Gabrielle - Krew podgrzała się w jej wnętrzu. Na szczęście klamka z tej strony drzwi nie skrzypiała. Zamknęły się niemal bezgłośnie. Powtórzyła nasłuchiwanie, lecz w dalszym ciągu bez rezultatów. Dom był zupełnie cichy. Nick – Przeszedł dwie przecznice wyprzedając wielu sfrustrowanych kierowców tkwiących w ulicznym korku i zszedł na podziemny peron metra. Piątkowy wieczór w centrum był najgorszy, miasto dusiło się we własnym smrodzie. Odetchnął zanurzając się w ciszy długiego peronu. Ta jednak nie trwała długo, stalowy wąż wsunął się ze świstem z ciemnego tunelu i wyhamował łagodnie. Tłum osób wylał się na zewnątrz przez drzwi. Miejsca siedzące były niestety zajęte, stanął przy słupku próbując ułożyć sobie w myślach resztę dnia i zatrzymał spojrzenie w oknie. Gdy pociąg na powrót zanurzył się w ciemnym tunelu, w odbiciu w szybie zwróciła jego uwagę para młodych ludzi siedzących za jego plecami. Rozmarzona twarz dziewczyny wpatrzonej w swego ukochanego przypominała mu bardzo osobę za którą obecnie bardzo tęsknił. Sięgnął ku niej myślami, daleko odszukując wołającą za nim bliźniaczą tęsknotę. – Już niedługo kochana, znowu będziemy razem.
Błogi spokój zmącił wjazd pociągu na następną stację, jasne światło poraziło oczy. Ludzie znowu zaczęli przemieszczać się przez drzwi w jedną i drugą stronę. Ryk syreny już uprzedził zamknięcie się drzwi. Nagle z dużej grupy osób stojących na peronie, oderwały się trzy postaci i błyskawicznie wbiegły do jednego z tylnych wagonów przytrzymując zamykające się już drzwi. Mężczyźni byli rośli niemal jak koszykarze lecz znacznie potężniej zbudowani. Długie, skołtunione włosy zasłaniały uszy i bijąca spomiędzy nich agresją twarz. Przyglądając się uważnie ludziom siedzącym na siedzeniach ruszyli przez przedział w kierunku przodu pociągu. Wzrok Nicka wytężył się i wyostrzył przybliżając wykrzywione jakimś niesmakiem twarze, już prawie nie miał wątpliwości kim są. Ta świadomość ugięła lekko jego nogi. – Wielki wieczór… - wspomniał z sarkazmem słowa zachęty z ust Andrew. – Raczej koszmarny.
Trzech typów szło szybkim krokiem w jego stronę rozglądając się na boki i roztrącając stojących im na drodze ludzi, którzy nie raczyli się sami odsunąć. Byli dwa przedziały dalej. – Coś trzeba by zrobić. I to szybko. |