Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2011, 14:58   #10
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
-Pani, powóz już czeka.-słowa te przypieczętowały decyzję arystokratki. Powóz czekał, należało więc wyruszyć w podróż karocą. I zmierzyć się z narzeczonym.


Podróż upłynęła dość szybko, mimo sporej odległości. Podróż upłynęła szybko, głównie dlatego, że Marjolaine zajęta była rozmyślaniami na temat Gilberta. Niestety Maur szturmem zdobył jej myśli. Jego dzikość i zagrożenia płynące z ich narzeczeństwa nie pozwalały Francuzce skupić się na czymś innym.
Bo jeśli porwie? Bo jeśli zaciągnie do którejś z komnat pałacu du Pontenaca? Bo jeśli pocałunkami zdusi jej krzyki? Jeśli popchnie na sofę, nie licząc się z delikatnością ciałka Marjolaine? Jeśli zacznie zdzierać z niej szatki, by zaspokoić swoje żądze? Jeśli siłą rozewrze jej bielutkie uda i posiądzie ją brutalnie i drapieżnie, smakując jej skórę licznymi pocałunkami?
Bo jeśli...
Z ust Marjolaine wydobył się cichy jęk. Spojrzała w dół, na swe szeroko rozsunięte nóżki, na palce dłoni muskające jej intymny obszar przez materiał sukni. Znowu odpłynęła w swych rozmyślaniach. Dobrze, że jechała sama.Dobrze, że nie mogła wziąć ze sobą ani Lorette, ani Béatrice.

Jednakże, jechać z przyzwoitką na spotkanie z narzeczonym? Co za blamaż. Wszak nie miała już szesnastu lat.
I jeszcze oczami wyobraźni widziała drwiący uśmieszek Maura na taki widok. Nie zamierzała wszak dać mu powodów do triumfowania.
Nie mogła mu wszak pokazać, że się boi.
Bądź co bądź hrabianka miała swoją dumę. Nawet jeśli groziła jej napastliwość Gilberta (“Prawie zdarł ze mnie suknię, przy naszym omawianiu roli. Och... garderobiane się naklęły przy jej naprawianiu.”), jego wszędobylskie dłonie i gorące usta (“Ale wydarzenia dziejące się podczas i po zdzieraniu sukni, były nader przyjemne, Marjolaine").
Francuzka zacisnęła razem nóżki drżąc lekko. Och, nie tylko Gilbert będzie jej wrogiem. Także jej własne delikatne ciałko stanowiło problem. Marjolaine bowiem nie należała do osób, które odmawiają sobie przyjemności. A jednak wczoraj w nocy wykazała się uporem w tej materii opierając się pokusie. I niezaspokojone pragnienia dawały o sobie znać. A teraz... pokusa gorących chwil z owym nieokrzesanym kawalerem, była równie silna jak strach przed nimi.

Marjolaine nie rozumiała tego, czemu dotyk ust i pieszczoty jednego mężczyzny, dotyk, który zwykle uważała za obleśny, teraz wywoływał drżenie jej ud. Nie rozumiała, czemu pokusa namiętności z mężczyzną, sama jej wizja wypełniała jej drobne ciałko podnieceniem?
Wszak była już dwa razy z kochankiem w alkowie i te doświadczenia, skwitowała jedynie rozczarowaną minką i słowami.- Strata czasu.
Czemu jego dotyk sprawił jej więcej przyjemności, niż tamten kochanek?


Dojeżdżała.
Widać, ktoś dał znać Gilbertowi, że jego wybranka się zbliża. Szlachcic bowiem, niczym kochanek z romantycznych opowieści czekał już na nią. Dumny uśmieszek, co prawda niezbyt pasował do owego obrazka, ale to był Maur... Kpiący sobie z konwenansów.
Podał jej dłoń, gdy wysiadała. I to już okazało się pułapką. Lekko cmoknął jej dłoń ustami, po czym ujął mocniej. Pociągnął za nią brutalnie i delikatna Marjolaine, nagle znalazła się w klatce oplatających ją rąk Maura. Nagle jego usta przylgnęły do ust hrabianki w gorącym namiętnym pocałunku. I to na oczach wszystkich!
W głowie Marjolaine oczywiście natychmiast urodziła się strategia. Należało oddać ów pocałunek, ale delikatnie i kpiarsko. Niech sobie Maur nie sądzi, że ona mu się podporządkuje.
Ale niestety...

Marjolaine została zdradzona!
Jej własne ciało niepomne kalkulacji chłodnego umysłu, poddało się woli Maura. Usta arystokratki przyssały się niemal do ust Gilberta, wargi rozchyliły i drobny języczek arystokratki nieśmiało wyszedł na spotkanie języka szlachcica. Serce Marjolaine waliło jak młot, na jej porcelanowe oblicze wystąpił rumieniec. A pocałunek swą długością i lubieżnością wybiegał poza kanony etykiety. I zapewne wzmocni plotki o ich romansie, już nie tak potajemnym.
-Chodźmy moja droga, posłuchajmy muzyki, a potem... w przerwach pomiędzy występami, omówimy nasze wspólne sprawy.- rzekł Gilbert obejmując ją w talii niczym swoją własność, swoją nałożnicę, swoją zdobycz. A Marjolaine próbując pozbierać myśli, po tej sromotnej porażce w pierwszej bitwie tego wieczoru, zrozumiała jak ciężka to będzie dla niej wojna.(”Przy czym pokusa kapitulacji bywa... nęcąca.”)


Przybywających gości witał sam Jérôme du Pontenac. Nieco nalana twarz świadcząca o skłonności do trunków i gwałtowności za młodu, czyniła mimo wszystko barona wyjątkowym osobnikiem. Nie był jednym z pudelków Luwru. To nadal był chart, choć podstarzały i w peruce.


-Mademoiselle D’Niort. Cóż za urocza... niespodzianka.- rzekł stary szlachcic podchodząc do nich z różą w dłoni.- Że pozwoliła mademoiselle, napawać stare oczy tak oszałamiającą urodą. Pozwoli mademoiselle ofiarować tą różę, która wszak pasuje kwiecia wplecionego we włosy mademoiselle. Narzeczony nie będzie z tego powodu, zazdrosny... czyż nie?
-Non.-
odparł krótko Gilbert, przyciskając bardziej zaborczo hrabiankę do siebie.- Ostatecznie jej kwiatuszek należy... do mnie. A ja do niej.
Słowa te zakończył delikatnym cmoknięciem Marjolaine w policzek.
- Monsieur D’Eon... widzę, że dość poważnie podchodzisz do tej znajomości, ale są tacy którzy mogą chcieć wyrwać ci tę różyczkę z dłoni.-odparł Jérôme ze śmiechem. A Maur zripostował.- Więc jeśli któryś ośmieli się, czy mogę liczyć na to iż będziesz moim sekundantem baronie?
-Bien sûr. Nie wypada odmówić takiej prośbie.
- odparł Jérôme.


Kolejną osóbką, którą razem napotkali, była piękna wicehrabianka, o włosach barwy miodu i orzechowych oczach.


Słynna na cały Paryż. Wicehrabianka Béatrice Lecroix. Szkarłatna dama. Przykład tego, jak daleko można zajść i jak szybko można spaść w dół. Kiedyś faworyta króla, obecnie odstawiona na bok. Béatrice zrobiła coś, czego nie powinna. W swej pysze sądziła, że może wejść w rolę madame de Pompadur, swej mentorki. Jednakże przeliczyła się. Wojna o łaskę króla, toczona z madame de Pompadur za pomocą popleczników w alkowach, salach balowych i ustami dworaków. Wojna bez przelewu krwi, ale równie zaciekła i bezpardonowa co prawdziwy konflikt zakończyła się przegraną Béatrice. Arystokratka przegrała, pozbawiona łaski króla szybko zaczęła tracić na znaczeniu. Niemniej nie poddała się i zaczęła od nowa wspinać się po szczebelkach dworskiej kariery. Jednakże nie odzyskała dawnej pozycji. Za to stała się sławna z innego powodu. Bale maskowe które urządzała dla wybranych przez siebie osób, bale maskowe o których krążyły po ulicach Paryża niesamowite opowieści. Bale maskowe na które wysyłano zaproszenia. Bale... w których Marjolaine nigdy nie miała okazji i ochoty, brać udziału.
Bale maskowe, będące de facto wyuzdanymi orgiami pełnymi wymyślnych zabaw.
Bale będące Sodomą i Gomorą w pigułce. Przynajmniej tak opowiadano. A jak było naprawdę?
Wiedzieli tylko goście i gospodyni balu. A goście nie mieli powodu, by opowiadać o tym co się dzieje na owych imprezach. Goście wpływowi na tyle, że Lecroix miała swego rodzaju immunitet chroniący ją przed ludźmi kardynała.
I ta właśnie Béatrice podeszła do nich z uśmiechem na twarzy.- Gilbert, mój drogi. Czy pogratulowałam ci już z okazji twego... narzeczeństwa?
Uścisnęła dłoń mężczyzny i obdarzyła powłóczystym spojrzeniem samą Marjolaine.- A więc to jest twoja wybranka. Urokliwa doprawdy. Bardzo dziewczęca. Non?
-I bardzo... kusząca i inteligentna.
-odparł Maur.
-Och. Od kiedy to wy mężczyźni, oczekujecie od nas... płci pięknej acz słabej, inteligencji?- zachichotała Béatrice. Po czym rzekła z lubieżnym uśmieszkiem, delikatnie wędrując czubkiem języka po swych wargach.- Ach wypadałoby się przedstawić. Ale chyba nie trzeba? Widziałyśmy się raz czy dwa na dworze królewskim, nieprawdaż Marjolaine Pelletier d’Niort?
Dodała z lekkim zmysłowym pomrukiem.- Można by powiedzieć, że miałam na ciebie oko.
Te słowa wzbudziły lekki dreszczyk niepokoju na plecach Marjolaine. Plotkowano bowiem, że choć Béatrice nie unika męskiego towarzystwa w alkowie, to zdecydowanie preferuje kobiety. I ponoć uwiodła już kilka szlachcianek.
-Uroczo razem wyglądacie, u... ro.. czo.- powtórzyła wicehrabianka i dodała.-Może jeszcze kiedyś się spotkamy, we trójkę lub... w mniejszym lub większym gronie.


Muzycy i goście zebrali się już w sali balowej wyłożonej lustrami. Nie była ona zbyt dużo, po i pałacyk barona do wielkich nie należał. Ale i tak zgromadziło się tu wielu gości. Głównie nisko urodzonych, stąd Marjolaine nie rozpoznawała większości twarzy. Jedynym znanym był tu imiennik jej “narzeczonego” Gilbert de Avenier. Stary szlachcic nie przyszedł tu jednak ze względu na muzykę, ale z powodu innej szlachcianki, która przybyła na bal ubrana w suknię wykonaną kiru. Co świadczyło o żałobie.


Natomiast głęboki dekolt owej szlachcianki świadczył o płytkości tej... żałoby. Owa dama przekomarzała się wesoło z markizem de Avenier. A stary szlachcic próbował roztoczyć swój czar niczym wyleniały paw swój postrzępiony ogon. Goście barona w liczbie czterdziestu rozsiedli się na stołeczkach, naprzeciw podwyższenia dla orkiestry, choć obecnie pustego. Służba z tacami pełnymi łakoci i trunków w kieliszkach stanęła po bokach sali czujna na wszelkie sygnały gości. Gdy któryś z nich skinął palcem usłużny młodzian podstawiał mu tacę z przysmakami do wyboru. Bo jak tu delektować się muzyką, bez możliwości delektowania się przysmakami i dobrym winem? W końcu arystokracja to nie plebejusze. Noblesse oblige.
Gdy już wszyscy rozsiedli się wygodnie, na podest weszło czterech muzyków. Pokłonili się widowni, usiedli, rozłożyli papier nutowy i zaczęli grać.


Byli całkiem zręczni w swej sztuce, a i utwór całkiem przyjemnie się słuchało, ale... czy w obliczu tego co się już wydarzyło Marjolaine była w stanie słuchać muzyki? Zwłaszcza, gdy Maur siedział tuż obok niej, a jego dłoń nieobyczajnie, acz stanowczo muskała jej kolano?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-12-2011 o 22:50. Powód: poprawki
abishai jest offline