Nick nie miał czasu by spojrzeć na numer, ale już po pierwszych słowach rozpoznał krewniaka po głosie. Cześć Nick, to znowu ja. – powiedział Andrew, widocznie zdając sobie sprawę z tego, że jego telefony mogą już wydać się Nickowi dość intensywne. – Dzwonię żeby się upewnić, że przyjdziesz na spektakl tak jak się wczoraj umawialiśmy. – powiedział szybko z lekką zadyszką – Kończymy właśnie szybką próbę Otella, no i mam taką nadzieję, że starczy Ci czasu i przyjdziesz zobaczyć mojego Jagona. – Andrew był poetą i aktorem w The Venue, często razem rozmawiali z Nickiem. Oczywiście głownie o sztuce, jak to Toreadorzy, ale Andrew bardziej fascynowała mistyczna część natury Nicka i filozofia, która czasem mimo chodem przebijała się do głosu nawet w zwykłej rozmowie. Było w niej coś takiego, co Andrew chłonął jak gąbka, gdyż najdotkliwiej dawały mu się we znaki problemy natury egzystencjalnej, a rozmowa z Nickiem działała na niego jak dobra terapia. Nick po części zdawał sobie z tego sprawę, ale i on przyznawał się przed samym sobą w duchu, że Andrew był jak dotąd jedyną osobą w Londynie, z którą mógłby przegadać pół nocy zupełnie się przy tym nie nudząc. Na szczęście poznawał dopiero Londyn i Rodzinę, a Andrew był do niej idealnym pomostem. – Poza tym – kontynuował Andrew – chciałbym Ci dzisiaj po spektaklu kogoś koniecznie przedstawić. Przyjdź, to będzie wielki wieczór. Dasz radę? Erick - Jego szept rozpłynął się w scenicznym szeleście. Erick czuł jeszcze mocno smak tej dziewczyny, okruchy jej życia wirowały w jego wnętrzu w euforycznym tańcu, dzisiejsza zabawa, wypity alkohol, pocałunki, wczorajszy orgazm i sex z obcym mężczyzną, o którym dzisiaj starała się zapomnieć, ból i strach, jego nie mogła zapomnieć. – Dzisiejszy Otello będzie smutnym zwycięzcą. Cios mu zadano nim jeszcze strudzoną stopę na lądzie postawił. Pomóż mi Theodorze! – zawołał w myślach spinając całą swoją wolę.
Za kurtyną teatr żył ostatnimi przygotowaniami. Napięcie przed występem podnosiło adrenalinę, Aktorzy bawili się słowem i ruchem scenicznym, grając krótkie scenki dla zabicia czasu. Raz po raz któryś z nich zerkał przez szczelinę w kurtynie obserwując jak 350-osobowa widownia na Leicester Place powoli zapełnia się. |