jest Angus? Gdzie go znajdę?


- Angus jest najstarszym mieszkańcem Obersdorfu. Będzie miał jakieś osiemdziesiąt wiosen, może nawet więcej. Młody pan Veller jak do nas przyjeżdżał często z nim rozmawiał. Mieszka tam -
kobieta wskazała na rozpadającą się chatę ulokowaną na południowym skraju wioski.

- A często przyjeżdżał?

- Przez ostatnie trzy lata był u nas kilkanaście razy.


- Mówiłaś, że dzieci kamienie wyrzuciły. Czyli pewnie gdzieś tutaj się walają nadal?

- Bardzo możliwe ale po tylu miesiącach ciężko będzie je znaleźć.

- A co jest tam? - spytał, wskazując ręką kierunek, z którego według najemnych oprychów Kartza miał nadchodzić Klaus, gdy go pochwycono.

- Ponoć kręgi jakieś czy może groby jedni bogowie raczą wiedzieć przez kogo pozostawione. O tym najlepiej żeby dobrodziej porozmawiał z Angusem. On jak był młody i polował w tych lasach często zapuszczał się na południe od wioski. Teraz większość naszych chłopów parających się myślistwem poluje na wschodzie.

- Dzięki babciu. Bardzoś mi pomogła. Niech Ci Shalya da zdrowie na stare lata. - Po tych słowach ścisnął konia łydkami i powiódł go w stronę chaty Angusa, licząc że go tam zastanie.

Gdy dotarł na miejsce zsiadł z konia i przywiązał go do mocno symbolicznego ogrodzenia, z nierównych, powbijanych w ziemię kijków. Podszedł do niewiele solidniejszcyh drzwi i głośno zastukał. Nie doczekawszy się odpowiedzi ostrożnie je uchylił i wszedł do środka. Izba była urządzona skromnie. Całe jej wyposażenie stanowiły piec i niewielka ława, na której siedział teraz jedyny lokator domu. Angus faktycznie wyglądał na bardzo starego. Był podobnego wzrostu co Hans, tyle że chudszy. Nosił długie, białe jak śnieg włosy, i brodę tego samego koloru. Odziewał się w lichą sukmanę i lniane portki. Gdy tylko dostrzegł, że nie jest sam, co zajęło mu kilka sekund, skłonił się nieznacznie po czym powitał gościa ochrypłym głosem:

- Witam szanownego pana. Wiele czasu upłynęło od dnia kiedy po raz ostatni zawitał do mnie ktoś z miasta. Można wiedzieć z kim mam honor i co dobrodzieja sprowadza do starego Angusa?

- Witajcie. Jestem Hans von Mutig. Znajomy Klausa Vellera. Mówiono mi, że często Was odwiedzał. A tak się składa, że niedawno zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Rodzina mocno się już o niego niepokoi. Dlatego go poszukuję. Kiedyście się z nim widzieli po raz ostatni?

- Młody pan Veller... - starzec zadumał się na chwilę - owszem ostatnimi laty często mnie odwiedzał. Pierwsze kilka razy z ludźmi z tego ich towarzystwa. Rozmawialiśmy nieco na temat dziejów tych ziem. W każdym razie potem. Ostatnio widziałem go wtedy jak jego ojciec wysłał tu tych bandziorów co by go pojmać.

- No cóż. Doszło do spięcia między Vellerami. Jak to w rodzinie. - Hans uśmiechnął się trochę sztucznie. - Wspomnieliście o jego przyjaciołach, czy możecie mi dokładnie powiedzieć, co to za ludzie? Czy był wśród nich Joseph de Bergov? Albo Siegmund Lloyd?

- Pan Klaus nigdy nie przedstawił mi żadnego z nich więc nie wiem jak się nazywali. Wiem tylko, że byli razem z nim w tym towarzystwie historycznym. Potem z tego co wiem pokłócił się z nimi choć nie wiem o co poszło. W każdym razie więcej z nimi nie przyjeżdżał. Może ktoś w mieście będzie coś o tym wiedział. Jestem pewien, że przynajmniej jeden z nich mieszka w Aldersburgu. Rok temu kiedy byłem w mieście na jarmarku widziałem go pod ratuszem. Jak już zaczął przyjeżdżać tu samotnie zaczął mnie wypytwać o inne rzeczy: głównie o miejscowe legendy, o ruiny położone w lasach na południe od wioski, o elfy i takie tam.

- A możecie mi opisać tego mężczyznę? Tego z Aldresburga.

- Bardzo niski, Panu nie sięgałby nawet do ramion. I dosyć gruby. Ubierał się bogato. Może też jest kupcem, jak stary Veller? Nosił przycięte wąsy i bokobrody, jakby wyszedł prosto od cyrulika. Hmm... to chyba wszystko co mi przychodzi do głowy.

- Zawsze rozmawialiście tutaj, czy chodziliście gdzieś razem?

- Czasem przechadzaliśmy się po łąkach okalających wioskę ale to rzadko. W moim wieku spacerowanie przychodzi z trudem. Na ogół nie wychodziliśmy z mojej chaty.

- A co jest na południe stąd? Klaus ponoć często tam chadzał.


- Jest kilka kamiennych kręgów. Sam, jeszcze za młodu, znalazłem trzy takie. Zawsze myślałem, że pozostawiły je elfy chociaż młody Veller tak nie uważał. Pan Klaus w trakcie swoich wędrówek znalazł ponoć dwa kolejne, tak przynajmniej mi mówił. Mój dziad jak jeszcze żył mawiał, że można tam również znaleźć groby pozostawione przez ludzi, którzy żyli na tych ziemiach dawno temu. Ja jednak niczego takiego nie znalazłem a i młody Veller z tego co wiem mimo prób na żadną taką mogiłę nie trafił.


- Jak można dotrzeć do tych kręgów?

- Jak ma pan przy sobie jakąś mapę to mogę pokazać.


Hans wyjął z kieszeni złożoną mapę okolicy i podał starcowi. Ten rozłożył ją na kolanach, zadumał się na chwilę po czym wskazał von Mutigowi trzy punkty ulokowane na południe od wioski.

- Często Klaus się z Wami widywał?

- Przez te trzy lata kiedy tu przyjeżdżał widzieliśmy się kilkanaście razy.

- A czy pokazywał Wam jakieś znaleziska?

- Kilka razy przyniósł mi kamienie znalezione przy jednym z kręgów. Były pokryte dziwnymi znakami i wyglądały na odłupane od jakiegoś głazu.


- Jak mniemam nie zostawił żadnego? Możecie mi narysować te znaki? - poprosił podając pergamin.

- Nie pamiętam dokładnie jak one wyglądały ale powinny wyglądać podobnie do tego -
to mówiąc nakreślił na kartce dziwny symbol geometryczny stanowiący plątaninę kilku pięciokątów foremnych zamkniętych w obrębie koła - z grubsza wyglądało to tak. Wokół krawędzi koła było jeszcze kilkanaście małych symboli ale wzrok mam za słaby żeby się w nich rozeznać.

- Dziękuję Wam. Bardzoście pomogli. Czy mogę się jakoś odwdzięczyć?


- Jak będziecie wracać do miasta wstąpcie do karczmy “Pod Czarnym Kogutem” i powiedzcie tamtejszemu karczmarzowi by następnym razem jak przyjedzie się do nas zaopatrywać odstawił dla mnie ze dwie butelki tej swojej gorzałki.


Hans uśmiechnął się, rad że tak tanio uzyskał pomoc starca.

- Tak uczynię. Niech Wam Sigmar błogosławi. Do zobaczenia -
powiedział, po czym opuścił chatę.
 
__________________
zaprzysięgły wróg wielkich liter

Ostatnio edytowane przez kevorkian : 26-11-2011 o 09:24.
kevorkian jest offline