- START!!
Nevis rzucił się, jak reszta, po wskazówki... Jechać do jakiejś wsi, wydaje się proste. A więc czym prędzej złapać jakiegoś konia.
Ten będzie świetny - pomyślał. W kącie stajni znalazł niewielką drabinkę, wspiął się, ułożył w siodle i ruszył.
Ahoj przygodo! - wrzasnął na całe gardło.
Starał się dotrzymywać tempa reszcie. A przy okazji podziwiać widoki tutejszej kultury, wcześniej nawet o tym nie pomyślał. Ogromne winnice, pracujące dwarfy. Pomiędzy winoroślami spory gościniec, strasznie zakurzony. Ciekawe dlaczego?
Przyglądał się tubylcom. Byli jacyś dziwni, bez żadnej radości z życia.
Paręnaście metrów przed nim na trakt wyszedł jeden z nich. Niósł butelki z czerwoną zawartością w ogromnej skrzyni. Chciałoby się powiedzieć, że skrzynia była prawie równa dwarfowi. Niziołek był zły - wywijanie slalomów i tracenie na to potrzebnych sekund nie wchodziło w grę! Chcąc dopiec tragarzowi, chwycił za jedną z butelek, tracąc przy tym nieznacznie równowagę.
Nie miał czasu, ani sił by sprawdzać napisy na butelce. Schował zdobycz za pas i jechał dalej.
Dokąd mamy się udać... Hmmm... Epernay! Nigdy nie słyszałem o takiej wsi. A więc nie mogę zgubić reszty uczestników. Patrząc na tempo ich jazdy - da się zrobić!