Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2011, 22:25   #7
Gniewny
 
Gniewny's Avatar
 
Reputacja: 1 Gniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodzeGniewny jest na bardzo dobrej drodze
William „Rip” Robertson

- A co? Nie można? Jeszcze byś robotę przespał. – grymas na twarzy Williama można było od biedy wziąć za uśmiech. Ot taki z niego był figlarz-psotnik, z krzywą gębą. Poprawił kubrak i przeciągnął się w kulbace rozprostowując skostniałe, od trzymania uzdy palce. Chłodno się robiło, dupa bolała, czas popasu. Lochen, czyli ta wiocha, do której zmierzali, wyglądała, zgodnie z oczekiwaniami… jak ostatnia, zabita dechami dziura. Parę pieprzonych chat i karczma. „Doktorek” coś tam marudził pod nosem, czego się spodziewał? Perły Imperium? A może, że na wjeździe będzie czekać tuzin dziwek z rozdziawionymi paszczami? Rip uśmiechnął się do takiego wyobrażenia w myślach, całkiem ciekawy widoczek.
- Pierdolenie… Pewnie że razem. Przecież wyrżnięcie tej kołomyi w pień nie zajęłoby nam całego popołudnia. – mruknął i pogonił piętami konia szybko doganiając Drake’a.

***

Do gospody wparował zaraz za Drake’iem, pustawo było, tylko okoliczne chłopstwo chlało, przepijając ostatnie grosiwo. Kominek grzał aż miło, brakowało jeszcze dobrej gorzałki i ten dzień mógł się na dobre rozpocząć.
- Drake, tylko nie wydaj wszystkiego. Za co do domu wrócimy? – klepnął towarzysza w ramię i porywając flaszkę ze stołu spokojnie oddalił się w kąt, mając uważne baczenie na wszystkich, którzy wchodzili do karczmy. Pociągnął obfity łyk palącego w gardziel trunku, całkiem zresztą znośnego, chyba z ziemniaków, przynajmniej tak smakowała. Zerknął kątem oka w stronę właściciela przybytku, który z oczyma jak spodki gapił się na krążącą między palcami Drake’a monetę.
~~No to czas na mały rekonesans.~~
Pozostawił butelczynę na stole i nieśpiesznie ruszył na spacerek po tym, jakże wizualnie odstającym od reszty zabudowań, przybytku. Bez zbytniego skrępowania przeszedł za kontuar, działaj tak, jakbyś był u siebie. Pierwsza kurwa zasada, a jak ktoś ma z tym problem, to w skórzanym kubraku Rip miał jeszcze kilka innych zasad, żelaznych.
Zerknął przez drzwi, tak jak podejrzewał, prowadziły do małego składziku, bez okien, acz z beczkami i butelczynami pełnymi wódy i piwska. Tyle dobrze, nikt się tędy nie wpieprzy. Pozostało jeszcze przejście ze stajni, był rygiel, więc nie było źle, ale i tak, każdy przy odrobinie umiejętności by się prześlizgnął.

Zostało jeszcze pięterko, a potem będzie mógł w spokoju odsapnąć. Bez pośpiechu wdrapał się po dość stromych schodach na piętro. Większa izba, trzy mniejsze… Okno z większej wychodzące na dach stajni. Zanotować, zabezpieczyć. Jedna mniejsza izba była ślepa, wyglądała jak kolejny składzik, acz prócz kurzu aktualnie nic nie było składowane. Kolejne dwie wyglądały na pozornie niezajęte, ale Rip jakoś nie pytał o pozwolenie. Okno w jednej izbie wychodziło na wioskę, od strony wejścia do gospody, w drugiej izbie, dokładnie naprzeciwko, widok był znacznie przyjemniejszy. Trochę krzaków, trochę drzew. Bluszcz, aż do framugi. Kolejny newralgiczny punkt.
Koniec końców nie było tak źle. Jedno wejście do środka, drugie przez stajnię. Dwa potencjalne wejścia przez okna, z tego jedno od osłoniętej strony. To nie była taka zła melina, można by bez większego zaangażowania ładnie ją zabezpieczyć.

Gdy już zanotował w pamięci wszystkie szczegóły wrócił na dół do Drake’a, który właśnie chował monetę do sakwy, drugą ręką trzymając przy ustach flaszkę. Podszedł do delikwenta i odebrał butelkę, pociągnął i zbliżył się do kompana.
- No to Drake… Sytuacja wygląda następująco… Dwa wejścia na piętrze, dwa na parterze. Jedno łatwo dostępne, drugie w miarę. Wejście od stajni z ryglem, wejście od frontu zasuwa. Okno na drogę z izby po prawej, widać wjeżdżających od interesującej nas strony. Co dalej, możliwe zejście do piwnicy, nie miałem czasu buszować po składziku, pewnie tam gdzieś jest. Do tego zaryglowane wejście do piwnicy na zewnątrz, przynajmniej mi na takie wyglądało.

- A ty co wyniuchałeś na zanętę?
 
Gniewny jest offline