Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2011, 20:50   #205
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
- Przyłącz się do nas. Przyłącz. Razem urośniemy w nieskończoność. Urośniemy i nikt nas już nie zatrzyma!

Szkutnik zrozumiał, że cokolwiek powie, wszystko sprowadza się do krótkiego "tak" lub "nie". Prawdziwa płaszczyzna porozumienia z Shamayellem nie istniała. Słowa i zdania, które formułował były zwyczajną mimikrą. Wabikiem. Demon był trochę jak myśliwy używający rogu, by imitować ryk godowy samicy jelenia, którego ma zamiar ustrzelić. Nawet nie. To coś nie miało sobie nic z człowieka, prawdę mówiąc nie miało w sobie również nic z demona... Shamayell był jak cholerny grzyb. Bez motywów, planów i ambicji innych niż stawanie się większym. Pieprzony mięsno-mentalny nowotwór.

Podjęcie decyzji zajęło ułamek sekundy i obyło się bez słów.

Szkutnik biegł jak szalony, a ucieleśnione szaleństwo podążało za nim. Nie oglądał się ale słyszał obrzydliwe mlaśnięcia, odgłosy wyłamywanych stawów i histeryczny gulgot. Dźwięki dochodziły to z okolic podłogi, to znów ścian, to sufitu. W jednej chwili wydawał się odległy, by w kolejnej bez ostrzeżenia niemal musnąć jego kostkę.

- Chodź do nas przyjacielu! Wszyscy już tu jesteśmy! Przedstawienie musi trwać! - imitacja głosu Eryka zwanego Pastorem utonęła w histerycznym śmiechu.

Jak teraz wyglądał demon? Szkutnik nie wiedział. Nie chciał wiedzieć. Wyobraźnie podsuwała mu obraz makabrycznego pająka: wygiętego w "mostek" człowieka z dodatkowymi odnóżami z rozrośniętych żeber i rozdwojonych kończyn. W jego wyobraźni, to coś na zmianę pełzło, toczyło się, tracąc równowagę, to znów szybowało na niciach z ludzkich ścięgien.

- Kiedy ostatnio sobie podupczyłeś, co? Poluzuj gdzie cię ciśnie, klecho! Przyłącz się!
- głos Adama Mello, Człowieka Z Przestrzelonym Płucem zabrzmiał niemal tuż przy uchu Szkutnika.

Szkutnik dopadł do przecinającej korytarz grodzi. Mechanizm był prosty jak cep, dla kogoś z elementarną znajomością technologii statku. Zdyszany zerwał obudowę i wyszarpnął panel sterujący. Wystarczy pociągnąć i...

- BEREK!

Utkana z ludzkiej skóry macka złapała go za przegub, niemal miażdżąc nadgarstek. Przez jedną, nieskończenie długą chwilę Jakub i nowa manifestacja Shamayella spoglądali sobie w oczy. To w co zmienił się Dylan przerastało swoją okropnością najkoszmarniejsze wizje kaznodziei. Gdyby jakimś cudem wyszedł z tego żywy, nigdy nie będzie w stanie oddać słowami grozy tego co zobaczył.
Shamayell wydał z siebie gulgoczący ni to śmiech, ni szloch. Jego paszcza pełna drobnych, ludzkich zębów rozwarła się odsłaniając bezdenną, czerwoną czeluść. Kolejne odnurza ruszyły do ataku. W tym samym momencie Szkutnik wdusił przycisk zamykający gródź.

+

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=b6NDdF-R2uk&feature=related[/MEDIA]

- Nie uciekniesz! - bezsilny wrzask wściekłości zdawał się teraz odległy o lata świetlne - Nie uciekniesz przed własną szajbą, jebany dewoto! Słyszysz!? To ty stworzyłeś ten obłęd! TY!!! Wykreśliłeś linie, położyłeś fundament, wyznaczyłeś korytarze! Zbudowałeś karuzelę! Nie bój się na nią wsiąść! Wszycy już tu jesteśmy! Ha, ha, ha, ha, ha, ha!

Jakub oparł się plecami o zamkniętą gródź, która drżała pod naporem dzikich uderzeń demona. Jego wściekły monolog nie milkł ani na sekundę. Martwe strzępy skóry Dylana puściły nadgarstek Szkutnika, przez chwilę wiły się bezsilnie na blaszanej podłodze, by ostatecznie znieruchomieć. Po długiej, strasznej chwili z ulgą przyjął do wiadomości fakt, że pokraka nie miała dość sił, by przebić się przez pięć centymetrów litego tytanu. Szkutnik podniósł się i chwiejnym krokiem ruszył przed siebie. Znał ten teren. Mieszkalna część rewiru Wielkiego Q.

Chryste... było naprawdę blisko.

Nagle kilka rzeczy stało się jednocześnie. Gdzieś w głębi strefy rozległy się strzały. Broń automatyczna. Ani więźniowie, ani nawet demony nie miały dostępu do takich zabawek. Strzałom towarzyszyły zupełnie zbędne krzyki w których przewijały się słowa "Strażnik" i "Maszyny". Ale nie to przeraziło Szkutnika najbardziej. Bo mniej więcej w tym samym momencie zza załomu korytarza wyszedł więzień z miotaczem ognia. Ten sam, który miał zostać przy skażonym bloku i czekać na Wielkiego Q. Głowa wyrastająca półtora metra ponad barki na okrwawionym kręgosłupie nie pozostawiała żadnych wątpliwości, co zaszło.

- Przyłącz się. Ponieś moje Słowo Gehennie. - przemówiła ludzka żyrafa wyciągając głowę przed siebie.

I wtedy w głowie Szkutnika odezwał się nowy głos. Beznamiętny, spokojny i rzeczowy.

- Otwórz swoje żyły, zaproś go zapachem swojej krwi. Niech wniknie w ciebie cały. Nie tylko kawałki. A ja go zniszczę.

Głos Boży? Mało prawdopodobne. Strażnik? Nie, głosy w głowie szczęśliwie nigdy nie stały się jego domeną. Kolejny demon.. tylko jakie w zasadzie miało to znaczenie. Nie miał już dokąd uciekać, nie miał komu ratować tyłka, pomysł, że wiara pozwoli mu wyciągnąć Gehennę wydawał się teraz równie romantyczny, co nieżyciowy... choć z drugiej strony... Szkutnik przeżegnał się drżącą ręką, a następnie przejechał nią po rozwalonym panelu grodzi rozrywając ją aż do mięsa. Następnie sycząc z bólu to samo zrobił z drugą.

Chrystus poświęcił swoje ciało, żeby pokonać śmierć. On będzie musiał pójść krok dalej. Poświęcić duszę, by pokonać szaleństwo. Czy to w jakikolwiek sposób przyczyni się do wyzwolenia Gehenny? Odkupienia tych którzy pozostali przy życiu? Może. Może nie. Z pewnością przyniesie więcej pożytku, niż ukrywanie się po kątach. Z podniesioną głową i modlitwą na ustach, pewnym krokiem ruszył w stronę "ludzkiej żyrafy".

- Czytanie z Księgi Mądrości Syracha:
Płacz nad zmarłym, stracił bowiem światło,
płacz nad głupim, bo rozum zgubił.
Ciszej płacz nad zmarłym, bo znalazł odpoczynek,
życie zaś głupiego gorsze jest od śmierci.
Żałoba po zmarłym trwa siedem dni,
po głupim i bezbożnym zaś przez wszystkie dni jego życia.

Z każdym słowem drżenie w jego głosie znikało. Śmiało spoglądał prosto w oczy demona, który szczerzył się coraz szerszym i mniej naturalnym uśmiechem. Krew z przeciętych przedramion broczyła na na blaszaną podłogę zostawiając na niej dwie nierówne linie.

- Nie wdawaj się z głupim w długie rozmowy
i nie chodź do tego, kto nie ma rozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości
i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie
i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.

Oto Słowo Boże. Chodź tu dziwko! Zapraszam!
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 24-11-2011 o 21:07.
Gryf jest offline