Mi się podobało.
Historia nieskomplikowana, bohaterowie prości i w żadnym razie nie są jak cebula (tzn. nie mają warstw). Chodzi tu o to, że całkiem sporo pisarzy tworzy postacie na wzór cebuli - nie widaomo, co taka postać zrobi, bo jest tajemnicza i coś ma do ukrycia. Większość bohaterów pani Canavan nie jest taka. Poza wątpliwościami ,,zły czy dobry", żadna z główniejszych postaci nie charakteryzuje się złożoną budową. Sonea, Rothen, Dannyl poza jednym drobiazgiem... nawet główny bohater następnej trylogii (nie mówię, kto, nie chcę nikomu psuć choćby i wątpliwej przyjemności) nie jest zbyt złożony wręcz przeciwnie. Akkarin jest, ale to chyba wyjątek. Trylogia Czarnego Maga jest... cudownie prosta. Dopiero w Uczennicy Maga i Trylogii Zdrajcy się zaczynają schody, ale cała historia wywarła na mnie wrażenie... cudownie prostej. Wszystko się wyjaśnia w harmonijnym tempie (które jest ciut popsute przez to, że trzeciej części Trylogii Zdrajcy jak nie ma, tak nie ma).
Podsumowując: nie wymaga za wiele rozumu, ale jest na tyle... tak, cudownie prosta, że ma swój urok. Takie ,,czytadło", albo, jak to już kiedyś w jakiejś bibliotece usłyszałam, ,,książka zza komina" (czytadła leżały właśnie za kominem). Nieopodal (kilka półek niżej) leżały sobie Kroniki Dragonlance. Trylogia Czarnego Maga, jako ładne i lekkie czytadło, zasługiwało na to miejsce. Kroniki już niezbyt - niby proste, ale potem... szkoda gadać. Od czytadeł wymaga się prostoty, ale w ładnym stylu.
I właśnie to Trylogia Czarnego Maga daje. Minimum wysiłku, maksimum przyjemności z lekturki (ale, niestety, nie intelektualnej). Chociaż zważywszy na Uczennicę Maga i dwie poierwsze części Trylogii Zdrajcy... może to się zmieni?
__________________ Mole książkowe są zagrożone. Chrońmy ich naturalne ostoje! (biblioteki!)
Wkurzyłam kogoś? Coś pomyliłam? Sorry, ale biblioholik na odwyku to jeden wielki kłębek nerwów. Wybaczcie. |