Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2011, 17:44   #401
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
"Wiem, kim nie jesteś. Jeśli nie chcesz, by sprawa dostała się do odpowiednich władz zapłać mi 10000 riali. Pieniądze przynieś do sklepiku Hamasha ibn Jakuba przy ulicy Saabak."

Nie ma to jak, kurwa, miły początek dnia - myślałem - spożywając pierwsze śniadanie w postaci papierosa. Kręciłem się po pokoju jak w klatce, co jakiś czas popatrując na leżący na stole kawałek papieru z wiadomością od pierwszej z hien, jakie czekały na nas w tym dalekim kraju.

Biała pieprzona kopertka. Bez żadnych inicjałów. W środku krótka wiadomość. Wycięta z gazet. Westchnąłem, otarłem pot z czoła. Zwykle miałbym takie strachy głęboko w dupie, ale nie tutaj. Nie teraz. No dobra, dupki. Daliście mi zadanie w sam raz na przebudzenie.

Użyłem parę sztuczek śledczych sądowych na badanie samego świstka, może ktoś był amatorem i zostawił jakieś ślady. I co? Widać, że list był przygotowany niedawno. Klej jeszcze nie wysechł. W kilku miejscach coś, jakby odcisk palca, i jakieś zabrudzenia. Druk gazet jeszcze da się zetrzeć palcem - jest świeży. Litery w ludzkim języku. English.

Wydmuchałem dym i naciągnąłem spodnie na tyłek. Czas było ruszyc w teren. Zacząłem od standardowej procedury. Rozpytka w obsludze, boye hotelowi i recepcja: czy byli w tym czasie goście z zewnątrz w hotelu. To była godzina policyjna, więc raczej nikt się nie kręcił. Obecnie hotel był pełen. Pamiętałem, że zwalniano dla nas specjalnie dwa pokoje w dopiero co remontowanym skrzydle. Obecnie w hotelu przebywało blisko osiemdzięsięciu ludzi. Potem pokojówki z ostatniej zmiany. Trochę bajeru na ładne oczy, trochę szeleszczącego smaru do łapczywych kieszonek. Czy widziały jak ktoś kręcił sie pod drzwiami ? W zasadzie niestety nie. Owszem, różni ludzie przechodzili korytarzem, ale...Nacisnąłem, wysunąłem temat gazet. Tak, wczoraj jeden z gości zamówił sporą ich partię.

Leonard Lynch.

Tak, wiedziałem, że znalazł w nich przecież to i owo. Zagryzłem wagi. Potupałem nogą i zszedłem zjeśc śniadanie. Przynajmniej tu się nie zawiodłem, choc nie jadło się na spokojnie. Myśl była natrętna i nie dawała spokoju, ale pozostało przecież jeszcze więcej do zrobienia.

W międzyczasie zadzwonił Walt. Wyglądało na to, że świstek pod drzwiami nie był przypadkowy. Grubsza sprawa. Lepiej niech tu przyjedzie, tylko tyle powiedziałem, ale było już jasne że trzeba zbierac załogę i pakowac manatki. Mimo to, nie chciałem odpuścic sprawki wiadomości, nie lubiłem zostawiac takich skurwieli bezkarnych.

Gazety.

Kto dystrybuuje gazety w hotelu - a od niego: o której godzinie dotarly dziś świeże tytuły , ile z nich to "europejskie" . Gazetami zajmował się szef zmiany boyów - niejaki Mustafa Kurucz (dzisiaj). gazety dotarły zaraz po godzinie policyjnej - w jakieś pół godziny. Większość były to europejskie przedruki z wczorajszego dnia lub przedwczorajszego, niekiedy też nowości. Kupiłem po egzemplarzu takch i w pokoju porównywałem litery. Porównywanie liter z lupą było monotonne, ale udało się mniej więcej ustalić, ze wszystkie pochodziły z jednego tytułu. Tygodnika "Kairskie nowinki" dostępnego zarówno w recepcji, jak i w patio, jak i na stolikach w korytarzu. Do żadnego pokoju rano nie dostarczono gazet. Tylko wyłożono w newralgicznych miejscach. Potem donosiło się je do śniadania gościom, którzy zażyczyli sobie zjeść w pokoju. Numery takich pokojów dostałem, za drobną finansową gratyfikacją, rzecz jasna. Jeden z nich pokrywa się z panem, z którym wczoraj Rockefeller rozmawiał na temat konferencji w Paryżu.

Cwany gapa. Zanotowałem sobie jeszcze raz tę gębę na specjalnej karteczce w mojej pamięci.

Ale mój raz puszczony w ruch nos nie chciał przestac węszyc. To tylko poszlaki. Gdzie tu można kupić klej? Można było w wielu miejscach, także w małym hotelowym sklepiku. Była tam taka żółta gumka arabska - wiecie, brudzi i klei jak zaraza. Kurwa, taki wielki świat, a zasrane kleje doprowadzające cię do szewskiej pasji wszędzie takie same. Kto kupował dziś albo wczoraj z gości hotelowych taka gumę? Niewarte zachodu. Sklepikarz sprzedawał tam wiele rzeczy - bzdetne pamiątki, znaczki, wymieniał walutę, podawał napoje, papierosy i nie miał pamięci do twarzy. Nawet grubszy banknot nie przypomniał mu zbyt wiele, więc schowałem go z wyrzutem przed jego nosem. Poza tym i tak to często boye latajli po tego typu zakupy, po życzeniach gości. Jak wszędzie.

Usiadłem z papierosem i wrzuciłem niższy bieg. Wiedziałem już dosyc, a kontynuowanie tej pogoni właściwie nie było na razie tego warte. Szkoda, że nie miałem czasu na randkę z zachłannym skurwielem, sam na sam. Cała sytuacja miała ten plus, że upewniłem się, że trzeba podkręcic wskazówki zegara.

Ręka z piórkiem biegła po niewielkim papierze, słowa przelewały się z mojej głowy prosto na dół. Nie miałem zamiaru zbytnio się rozpisywac.


Szanowny Panie.

Ma pan rzeczywiście doskonałą pamięć do nazwisk i twarzy. Szkoda tylko, że poświęcając im uwagę nie zauważył Pan, w jakie gówno ma się Pan zamiar wpakowac. Nie nastraszy Pan władzą ludzi, którzy dla niej pracują. Odpowiednie służby już do pana jadą. Jako stary przyjaciel daję Panu jeden dzień na spakowanie się i wyjazd gdzieś daleko. Jeśli nie, spotkamy się znowu. Porozmawiamy sobie jeszcze o fuzji węgla, kiedy będzie Pan zmuszony żrec na moich oczach własne łajno.

Pozdrowienia
Rockefeller.

Jeśli właściwy był ten drugi z adresatów, cóż - niech przynajmniej zastanowi się o co chodziło. Przekaz jest i tak taki sam. Zapakowałem rzecz do koperty według wskazówek i wysłałem umyślnego z recepcji na dole, by zaniósł wiadomosc pod wskazany adres. Zanim to zrobiłem, w moim pokoju na stole zostawiłem lakoniczną wiadomosc dla grupy.

- Pojechałem do Biura Bezpieczeństwa. R.




* * *


Kiedy Garrett wrócił do hotelu, było już dosc późno. Odnalazł większośc załogi na zgromadzeniu, co doskonale mu pasowało. Ponura morda detektywa rysowała się pośród chmury dymu jak skała pośród mgieł. Niektórzy zauważyli, że Rockefeller znów przerzucił się z cygar na papierosy. Sylwetka Garretta pojawiła się nad stołem, rzucając na niego cień, a potem mężczyzna zaczął rozrzucac przed wszystkimi jakieś wyglądające na oko identycznie dokumenty.

- Pozwolenia na wycieczkę z Biura Bezpieczeństwa. - dogasił papierosa w popielnicy - Asmadabad, ten w okolicy miejsca, gdzie Leo wyniuchał trop. Ktoś rozpalił już nam pod dupami ognisko. Jak szybko jesteście w stanie się spakowac?
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "
arm1tage jest offline