Wątek: Czaszki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2011, 12:49   #22
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- „I już?” - chciała powiedzieć do kapitana, ale jak zwykle milczała.

Dali dupy i to tyle? Postukanie się w pierś i do domu? Żadnego opieprzu, żadnych wyrzutów? Bez sensu.

Prawdą jednak było, że wszyscy zaczęli się rozchodzić, oczywiście poza dwójką najbardziej poszkodowanych, którzy prawdopodobnie noc spędzą w szpitalu. Ponieważ została sama z rannymi, Juan spojrzał na nią pytająco, a Oskar zaśmiał się.

- No już się tak nie fascynuj moim tyłkiem Latino, wiem, że jest zajebisty, ale powinnaś też odpocząć, wiesz? Jutro też jest dzień, żeby skopać tyłki.


Skinęła głową, ponieważ jednak leżący na brzuchu nie mógł tego zobaczyć, odezwała się zachrypniętym głosem:

- Racja. Do jutra.

Spróbowała się uśmiechnąć do Juana, co raczej przypominało grymas i skierowała się do wyjścia. Wieczorne powietrze było wyjątkowo rześkie, emocje powoli opadały, nawet poczuła głód.

Wezwała taksówkę, jednak siedząc już na wytartym siedzeniu, zalatującym potem, alkoholem i innymi płynami ustrojowymi, zrozumiała, że dziś w nocy i tak łatwo nie zaśnie. Nie ma po co wracać do pustego mieszkania, gdzie nikt na nią nie czeka, gdzie nie ma niczego, co by ją zajęło bardziej niż sprawa dziwnych, rytualnych zabójstw i tego… co dziś poczuła.

Postukała w kratkę oddzielającą ją od kierowcy i zmieniła adres. Najpierw Mc’Donald, a potem kwatera główna. Nie jest przecież tak późno, może z godzinę czy dwie pogrzebać w aktach.

***

Nocny stróż otworzył jej drzwi ze skwaszoną miną, wyrażającą dokładnie co myśli na temat pracoholizmu i nadgorliwości Arony. Na szczęście przewidziała to i dodatkowy zestaw z cheeseburgerem rozwiązał sprawę. Została nawet obdarzona uśmiechem prawie bezzębnej gęby, która w gruncie rzeczy wydawała się poczciwa.

Zajadając się ‘śmietnikowym żarciem’ i popijając gorzką kawę, jako jedyna żywa dusza na całym pietrze, Felicita sprawdzała kartoteki ludzi, których dziś przesłuchiwała. Wszyscy byli teraz trupami, lecz liczyła na jakiś trop w ich teczkach policyjnych. Napady, wymuszenia, gwałty, kradzieże, strzelaniny… żadnych jednak śladów grup okultystycznych.

Latino zmarszczyła brwi. Dochodziła północ, ona jednak nie mogła oderwać się od sprawy i zmusić do powrotu do domu. Chciała z kimś o tym pogadać, ale… nie miała nikogo. Nie było bliskiej rodziny, nie było faceta, nie było przyjaciół, a poza USA nie znała tak naprawdę nikogo z oddziału. W przypływie desperacji poczuła nawet chęć zadzwonienia do Raimunda, jednak przypomniała sobie jego minę w szpitalu. Znała go na tyle, żeby umieć ocenić, że jest teraz pewnie w tym nastroju, kiedy staje się totalnym dupkiem i albo bije właśnie kogoś po mordzie, albo zalewa się w trupa. Pewnie nawet by ją wyśmiał, dlatego szybko zrezygnowała i znów zanurzyła się w morzu literek.

Kolejna kawa. Felicita przejrzała właśnie akty własności zrujnowanego domu, w którym odbyła się strzelanina, by w końcu wziąć się za szukanie tego całego Miguela oraz wszystkiego, co wiązało się ze słowem "Diabeł”. Niestety, określenie było bardzo popularne i wymagało przekopania się przez masę raportów.

Było późno, mózg przestawał pracować, więc Latino nie próbowała już nawet analizować informacji, co ciekawsze fragmenty po prostu drukowała, z zamiarem przejrzenia tego rano. Pracowała bezmyślnie jak robot i…nawet nie wiedziała, kiedy usnęła.

***

Ktoś szarpnął jej ramię. Już miała rzucić się do gardła napastnikowi, kiedy usłyszała głos starszej kobiety.

- Seniorita… czy wszystko w porządku?

Ogromnym wysiłkiem woli Latino podniosła głowę, na jej policzku odcisnęły się klawisze komputerowej klawiatury. Z trudem otwierając piekące oczy, spojrzała na stojąca przed nią sprzątaczkę. Dopiero po chwili zrozumiała gdzie jest oraz przypomniała sobie imię siwej kobiety, którą mijała na korytarzu od kiedy sama zjawiła się w szeregach BOPE.

- W porządku, Mario. Dziękuję…

- Och, Seniorita! Jakby seniorita była moją córka, to bym takiej za przeproszeniem po dupie dała, nawet dorosłej. Jak można tak się zamęczać? Seniorita w ogóle o siebie nie dba i jeszcze je te świństwa! - sprzątaczka wskazała na opakowania z fastfooda.

- Przepraszam... Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie Mario. - Felicita uśmiechnęła się lekko i, o dziwo, wyszło jej to całkiem naturalnie. To było miłe uczucie, że ktoś się o nią martwi, choć wcale nie musi.

- Tu nie ma co się usprawiedliwiać! Och, seniorita, seniorita… Pewnie dziś też pracujesz, dziecko?

Arona potwierdziła skinieniem głowy, podnosząc się przy tym z krzesła. Zastałe mięśnie bolały, poczuła zakwasy po wczorajszym dniu.

- Tak myślałam. I nie masz śniadania?

Na końcu języka już miała „że zaraz sobie kupi”, ale wiedząc, co sprzątaczka sądzi o takim jedzeniu, Felicita znów tylko skinęła głową.

- Niedobrze! Tak nie może być. Zrobimy tak, ja wyskoczę do sklepu po jedzenie i za pół godziny seniorita przyjdzie na normalne śniadanie do pokoju przy schodach, tam gdzie trzymamy miotły, wie seniorita gdzie?

- Tak, ale... Mario nie trzeba przecież…

- Trzeba! Ja się seniority nie pytam! Możesz być dziewczyno nawet generałem, ale życiowo to ja jestem wyższa stopniem.


Kobieta zrobiła groźną minę, a Latino pomyślała, że tak pewnie powinna zachowywać się matka. Poczuła ciepło w sercu.

- Dziękuję, ale przecież ty też masz pracę Mario.

- Dlatego pójdziemy na układ seniorita, bo widzę, że potrzeba Ci ruchu na pobudkę. Ty poodkurzasz to biuro, bo tylko ono mi zostało, a ja zrobię ci prawdziwe śniadanie. Zrozumiano?

- Tajes!
- Latino zasalutowała sprzątaczce, uśmiechając się od ucha do ucha.

Gdy tylko Maria wyszła, złapała za odkurzacz. Było jej obojętne co pomyślom sobie ewentualni świadkowie na widok sprzątającej biuro snajperki. Prosta praca fizyczna nie tylko przydała się jej ciału, ale również duszy. W tej chwili kobieta zapomniała nawet o wydrukowanych raportach.

Przypomniała sobie o nich dopiero, kiedy była już po śniadaniu, skorzystała z siłowni w piwnicy oraz wzięła prysznic, budząc przy okazji poruszenie wśród kolegów, bo przecież nie było w BOPE czegoś takiego, jak damska łazienka. Zadbawszy o podstawy higieny oraz narzuciwszy na siebie zapasowy mundur, który miała w szafce wraz z innymi przedmiotami codziennego użytku (tak naprawdę, to nie pierwszy raz zdarzyło jej się nocować w pracy), o godzinie 10.30 Latino była już w pełni sił fizycznych i psychicznych.

Zabrała wydruki i siadła przy stole, gdzie w południe planowała spotkać się cała drużyna. Wciąż miała nadzieję, że znajdzie tu coś na temat tajemniczego Miguela i Diabła - cokolwiek lub kogokolwiek miał określać ten pseudonim.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 20-11-2011 o 13:24. Powód: literówki
Mira jest offline