Wątek: Czaszki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2011, 20:00   #23
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Gdzieś w Rio

- Jest pan tego pewien? To ściągnie na nas uwagę wszystkich. – chłopak próbował opanować drżenie nóg. Rozmawiał z szefem już dziesiątki razy, ale nadal nie mógł się przyzwyczaić do jego przenikliwego spojrzenia. W myślach zaczął odmawiać litanie do Najświętszej Panienki.

- Wykonać. Temu miastu przyda się odrobina…szaleństwa.

- Ale...- jego mechanizm samoobrony krzyknął żeby lepiej nie kończył zdania.


Copacabana, dom Carli
21 Września, 11.25


Miguel

Nowy dzień nikogo nie miał zamiaru rozpieszczać. Pierwszy na jego celowniku znalazł się Miguel. Obudził się pod cieplutkim kocem. Poprzedni wieczór był…dziwny. Atmosfera w domu tej popieprzonej dziewczyna była jak wyjęta z najgorszych horrorów. Rozmowy się nie kleiły, a czas płynął wolno. Wszystko zmieniło się w momencie kiedy Carla przyniosła butelkę wódy. Oboje się dzięki niej rozluźnili i w oka mgnieniu przenieśli się razem do łóżka. Pieprzyła się bosko, jak na dziwkę przystało, co rekompensowało choć w małym stopniu jej porytą psychikę.

Leżała teraz odwrócona do niego plecami. Cokolwiek o niej myślał, darmowe schronienie z bonusem było niezłym rozwiązaniem w tym momencie. Kto wie, może mógłby zostać tu dłużej, aż cała ta sprawa z Revso ucichnie. Dotknął dłonią jej ramienia. Było lodowate. Dopiero teraz zwrócił uwagę na jej blady kolor skóry. W jednej chwili wczorajsze koszmary powróciły. Rzeczywistość upomniała się po narkomana wypłacając mu solidnego kopa.

Odwrócił dziewczynę na plecy. Zanim spojrzał w jej otwarte mętne oczy wiedział już, że nie żyję. Była sztywna jak cholera. Nie widział żadnych śladów walki, żadnych ran. Jakby po prostu umarła. Co gorsza on był ostatnią osobą, która miała z nią kontakt. Jeszcze tylko tego mu było trzeba do szczęścia.

Nagle coś dostrzegł. Jakiś czarny kształt poruszał się w lekko rozchylonych ustach Carli. Spomiędzy jej warg wygrzebała się wielka, tłusta mucha. Rozprostowała swoje skrzydełka i była gotowa do lotu.

Miguel był pewien, że słyszy jej szept, który mógł być zarazem odbiciem własnych myśli.

- Puk puk.
- Kto tam?
- To ja! Od tej pory twój najlepszy kumpel STRACH!



Kwatera główna BOPE
21 Września, 11.58


Latino, USA

Felicita dowiedziała się kilku rzeczy przeglądając akta. Początkowo szło bardzo opornie, ale w pewnym momencie w papierach zauważyła zdjęcie znajomego mężczyzny. Długo zastanawiała się skąd go znały i wtedy ją olśniło. To był ten jeden policjant, którego wczoraj załatwiła podczas oblężenia. Według papierków był on posterunkowym na dwunastym komisariacie. Felix wspominał o tym, że Ravso miał tam plecy. Czy to oznaczało, że oni byli celem? Czy może był to dalszy etap polowania na Miguela? Z akt jasno wynikało, że dealer pracował dla Przyjaciół, jednej z dwóch największych organizacji przestępczych w Rio, a z kolei kolesie, których przesłuchiwali byli członkami Czerwonego Komanda, ich naturalnej konkurencji. Komando bardzo by chciało wrócić do Rociny, z której zostało wyrzucone.


Latino spotkała USA w drodze na zebranie. Stał dobre dwa metry od niej, ale już z tej odległości czuła jego smród. Intensywna mieszkanka alkoholu i wymiocin zadziałała na nią lepiej niż poranna kawa. Kiedy zniknie opatrunek z jego ucha to będzie wyglądał upiorniej niż do tej pory. Krótko mówiąc jego aparycja nadawała się idealnie do tej roboty. Dealerzy będę srać ze szczęścia jak go zobaczą.

Nie byli pierwszymi osobami, które stawiły się na naradę. W środku byli już Oscar i Paul. Przybyli mogli posłuchać końcówki rozmowy, a w zasadzie monologu tego pierwszego.

- Stary mówię ci, zrobiła mi loda. Jak w pornosach! Kurwa chce jeszcze do tego szpitala. A cyce miała takie. – tutaj wspomógł się rękami żeby lepiej te cyce zobrazować. – Nie ściemniam. Jezu jak ja kocham swoją robotę. O cześć wam! Latino potwierdź, to prawda, że mundur otwiera nogi pannom?

Paul pozostawał niewzruszony opowieścią kolegi. Siedział tylko i gapił się w akta. Był chyba najnormalniejszą osobą w tym oddziale. Jednak jego skłonność do milczenia wydawała się podejrzana. Wielu psycholi zachowywała się podobnie, a tymczasem trzymała w swoich mieszkaniach kobiety przywiązane do kaloryferów. Gdyby było tak samo w przypadku murzyna to pasowałby idealnie do reszty.

Niedługo po tym do pomieszczenia wkroczył dowódca niosący kilka teczek. Podjął rzuconą przez Americo rękawicę i cuchnął równie intensywnie. Jego podkrążone oczy świadczyły o tym, że również nie przespał tej nocy. Odburknął coś na przywitanie i usiadł na krześle. Zerknął na wciąż stojącego Oscara i się uśmiechnął.

- Nie musisz tak stać. Usiądź.

- Kiedy ja wolę postać. Muszę dbać o formę kapitanie.

- Siadaj, to pieprzony rozkaz.

Podwładny wykonał go bez słowa. Wszyscy dostrzegli jego grymas bólu i uśmieszek kapitana.

- Juan do nas nie dołączy. Został na dłużej w szpitalu.

- Widziałem jego dupę. Palce liza... – przerwał mu Oscar ale kapitan chrząknięciem przywołał go do porządku.

- Możemy więc zacząć naradę. Generalnie mamy kilka tropów. Wiemy gdzie Miguel mieszkał, wiemy, że ten cały alfons jest w to zamieszany. Sprawą priorytetową jest jednak wzięcie odwetu na skurwielach, którzy do nas wczoraj strzelali. Od czego według was najlepiej zacząć? A może rozdzielić się na dwa zespoły? Aha i nie mamy co liczyć na wsparcie. Dzisiaj w Bangu I(więzienie) doszło do zamieszek i przerzucona tam kilka oddziałów. Gubernator opieprza właśnie telefonicznie komendanta. Ładny burdel się tam zapowiada.



Wszyscy


Tego dnia dało się wyczuć w Rio pewną nerwowość. Wszyscy się gdzieś śpieszyli, zupełnie jakby nie chcieli pozostawać za długo na ulicach. Nawet bezpańskie kundle pochowały się gdzieś w zakamarkach miasta i czekały. Nieunikniony konflikt wisiał w powietrzu i tym razem miał przybrać nieznaną dotąd formę.
 
mataichi jest offline