Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2011, 20:53   #409
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
EMILY VIVARRO i LEONARD LYNCH

To było szaleństwo i Leonard o tym doskonale wiedział. Ale czy miał wyjście? Czy w takiej sytuacji mógł zachować się inaczej?

Wiedział, czym ryzykuje, kiedy kładł dłoń na miękkim, rozgrzanym ciele Emily. Wiedział, co może stać się z nim, z jego duszą, z jego ... człowieczeństwem. Ale zaryzykował.

Gdyby ktoś w tym momencie zajrzał do pokoju w szpitalu ujrzałby widok, który kazałby obserwatorowi zastanowić się w prawa znanego mu świata. Ujrzałby młodego mężczyznę z wytatuowaną ręką, którego dłoń ... zanurzyła się w ciele leżącej kobiety, jakby skóra, mięso, kości i mięśnie stały się cieczą, lub czymś do niej zbliżonym.

Emily otworzyła oczy i ujrzała pochylającego się nad nią Lyncha. Czuła potworny ból i widziała ... widziała wytatuowaną rękę chłopaka, jak wnika w jej ciało. Czuła każdy ruch palca i ogień, jakby ręka była rozpalonym żelazem. Chciała krzyczeć, lecz nie mogła! Nie mogła! Bo to nie jej ciało otworzyło oczy. Tylko coś innego. Coś co unosiło się nad tą sceną i obserwowało ją znad szpitalnego łóżka.

Leon czuł, że cokolwiek robi, to działa. Czuł, jak jego własne siły życiowe wpływają w ciało otrutej, jak nieznana mu moc, magia, odnajduje miejsca zniszczone przez toksynę i wypala je. Wypala żyła po żyle, arteria po arterii. Najgorsze było jednak to, że ręka zanurzona w ciele stała się niczym pomost pomiędzy jaźnią Cuna Sapity i jaźni nieprzytomnej Emily. Dziewczyna nie mogła się bronić, a Leonard ... widział ... obrazy... mgliste, rozmazane wspomnienia. Gdyby się na nich skoncentrował, gdyby skupił na nich swoją wolę mógłby bez trudu ukształtować Emily, jak rzeźbiarz glinę. Zrobić z niej, kogokolwiek by tylko zechciał. Niewolnicę, oddaną nałożnicę, cnotliwą damę lub rozpustną dziwkę. Kogo by tylko zechciał.

Ręka, tatuaże na niej, mroczna, pradawna magia.... Kusiła.... wabiła ....

Leooparł się jej jednak, mimo że Douglas walił pięściami posrebrzane kraty więzienia. Leonard wiedział jednak, że jeśli ulegnie, będzie zgubiony. Władza nad czyjąś duszą kusiła jednak, wabiła. Umysł Emily Vivarro: jej wspomnienia, nawet te najpilniej strzeżone, nawet te zapomniane przez nią samą były w zasięgu ręki czarownika. Dosłownie.

Unosząca się nad swoim łóżkiem Emily wiedziała o tym. Lecz była jak mucha schwytana w sieć pająka. Mogła jedynie bezsilnie przyglądać się, co też zrobi z nią właściciel pajęczyny.

Leonard wyjął rękę z ciała chorej. Powoli, czując, że coś oblepia mu place. Za dłonią ciągnęły się czarne smugi, dym, opar, gęsta breja która ulatniała się, kiedy tylko znalazła poza ciałem. Po chwili dłoń Lyncha była czysta, a on sam oddychał ciężko i chrapliwie.

Pot spływał po jego czole grubymi kroplami. Czuł się tak, jakby ktoś dołożył mu z dziesięć lat życia. Zmęczony i wyczerpany.

Emily Vivarro otworzyła oczy. Szeroko. Przerażona.

Widziała twarz Leonarda i siwiznę okalającą mu skronie, zmarszczki w kącikach oczu.

Chciała coś powiedzieć, ale zabrakło jej sił.

Zasnęła.

- Udało ci się – Shardul położył ciężką dłoń na ramieniu Leonarda. – Dojdzie do siebie, przyjacielu. Dojdzie szybko.

- Przynajmniej jej ciało – dodał Mahuna Tulavara do siebie, ponieważ Leonard Lynch zasnął już obok swojej „pacjentki”.
 
Armiel jest offline