Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2011, 21:13   #22
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Błyszczące oczy wroga. Czarne jak otchłań, pełne dziwnego, silnego blasku, w których miliony chciałyby utonąć. Czy tak jednak mogła nazwać oczy swojego drugiego ja? Czy mogła zaprzeczyć, że w niej samej drzemie ta mroczna, piękniejsza, ale jakże okrutna i przepełniona złem Maya?

Nie mogła skłamać przed sama sobą i udać, że to co pokazał jej Narashinio nie wstrząsnęło nią do głębi. Była zafascynowana, ale przerażona zarazem jak małe dziecko. Avatar powiedział, że przyjdzie jej zmierzyć się ze swoją ciemną stroną… Dlaczego tak bała się tej konfrontacji? Przecież pierwiastek dobra i zła od zawsze istniał obok siebie. Prawda? Ale co jeśli ścieżka, którą kroczyła, była jedynie wolnym wyborem, a nie prawdziwą naturą?
Wstrząsnęła głową jakby otrzepując z siebie wszystkie negatywne myśli, jednak uczucie pełzającego po jej skórze strachu nie chciało zniknąć. Spojrzała na siebie w lusterko kierowcy. Była blada jak ściana, a słowa złocistego lwa odbijały się echem w jej głowie. Oddychała wolno, żeby uczucie mdłości w jej ustach straciło na sile. Przyjazd do Moskwy było wiele trudniejszy niż mogła oczekiwać.

Narashinho milczał. Czuła wyraźnie jego obecność, ale nie dawał żadnych innych sygnałów istnienia. Było to aż nadto wymowne. Musiała sobie poradzić z tym dylematem sama.

Auto w końcu zatrzymało się…


***



- Jon Fire, możesz mi mówić także Abraham, niby jestem tutejszym radnym... – mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, przez chwilę znieruchomiał i zawył rozbawiony. - Raaany... Ty jesteś tej tradycji co nie lubią eutanatosów, co? Przed chwila mieliśmy tutaj takiego mroczne, musieliście się minąć. Jaka szkoda...

Cóż, nie było to może powitanie, jakiego spodziewała się w ojczyźnie matki, ale po tym wszystkim, co już zdążyła zobaczyć, postanowiła najpierw poobserwować, a dopiero potem zaopiniować.
Maya skłoniła się w tradycyjnym hinduskim geście namaste i odpowiedziała trochę zaskoczonym tonem:

- Witaj Jonie, jestem Maya, Maya Jawaharlal. Mój przyjazd tutaj to na razie pasmo samych niespodzianek i widzę, że trochę potrwa zanim zdążę się do tego przyzwyczaić - uśmiechnęła się - Opowiedz mi proszę czegóż to szukał tutaj ten Eutanatos? - spytała czystą ruszczyzną.
-Szczerze? - Wirtualny Adept wzruszył ramionami. - Nie mam pojęcia, ale sądząc po reakcji Aureliusza to niczego dobrego. Szkoda. Że się minęliście, byłoby ciekawie. - Abraham roześmiał się, opuchlizna na uchu która zdążyła się pojawić, jakimś dziwnym sposobem dość szybko schodziła. - Chcesz coś zjeść? Pewnie coś o ostatnich wydarzeniach słyszałaś, a teraz muszę to naprostować, ehhh...

- Biedaku - roześmiała się Maya - nie dość, że musisz mnie nakarmić, to jeszcze zabawiać - mrugnęła okiem, a potem dodała już poważniej - Szczerze mówiąc nie wiem zbyt wiele. A to dlatego, że wolę sobie sama stworzyć obraz tego co się wydarzyło, z pierwszej ręki. - potem spojrzała na Jona z uśmiechem i dodała - Skoro się tak miło zaoferowałeś to poproszę o jakąś kanapkę i mocną kawę, a potem o to żebyś nakreślił trochę ostatnie wydarzenia.

Jon mrugnął okiem i poprowadził Mayę, do kuchni. Tam, już w spokoju szykując jej kanapki zaczął opowiadać:

- Cóż. Co tutaj dużo mówić. Technokraci polowali na nas jak na zwierzynę. Mieliśmy wtyczkę w fundacji, po wszystkim facet się zabił. Wyszły sprawy nephandi... Koniec końców przyszło nam na pobliskim jeziorze zamykać coś w rodzaju portalu – wybacz, ale w umbrze to ja zielony jestem. W każdym razie nie było wesoło. Jeden z naszych hermetyków po brawurowej, trzeba przyznać skutecznej samotnej wojaży na technokracje to teraz.... pies. Tak uprzedzam, miej na uwagę kudłatego towarzysza Aureliusza bo wrażliwy się zrobił na tym punkcie. Nie straszę, ale za dużo tutaj osób już umarło. Tak abyś widziała na jaką fundacje się szykujesz. To nie fundacja badawcza, kawka, prasa i poranne włamanie do Echo – rozmarzył się.

Maya ugryzła podaną kanapkę słuchając opowieści Jona. Ogólnie jej zarys zgadzał się z tym co już usłyszała od swojego Mistrza, ale ciekawa była w jaki sposób przekaże ją osoba bezpośrednio związana z byłymi wydarzeniami. Pomimo luźnego stylu, w jakim mówił Jon, Maya wyczuwała mocne napięcie psychiczne. Szpieg we własnych szeregach, śmierć i przemiana jednego z członków Fundacji w psa musiała być nie lada wstrząsem dla tutejszych magów. Nie chciała wiercić dziury w bolesnym miejscu.

- Cóż... dla mnie to również chleb powszedni. Moja Fundacja także nie zajmuje się badaniami. Ale dziękuję za ostrzeżenie. - powiedziała jedynie kiwając głową. Potem nagle zmieniając temat powiedziała - Chciałabym was lepiej poznać, skoro mamy razem pracować... Myślisz, że pozostali zgodzą się na wspólną kolację ... na przykład jutro? Ja gotuję oczywiście...
-Cóż, możesz... Pewnie się ucieszą. Tymczasem kilku jedzie do Red Power w nocy, spotkać się z pijawkami. W sumie się możesz z nimi zabrać, trochę obycia. - Zamyślił się. - Dobra, nic. - Przerwał myśl która tak zaświtała mu głowie, że niemal widać ją na jego obliczu.
- Chciałeś coś jeszcze dodać? - spytała - Chętnie się zabiorę, jeśli znajdą miejsce. - a zaraz potem dodała - Wiele się u was dzieje... teraz pijawki, wcześniej spotkanie z technokratą...
- O..? – rzucił Jon.
Streściła w kilku słowach spotkanie w kawiarni. Mężczyzna nie skomentował jednak zajścia. Zmienili temat. Maya zapytała o pozostałych magów z fundacji. Jon narzucił ich opisom szczególną „bezpośredniość”, ujmując rzecz w zaledwie kilku słowach.
„Robert to hermetyk i pies, Diakon to buc ze zwyczajem zaglądania do cudzych myśli i snucia intryg, Grigorij ma klub Red Power, kultysta, piosenkarz, klub ma po zmarłej z fundacji, no i jest jeszcze twój fan… Isamu, ta sama tradycja, ale student.” Tak, jego Maya zdążyła już poznać. Rozmowa potoczyła się dalszym torem. Kobieta zagadnęła o Roberta. Dowiedziała się, że w czasie niefortunnego wypadku był przy nim inspektor. Dowiedziała się również, że fundacja przetrwała śmierć dziewięciorga magów. Jon nie wliczał w tą grupę Mistrza Rasputina… wolał myśleć, że tamten jakoś przetrwał…
Maya wzięła spory łyk kawy parząc sobie przy tym język. Wieści, które sypały się z ust jej rozmówcy nie chciały zmieścić się w głowie. Ale z drugiej strony tutaj wciąż się coś działo. I wszystko co powiedział Jon, TUTAJ wydawało się być bardzo prawdopodobne. A wpływy Diakona w horyzoncie wydawały się maleć...

Spojrzała w oczy mężczyzny i spytała wprost:
- Czy Diakon ma jakiś konkretny plan na przyszłość? Jak myślisz Jonie?
- Aureliusz... To stary hermetyk. Jestem co prawda w radzie, ale wiesz jak to wygląda. Jestem Wirtualnym Adeptem, mnie się nie ufa, Inspektor jest samym swoim istnieniem obraża diakona, Grigorij dopiero niedawno wszedl do rady. I co? Aurek siedzi na tronie ponad nami snując swe utopijne idee. Chce pokazać, że stary człowiek jeszcze może.

Trochę to smutne. – pomyślała Maya kiwając głową. Dotknięta niejedną tragedią Fundacja Kruka zdawała się nie dążyć ku konkretnej przyszłości, ale topiła się we własnych wewnętrznych problemach i walce „o tron”. Przynajmniej ona, przybysz z zewnątrz, tak to odbierała. Kobieta westchnęła cicho i dopijając kawę pogrążyła się w myślach.

Musiała poszukać pomocy w kwestii własnych poszukiwań. Jeśli miała się zmierzyć ze swoim mrocznym ja, chciała porozmawiać z kimś, kto mógłby udzielić jej dokładniejszych informacji o takich sprawach. Pomyślała o Jovanie. Może i był znienawidzony w fundacji i może był Eutanatosem, ale na pewno posiadał dużą wiedzę w tej materii. Tylko jak go znaleźć? Po chwili jej czoło rozchmurzyło się. Któraś z kobiet na pewno wiedziała jak się z nim skontaktować.

Wreszcie Maya ocknęła się z zamyślenia i podziękowała za poczęstunek. Teraz musiała się odświeżyć, przebrać i dołączyć do tych, którzy udadzą się na spotkanie z wampirami. Była ciekawa ale i czujna. Czuła wewnętrznie, że kolejne dni przyniosą sporo wydarzeń i że wkrótce dowie się, jaką rolę przeznaczył dla niej los…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline