Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2011, 19:56   #8
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Czuła się tak, jakby zasnęła wiele godzin temu a teraz próbowała powrócić z objęć Morfeusza do rzeczywistości. Świadomość umysłu i sprawność ciała powracały powoli.
Przeciągnęła się, podniosła ręce go góry, otworzyła oczy.

Twardo i chłodno. A do tego bezkresna przestrzeń rozciągając się wokół skalnej wysepki, na której się znajdowała. Znajdowali właściwie. Ona i dziwny jegomość.

Sen we śnie – pomyślała przeciągając się ponownie.

- Coś ty za jeden? - spytała dość nieprzytomnym tonem.


-Phi co za maniery. Pytać o imię samemu się nie przedstawiając? Oburzające!

Wysoki mężczyzna w średnim wieku siedział sobie spokojnie z założoną nogą na nogę przy stoliku zastawionym imbrykiem i dwoma filiżankami. Chociaż siedział założyć można było, że jest dość słusznego wzrostu. Miał na sobie dość osobliwy strój przypominający błazna. Obszerne białe mankiety od rękawów uzupełniał jednoczęściowy kostium cyrkowy z czarno-fioletowych łat. Jego równo przycięte włosy w kształcie grzybka przypominały na myśl ilustracje średniowiecznych giermków. Całość uzupełniała blada cera i kobiecy makijaż. Zaszczękał zębami i podniósł do ust jedną z filiżanek.

- Marznąć tu bez ubrania - okryła się skrzydłami w miarę możliwości - kiedy ty masz na sobie coś co wygląda na ciepłe, śmieszne, ale ciepłe i popijasz... cokolwiek nie częstując gościa... oburzająco niekulturalnie nie uważasz?

-Głupie dziecko. Chcesz mnie uczyć kultury? Różnica między nami jest tak kolosalna, że głowa rozbolała mnie tylko od samej absurdalnej myśli. Och moja drogocenna głowa - przerwał na chwilę na teatralny gest, następnie przejechał palcami po kosmykach swoich włosów.
-Wybaczam ci ten brak manier, ponieważ nie jest twoją winą, że wywodzisz się z pospólstwa. Poza tym ten kostium jest aktualnie bardzo modny, zresztą on zawsze jest na czasie i bynajmniej określiłbym go jako śmieszny. Co? Nie przerywaj starszym...
Ja nie komentuje twoich czarnych kłaków gdyż jest to poniżej mojej godności. Nie jest także moją winą, że wyglądasz jak żebrak i marzniesz, lecz twoją wyłącznie dziecko! W każdym razie możemy coś na to zaradzić.
Mężczyzna uśmiechnął się z fascynacją w oczach na myśl, że jest w stanie poprawić tragiczny
- jego zdaniem - los Alicji, nadając jej odrobinę szyku.
-Poza tym oczywiście, chodź, przysiądź się do moje ty brzydkie kaczątko! Już czas na popołudniowe ploteczki.

Jak pieprzona Alicja w krainie czarów - pomyślała podchodząc do mężczyzny. Nie krępowała jej nagość, wyniosłość tego dziwaka, nic zupełnie nic. Usiadła.
- Jeśli jesteś moim snem, albo wytworem mojej wyobraźni chyba nie powinieneś mnie pouczać? Chyba, że to jakiś sen edukacyjny - zakpiła nieco - O czym więc chcesz plotkować?

-Ooooooooo co za.... Ooooooo... Moja głowaaaa.
Mężczyzna po raz kolejny zrobił teatralny gest. Chwycił w dłonie swoją głowę i przechylał ją na prawo i lewo. Przestał chwycił filiżankę i drżącą dłonią przyłożył ją sobie do ust z zamiarem wypicia zawartości.
- Nie będę tak rozmawiać z tobą panienko! To głupstwa, to co pleciesz! Nie obchodzi mnie już czy chcesz się ubrać czy nie. Chcesz wyglądać jak kocmołuch to twoja sprawa. Komu w drogę temu czas, a czas się zbierać.
Dziwny jegomość w końcu odłożył filiżankę na miejsce.

Jeśli Alicja zajrzałaby do środka zobaczyłaby, że jej zawartość podobnie jak drugiej filiżanki i zapewne także imbryka jest całkowicie pusta.

- Nie denerwuj się. To bez sensu - uśmiechnęła się lekko mając nadzieję, że to załagodzi trochę wybuch gniewu tego dziwnego mężczyzny.
- Nie wyglądam jak kocmołuch - zaczęła za chwilę .- Jestem po prostu naga i nie ukrywam, że gdziekolwiek, w czymkolwiek i z kimkolwiek jestem czułabym się lepiej mając coś na sobie.

-Phi...
Mężczyzna prychnął pogardliwie. W jego oczach pojawiło się coś dzięki czemu Alicja mogła sądzić, że człowiek ten tym razem trzyma jedynie fasadę wyniosłości bo godność nie pozwala mu zaakceptować rozsądku w słowach dziewczyny.
-W takim razie...
Mężczyzna wykonał falisty ruch dłoni w powietrzu i zaraz z nieba spadła szafa z ciemnego, ręcznie zdobionego drewna. Zaraz także pojawiła się czerwona kotara, utrzymująca się w powietrzu na czymś co nie było wyraźnie widoczne dla ludzkich oczu.
-... wybieraj!
Dokończył z triumfalnym, lecz przesadnym tonem, celowo lub podświadomie podnoszącym rangę wypowiedzi.

- Wow! - jej zdziwienie i zachwyt były całkiem szczere. - Skąd wziąłeś to... to wszystko? - zapytała wpatrując się wielkimi oczami w szafę, w której mogła znaleźć dosłownie... wszystko.

-Ja? Hihi... W każdym razie cieszę się, że ci się podoba.
Sądząc po jego wymijającej odpowiedzi dziwak nie chciał zdradzać zbyt wiele. Następnie zwrócił uwagę na różowo-czarną sukienkę z kokardą.
-O w tym wyglądałabyś nienajgorzej... Jak na człowieka - dodał z namysłem.

- Może i tak... - uśmiechnęła się jak mała dziewczynka podekscytowana nową zabawką - ale tu jest tyle rzeczy, że trudno się zdecydować. Hmm może to - burknęła już bardziej do siebie i zanurzyła się w szafie. - A Ty? - zagadnęła po chwili wychylając się zza drzwiczek mebla - nie masz ochoty się przebrać?

-Oh głupiutka przecież...
Mężczyzna urwał w połowie zdania ze zdziwieniem malowanym na twarzy. Może przypomniało mu się coś ważnego, a może po prostu nawet on potrafił być zagubiony w tym dziwnym świecie. Na to Alicja nie miała już odpowiedzi.
-Przebrać? Ja...? To strasznie miła i wielce nieoczekiwana propozycja, ale nie mamy już niestety czasu. Załóż coś na siebie brrr bo nie mogę patrzeć i wyruszamy. Pytania możesz zadać mi jeszcze po drodze chociaż wolałbym, żebyś nie wywoływała u mnie kolejnej migreny.
Najwyraźniej istota ta była tak wyniosła, że nie mogła powstrzymać się na dłużej przed jakąś niepotrzebną, zdawkową uwagą.

Alicja zdecydowała się w końcu na getry w czerwone róże, czarny, trochę za duży sweter, skórzaną ramoneskę i ciężkie, sznurowane, bordowe buty. - Gdzie się wybieramy? - spytała zakładając szary kapelusz.

-Jesteśmy umówieni na spotkanie panienko. Mam nadzieję, że nie dotrzemy na miejsce jako ostatni... Rozumiesz mam swoją reputację. W każdym razie podejdź do krawędzi.
Powoli i wyniośle a zarazem trochę śmiesznie jakby nawet w tych kilku krokach mężczyzna musiał zaznaczyć swoją pozycję, skierował się do granicy małej dryfującej w powietrzu skały.
-Podejdź tu do mnie dziecinko, no chodźże wreszcie.
Jego usta wydawały przez chwilę odgłosy zniecierpliwienia do momentu kiedy Alicja znalazła się koło niego.
-Po prostu zrób krok w przód. To banalnie proste przecież.

Nie zastanawiała się długo. Bez zbędnych pytań, bez zastanowienia skoczyła w przepaść iii….
Krótki to był lot.
Granatowa przepaść, w którą przed momentem spoglądała zamieniła się w zieloną łąkę. Alicja kroczyła powoli patrząc na stopy przemykające się miękko po soczysto-zielonej, wysokiej trawie.
Gdy przyzwyczaiła się już do łąki, po której szła uniosła wzrok, by spojrzeć w niebo.
- Co widzisz – zapytał dziwaczny jegomość przypominając tym samym o swojej obecności.
- Konia – odpowiedziała z uśmiechem na ustach przyglądając się chmurom, które przybrały niezwykły kształt.

 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline