Wątek: Czaszki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2011, 14:01   #15
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Prawda była taka, że miał sporo do przemyślenia. Powrót do swojej jednostki, zajął mu trochę czasu, jednakże dla niego nie był to duży problem. Miał głowę wypełnioną różnego rodzaju myślami. Przede wszystkim był wdzięczny, że jego ukochanej nic się nie stało. Gdzieś tam jakiś cichy, cienki głosik, mówił, że było to podłe. Z drugiej strony ... było to po prostu ludzkie podejście.

W wojsku i policji strzelano nie do zwykłych tarcz, ale do takich z sylwetką człowieka. Chodziło o to, żeby gdy dojdzie do walki, żołnierz nie myślał o tym, że właśnie celuje do drugiej, oddychającej i myślącej istoty. Miał wszystko robić tak jak na treningu, ot kolejna sylwetka, wystarczy oddać strzał. Dlatego również w wojsku starano się ograniczać walki na krótkim dystansie ... były oczywiście wyjątki, ale generalnie jeżeli nie czuję ostatniego oddechu mojego przeciwnika, nie widzę jego grymasu twarzy ... łatwiej jest się wtedy zdystansować.

Carlos wybrał dwa zawody, w których potrzeba było pewnej twardości i spokoju. Był żołnierzem i oficerem BOPE. Gdyby musiał rozważać od strony moralnej wszystko co robili ... cóż pewnie szybko by oszalał. Byli na wojnie, a przecież "Inter arma enim silent leges" trzeba było to pamiętać. Zabierał życie ... ale ratował inne. W zimnej, logicznej kalkulacji ... wszystko wyglądało w porządku.

A starał się być lekarzem. Może gdzieś w głębi duszy, czuł że jest to odpowiednia zmiana. Przez część swojego istnienia będzie zabierał życie, a w drugiej będzie je ratował. Jednakże i lekarz musiał czasem użyć zimnej kalkulacji. Czasami potrzeba naprawdę zimnych, wykalkulowanych decyzji ... mogę uratować jedną osobę, małe dziecko i dorosłego mężczyznę, nawet jak zajmę się dzieckiem ... są małe szanse, że przeżyje ... większe ma dorosły ... i gdyby lekarze rozważali to wszystko ... zbyt długo, wtedy nigdy nie mogliby wykonywać swojego zawodu.

Dlatego odrzucił od siebie wszystkie wątpliwości moralne. Niech nazwą to zemstą i vendettą. Prawda pozostawała jednak prosta: Ludzie, którzy skatowali przyjaciółkę jego dziewczyny ... byli zwykłymi śmieciami. Świat nie ucierpi na ich stracie, byli przestępcami ... nieśli śmierć, a kto mieczem wojuje od miecza ginie.

Przez większość dyskusji oddziału siedział cicho. Tak naprawdę dopiero bezpośrednie pytanie przełożonego wyrwało go z przemyśleń.

-Cóż panie kapitanie ... sprawy rodzinne - powiedział tajemniczo metys, uśmiechając się lekko - Musiałem na chwilę odejść -

- Wszystko w porządku? - pierwszy raz Kapitan okazał oznaki troski o swoich podopiecznych.

Juan kiwnął powoli głową jakby w zamyśleniu. Cóż podjął pewną decyzję, mógł opowiedzieć o tym co się wydarzyło. Felix nie wydawał się osobą, która specjalnie przejęłaby się postanowieniem podwładnego. A okazana przed chwilą, prawdziwa troska ... pokazywała inną twarz kapitana.

-Moja narzeczona ... chciała pomóc przyjaciółce ... która wpadła w kłopoty ... - zwiadowca przypatrywał się chwilę swojemu dowódcy ... doszedł do wniosku, że właściwie człowiek ten ... ma też serce ... chyba dba o swoich podwładnych -Pożyczyła jej pieniądze, żeby ta mogła oddać Miguelowi ... a potem ... potem widziała jak jakiś skurwiele w jego domu skatowali jej przyjaciółkę ... wiem, gdzie mieszka nasz ptaszek ... ma tylko jedną prośbę ... ci, którzy skatowali tamtą dziewczynę ... oni są moi ... martwi -

- Dobra robota. Przynajmniej nie musimy przetrząsać całej faveli w poszukiwaniu jednego wypierdka. - nie zamierzał najwyraźniej wypytywać o szczegóły. - Ci kolesie są już twoi. Mam nadzieję, że zastaniemy tam Miguela. Postaram się żeby wyglądało to dobrze w raporcie. Nie musisz się o to martwić.

-Dziękuję ... z tego co wiem, to tego kolesia tam nie było ... przynajmniej wtedy, ale co najmniej jeden z tych chujów, musiał go dobrze znać ... wyciągniemy z nich wszelkie informacje ... a potem skurwiele zobaczą co znaczy zadzierać z Terena z BOPE -

- Miguel, Miguel. -powtórzył imię poszukiwanego jakby nie usłyszał ostatniego zdania podkomendnego. -Kim ten człowiek jest, że zaczyna przyciągać całe gówno z Rio? Mam nadzieję, że ci jego przyjaciele okażą się bardzo rozmowni.-

Indianin wzruszył ramionami -Cóż ... przekonamy się - i wyglądał na to, że na razie zostało powiedziane wszystko ... teraz wystarczyło zadziałać ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline