Podaję rękę Elwoodowi i w miarę swoich możliwości pomagam mu wstać. Nie wiem czemu my i jak, ja się z nikim nie miałem spotkać. Ostatnio to jak byłem na kolacji z rudą łasicą, heh, ale nie tylko z nią, dużo osób było i żarcie... [Soli: głodny jestem ? Może spróbuje ocenić ile dni minęło od kolacji, bo wątpię żeby mnie karmili od tego czasu] ale co potem było to nie wiem. Wino nie było takie mocne... Elwood miał komuś wpierdolić, dobry człowiek, takiego tu teraz potrzebowałem, chyba jedyny rozsądny patrząc na innych - pomyślał. To jak robimy ? Idziemy stąd czy próbujemy coś wyciągnąć od tamtego ciecia co się skrada za budynkami ? - ostatnie zlecenie Elwooda trochę go rozbudziło.
__________________ "A flame which never dies, but brightens with the passing of time." |