Anna o mało nie wywinęła roftla słysząc "zagajający" komentarz współpasażera. "Nie ma to jak takt i dyplomacja, czy jak to tam zwał." - pomyślała dusząc się ze śmiechu i zerkając na Krzyśka. "Nerwowy gość, ciekawe czemu... Agrr, spokój, jesteś na wakacjach a nie w pracy!". Zamknęła przewodnik. Zdjecie klasztoru i okolicy wyglądało o tyleż obiecująco co staro; ciekawe ile zabudowań jeszcze pozostało i nadaje się do użytku. "Zapowiada się baaardzo interesujący pobyt - byle by tylko pogoda dopisała" - odruchowo poklepała plecak, poniewczasie przypominając sobie, że jej sprzęt leży przecież w drugim plecaku w bagażniku. Mam nadzieję, że kontemplować pustkę - w końcu dlatego jedziemy do Lesznikowa a nie do Międzyzdrojów; przynajmniej tak mi się wydaje. - odezwała się wysiadając z samochodu, zarzucając plecak na ramię i rozglądając się po stacji w poszukiwaniu toalety. Rozumiała potrzebę niektórych osób, by szukać towarzystwa nawet obcych ludzi; rozumiała również ich skrępowanie ciszą w towarzystwie. Co nie znaczy, że czuła tak samo. Westchnęła. "Nie po to jadę do opactwa, żeby produkowac coś więcej niż 'Dzień dobry' rano i 'Smacznego' w czasie posiłków. Choć pogadać grzecznościowo w aucie można, żeby nie wyjść na gbura - ostatecznie. Byle temu Błażejowi zagadywanie nie weszło w nawyk. Dobra, że jeszcze tylko 4 godziny, przeżyję..."
Na komentarz Krzyśka roześmiała się: Raz się zdarzyło - zwykle to mężczyźni pełnią chwalebną rolę rodzynków. Choć temperatura podniosła się nieco w porównaniu z rankiem, wciąż było jej zimno a dłonie miała już lodowate i sztywne. Tak to jest, jak się ubiera na podróż samochodem a nie właściwą pogodę. Może wejdziemy do baru na herbatę lub obiad? zwróciła się do mężczyzn. Chyba, że obiad będzie czekał w opactwie? - to pytanie skierowała do kierowcy. Jakby co, zawsze pozostają kanapki + herbatka, zwłaszcza, że pewnie i tak nie zdążą zjeść w trakcie 20 minut. |