„Beast"
Gdy przychodzi do mnie cicha, bezimienna,
próżno dłoni woal unoszę w obronie.
Jej głos w moim sercu wycina litanię
w języku wymarłym przed wieki.
Każda w nim litera to szpon.
I jedno słowo wystarczy,
by wieczności mej klejnot ostatni
rozedrzeć miłosnym wyznaniem .
Dwa by rozszarpać duszę .
( Siedzę więc cicho i milczę
jak słój starożytnych pytań )
Co knuje w swej krwawej alkowie?
Do wilgotnej ściany przykładając ucho
tłumaczy intymność mych księżycowych godzin,
by niedoskonałość wszelką,
z sędziowską precyzją,
cisnąć mi w twarz nagą i spuszczoną
na dno czeluści jestestwa .
Tam spadające Anioły Idei
pieczętują ich lotność ołowiem u ramion .
Bestia nie powłóczy skrzydłami po ziemi
i nigdy nie płacze.
Sir Kevin Belford |