Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2011, 13:43   #413
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Czasami w życiu układa się tak, a nie inaczej. Ludzie umierają, rozstają się, ktoś ulega wypadkowi…
Ale JAK powiedzieć komuś, że bliska mu osoba nie dożyje wieczora?
Nie ma sposobu na łagodne przekazanie złej nowiny. Do ludzi nie docierają wiadomości, gdy jest ich zbyt wiele i podawane są zbyt szybko. Amanda sama wielokrotnie przeżywała podobne momenty. Najpierw rodzice, potem wuj, a na końcu ukochany brat.

A Emily… stała się przez te miesiące kimś więcej niż towarzyszką szaleńczej wyprawy. Była jej niemal siostrą…
Słowa usłyszane od lekarzy przez telefon po prostu ścięły Amandę z nóg. Była wściekła na cały świat, na samą Emily, za kolejną samozwańczą wyprawę, na nich samych, za to, że nie potrafili jej uchronić przed bestią o różnokolorowych oczach i za wiele jeszcze innych rzeczy. Byli bezsilni tak jak medycyna w stosunku do zatrucia, któremu uległa, a które wkrótce miało odebrać jej życie.
Patrzyli sobie w twarze, a na ich poszarzałych obliczach malowało się wszystko, co już przeżyli od wyjazdu z Bostonu.

Dlatego to właśnie ona musiała przekazać Walterowi hiobowe wieści. Poprosiła jedynie Garretta i Hiddinka o to, żeby zabezpieczali tyły. Przypuszczała, że Walter w napadzie złości będzie próbował się mścić na Tołoczce. Że zamieni się w berserkera i zniszczy całe miasto w akcie zemsty.

Zapukała.
- Wa... Paul jesteś u siebie? - głos Amandy brzmiał trochę niepewnie kiedy mówiła przez drzwi.
-Pewnie, Virginio, wejdź, otwarte,
Drzwi pokoju hotelowego otworzyły się powoli. Amanda wkroczyła do środka z wahaniem... przeciągając nadchodzący moment jak mogła najdłużej. Kiedy zapadka zamka z powrotem utkwiła w otworze ościeżnicy, a kobieta obróciła się spoglądając nareszcie w kierunku Choppa, Walter zauważył jej zaczerwienione oczy i smutek malujący się na twarzy.
- Walter... muszę ci o czymś pilnie powiedzieć... - mówiła cicho i przerywanie, ale jej głos dobrze było słychać - Mam bardzo złe wieści. Chodzi o Emily. Walterze, Tołoczko ją dopadł. Lekarze nie dają wielkiej nadziei...
Walter patrzył na nią jak na przybysza z innej planety. Patrzył i zdawał się nic nie rozumieć. Powiedział tylko jedno słowo:
-Gdzie? - zapytał cicho.
- Jest w szpitalu, Boria przy niej czuwa. Jeśli chcesz zaraz tam pojedziemy.
-Gdzie?... Gdzie Tołoczko... jej to zrobił? - Walt pytał powoli, przez zaciśnięte zęby, aż nagle podniósł się i podszedł do Amandy. Minę miał taką, jakby miał zaraz ją udusić i pożreć tu na miejscu. -Gdzie? – zasyczał
Przez chwilę obawiała się, że przyciśnie ją do ściany i siłą wydostanie informacje.
- Zwabił ją do palarni opium... nikomu nie powiedziała o spotkaniu
-Adres...
- Walter, on uciekł... postrzelił Mahunę i uciekł...
-Gdzie???!!!!!- wydarł się najgłośniej jak umiał, czerwone żyły pojawiły mu się na twarzy.

Podała mu adres. Co innego mogła zrobić? Nie miała mu za złe, że na nią wykrzykiwał swoją złość. Rozumiała to. Sama w takiej chwili nienawidziła każdego, kto znajdował się w pobliżu.
Walter obrócił się, wziął teczkę i otworzył drzwi, żeby opuścić pokój, ale tam czekali już na niego jej „ochroniarze”…

***



Pojechali do szpitala zrezygnowani i pełni najgorszych obaw. Jednak Emily zasługiwała na to, żeby się z nią pożegnać.
Tymczasem w sali, w której leżała znaleźli już Leo i Mahunę i Borię. Wszyscy wyglądali na mocno zmęczonych. Czemu zresztą trudno się było dziwić, zważywszy na ostatnie wydarzenia.
Ale Emily? Emily wyglądała na śpiącą, zwyczajnie śpiącą kobietę. Nie było po niej znać choroby. Klatka piersiowa unosiła się i opadała rytmicznie, a twarz była lekko zarumieniona.
Amanda poszła poszukać lekarza. To wszystko nie zgadzało się z jej wyobrażeniami o jej stanie.
To wtedy przeżyli kolejny szok tego dnia.
Lekarze stwierdzili błąd w diagnozie! Emilly nie umierała! Nie była nawet ciężko chora. Amanda przestała rozumieć co się do niej mówi kiedy obwieszczoną tę kolejną nowinę. Szczypała się w policzek żeby potwierdzić, że to nie sen. Banda wariatów. Tak wystraszyć najbliższych!

Została razem z Walterem i Borią do czasu kiedy Emily się wybudziła.
Została, żeby upewnić się, że tym razem nic się nie wydarzy, że dotrą do hotelu i wyjadą z tego przeklętego miasta. Została, bo musiała uwierzyć, że jej przyjaciółka naprawdę o własnych siłach opuści szpital.
Została…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline