Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2011, 17:49   #396
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Nawet jeśli czas spędzony z Lucą miał głębszy wymiar, bo przecież miał przygotować ich do pewnej roli, to jednak Amanda musiała przyznać, że dobrze na nią wpłynął. Przywrócił choć na chwilę ułudę normalności i pozwolił aby zapomniała o niewygodach poprzednich podróży. A Luca okazał się pojętnym uczniem i całkiem miłym kompanem.
Jedynie od czasu do czasu pojawiało się w niej poczucie winy, że przesiadują sobie w wygodnym hotelu podczas kiedy reszta ugania się po obcym mieście w poszukiwaniu informacji i kontaktów, ale szybko tłumaczyła sobie, że to co robią tez jest ważne.

W czasie jednego z takich momentów przypałętał się ten Rosjanin. Już sama narodowość budziła w Amandzie złe skojarzenia, ale jakby tego było mało ten nachalny pyszałek próbował ją podrywać jak jakąś tanią ulicznicę…. Normalnie zasapałaby ze złości i strzeliła wojskowego w twarz, ale przecież dzisiaj nie była Amandą Gordon, była profesjonalną sekretarką amerykańskiego biznesmena – Wirginią Woolf. To dlatego w ogóle ciągnęła całą tą rozmowę. Nadarzyła się okazja aby oprócz „odpoczynku” jakim była nauka Luci nareszcie popracować nad kontaktem. Nawet jeśli był to taki plugawiec jak ten generał.
Postawiła jednak jasne granice, aby mężczyzna nie zagalopował się za daleko. Obiecała sobie po doświadczeniach z Wagonowem, że nie dopuści aby jeszcze kiedyś jakiś nadęty bubek przejął kontrolę nad jej życiem. Zresztą ten człowiek zdawał się być wyzuty z jakichkolwiek ludzkich uczuć.
Jego wzrok… od samego spojrzenia włoski jeżyły jej się na karku w poczuciu zagrożenia. A myśl, że mógłby jej dotknąć, nawet przypadkiem, napawała Amandę odrazą.

Na szczęście rozmowa zmieniła swój tor. Antoni Denikin zaczął swoją opowieść o kulturze miejscowych tubylców nie skąpiąc im szczegółów o sprawach, które straszyły ich już od samego przyjazdu – okaleczenia, porwania dla okupu. Rzucał przy tym krwawymi przykładami, jak choćby przypadek Lafitte, dyrektora generalnego francusko-niderlandzkiej kompanii naftowej , którego głowę odnaleziono w małej wsi na południe od miasta trzy miesiące po porwaniu, albo historię Lukrecji Vistell…

- Bjedaczka, powiadam panjstwu. To jedna z tych wielu kobiet uprowadzonych do harjemów – głos Denikina był przy tym zdaniu dziwnie chrapiący, jakby jego właściciel napawał się samym brzmieniem słowa harem.

Usłyszeli wiele. A z każdym słowem Rosjanina w Amandzie rosła nienawiść do tego człowieka.
Denikin opowiadał im o tutejszej polityce i oceniał ich przyjazd do Teheranu.
Usłyszeli więc o rewolucji, jaka to jest wspaniała i ile dobrego światu przyniesie i ze pokaże takim nadętym pyszałkom jak, bez urazy, oni, którzy mają wszystko, podczas gdy klasy uciskane przymierają głodem musząc żebrać o resztki w darmowych garkuchniach lub z kościelnych stołów. Twarz mu przy tym poczerwieniała, a dłonie, oparte do tej pory o stół zwinęły się pięści. Amanda mimowolnie odsunęła się w głąb fotela. Luca siedział z zaciśniętymi ustami i sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśli. Przecież on także wywodził się z jednej z uboższych klas…
Denikin musiał zauważyć, że odrobinę zagalopował się w swojej tyradzie, bo już mniej podekscytowanym tonem podsumował, ze kiedyś rewolucja przetoczy się przez cały świat, tak jak w jego kraju, a wtedy spadną te ich (cyzli między innymi Lucasa i Wirginii) bogate głowy, a ludzei tacy jak on, zwykły kułak czyli chłop staną się generałami i wodzami nowego, prawdziwego ładu.
Szaleniec. Jeden z gatunku tych niebezpiecznych. - pomyślała Amanda.

Atmosfera przy stole zrobiła się naprawdę gęsta. Wtedy, jakby na życzenie, Denikin podniósł się i zaczął żegnać. A po tym jak zniknął przy kolejnym stoliku nagabując kolejnych ludzi Amanda szybko dopiła resztę szampana i odetchnęła. I ona i Luca byli bladzi jak ściana. Ten obrzydliwiec sprawił, że poczuła się jak jakiś pasożyt… A kontrast odzianego wytwornie chłopaka z tym, co widziała jeszcze parę miesięcy temu przyprawiał ją o ból głowy.
Uśmiechnęła się więc blado do Luci i wymawiając się złym samopoczuciem postanowiła ukryć swoje emocje… w pokoju.
Pojawiła się ponownie dopiero w porze poobiedniej kiedy z wieściami do hotelu powrócili pozostali uczestnicy tej szalonej i niebezpiecznej wyprawy.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 20-11-2011 o 18:56.
Felidae jest offline