Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2011, 22:45   #3
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Uspokój się! Uspokój – powiedziałem. Złapałem ją za ramiona i potrzasnąłem, chyba kolejny raz tego wieczora i wcisnąłem w dłonie szklankę z alkoholem.
- Pij – rozkazałem głosem nie znoszącym sprzeciwu. Wiedziałam, że alkohol na nią podziała – praktycznie była abstynentką.
Przytrzymałem jej ręce, trzęsły się za bardzo żeby donieść naczynie do ust. Potem zmusiłem, żeby wszystko wypiła. Zakrztusiła się, ale zęby przestały jej szczękać. Poprawiłem koc na jej plecach i położyłem ją na kanapie.
- Śpij – powiedziałem.

Miałem świadomość, ze robię wszystko od dupy strony i zachowuję się jak domorosły terapeuta, a nie dyplomowany psychiatra. Ale była w takim stanie, że trzeba było sięgnąć do starych, sprawdzonych sposobów.
Spojrzała na mnie. W jej oczach był ból i przerażenie.
Coś ścisnęło mnie w żołądku, panika podeszła mi do gardła, serce jakby na chwilę stanęło. Zatoczyłem się do tyłu, wpadłem na niską ławę stojącą obok kanapy.
- Co… - zapytałem oszołomiony. Serce biło mi jak oszalałe, teraz ja zacząłem prawie szczękać zębami.
- Przepraszam – uciekła spojrzeniem – przepraszam…
Usiadłem obok niej. Objąłem ramieniem
- Mów do mnie Karolina – powiedziałem.

Spędziliśmy razem 7 lat w tym samym pokoju w Ośrodku Interwencji Kryzysowej. Setki razy superwizowałem jej pacjentów, a ona moich. Sądziłem, że znamy się na wylot. W każdym razie ona wiedziała wszystko o mnie i moich związkach. Ja wiedziałem, że jej małżeństwo stoi na granicy ruiny, że ten palant niszczy ją psychicznie; choć ona oczywiście zaprzeczała.
- Mów - powtórzyłem

-----

Szum bramy garażowej, trzaśnięcie drzwiczek od samochodu.
Karolina poderwała się ze skórzanej kanapy, poprawiła idealny makijaż, wyrównała niewidoczne fałdki na zielonej, jedwabnej sukience. Stanęła, cała spięta, koło drzwi.

Wszedł. Nie wyglądał na swoje prawie 40 lat, elegancki, wysportowany, o znakomitej sylwetce. W oczach miał ciepło, na ustach zwykle gościł wyrozumiały uśmiech i troska. Był szanowanym lekarzem, cenionym specjalistą w swoim fachu. Jej mężem. Rzucił marynarkę na krzesło i przejechał wzrokiem po jej sylwetce.
- Dla kogo się tak ubrałaś, dziwko? (…)

Karolina skuliła się, przerażona i bezradna. Łagodne światło bijące od olbrzymiego akwarium, zajmującego pół ściany, rozświetlało salon. Policzek pulsował bólem, wzmagając uczucia.
Odwróciła się, zdeterminowana, już spokojna i spojrzała mężczyźnie w oczy. Lód w jego oczach zaczął się topić, zastąpiło go zdziwienie. Potem strach. Nie zdążyła zobaczyć nic więcej. A może to on nie zdążył?

------

To ja jestem Karolina. Karolina.. Karola – słowo pulsowało w jej mózgu, uczepiła się go, jak tonący boi. Wszystko inne wymykało się jej, uciekało, przeciekało, jak woda między palcami. Po chwili pamięć wróciła, niepełna, ale jasna, klarowna, powrót sprawił ból, uczucie pustki, czegoś brakowało. Nie pamiętała. Czegoś ważnego brakowało. Zmieszanie, robicie, splątanie. Chciała krzyczeć, ale nie miała czym.

------
Usta, nogi, piersi, brzuch. Jej i nie jej. Przerażenie. I ulga. Wpadła gdzieś i zaczęła spadać. Nie idź w stronę światła! Jej ciało nie słuchało. Wpadła w tą jasność. Koniec.. czy początek?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline