Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2011, 12:12   #192
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
W korku przed którym stał Charles nie panowało żadne poruszenie. Nikt na nikogo nie trąbił. Nie było wyzwisk pod adresem "dupy wołowej nie kierowcy". Żadna baba nie utrudniała ruchu tym, że akurat błyszczyk z ust jej się starł i musiała go poprawić. Dzieci nie bawiły się na tylnym siedzeniu, wrzeszcząc i skacząc. Żadne radio nie reklamowało nowych prezerwatyw firmy "Durex" ze specjalnymi wypustkami dającymi przyjemność obojgu partnerów.

Zamiast tego wszystkiego była przejmująca cisza. Charles poruszał się powoli z przygotowaną do strzału bronią. W samochodach nie było nikogo. Nagle jego uszu dobiegł dziwny dźwięk, przypominający przecinający powietrze strzał z kuszy czy łuku. Ułamek sekundy później tuż za nim na ziemię zwalił się martwy zombie. Strzała wystawała z tyłu jego głowy. Mężczyzna nie mógł otrząsnąć się z faktu, iż o mało nie zginął przez swoją nieuwagę. Dopiero po chwili dostrzegł wynurzającą się z krzaków obok drogi postać, która prawdopodobnie była jego wybawcą.

Na ulicy pojawiła się kobieta z łukiem. Domysły Charles'a co do pochodzenia dziwnego dźwięku były więc prawidłowe. Sama kobieta celowała w eks-policjanta kolejną strzałą nałożoną na cięciwę.


-Ugryzł cię ten albo inny?- zadała krótkie acz treściwe pytanie.
Była bardzo ładna. Długie, czarne włosy spięte miała gumką z tyłu głowy. Delikatne, bardzo kobiece rysy nadawały jej niemal nieziemskiej urody. Oczy koloru ciemnozielonego były niemal hipnotyzującego. Charles dopiero po chwili pokiwał głową przecząco, odpowiadając na zadane pytanie. Kobieta opuściła łuk, zdejmując strzałę z cięciwy.
-Wybacz, nie chcę ryzykować. Anna.- przedstawiła się, uśmiechając się delikatnie do mężczyzny.


**************************************

Budynek był oblężony. Niczym średniowieczna twierdza. Trupy dobijały się do drzwi czując zapach świeżego mięsa. Pomysł Jamesa na wypuszczenie na specjalnie przygotowanej linie Juniora nie przypadł nikomu do gustu, jednak dotychczas jego decyzje były niezwykle trafne.

Nosidełko zawisło niewiele ponad zasięgiem rąk zarażonych. Ku zdziwieniu wszystkich ocalonych, truposze wpatrywały się w płaczący koszyk zahipnotyzowane. Nie robiły kompletnie nic po za wpatrywaniem się w płaczącego Juniora. Nic ponadto. Żadnych łez. Żadnego uczłowieczenia, na co liczył prawdopodobnie James.

Za to pisk kobiety znajdującej się w pomieszczeniu obok zmusiły wszystkich do zaprzestania dziwnego eksperymentu. Kiedy Junior znalazł się już bezpieczny ponownie w ramionach James'a wszyscy pobiegli do piszczącej kobiety. Stała ona na stole, piszcząc w niebogłosy. Na ziemi obok stołu znajdowało się kilka szczurów. Zwykłych, szarych szczurów. Mężczyźni odetchnęli, spodziewali się bowiem znacznie gorszej sytuacji. Odetchnęli, choć w cale nie powinni.

Dopiero po chwili Mark, wysoki farmer zauważył, że szczury zachowują się niezwykle dziwnie. Kiedy zbliżył się do jednego, krzyknął niczym kobieta i odskoczył od gryzonia jeszcze szybciej niż kobieta wbiegła na stół. Szczur był zarażony.


Co gorsza, z łazienki wychodziły kolejne szczury. Było ich coraz więcej, a każdy nosił na sobie znamiona epidemii.


**************************************

Koła samochodu zawirowały w błocie, by po chwili wystrzelić samochód do przodu. Simon rozjechał kilka truposzy, nie przejmując się tym do momentu aż szyba była zbyt brudna by cokolwiek zobaczyć. Kilkukrotne wciśnięcie wajchy odpowiedzialnej za spryskiwacze do szyb nie przyniosły efektu. Najwidoczniej nikt nie pomyślał o sprawdzeniu poziomu płynu do spryskiwaczy. Simon musiał się zatrzymać.
-Pójdę przemyć szybę.- zaofiarowała się czarnoskóra kobieta, która powoli wracała do siebie.
Wyskoczyła z samochodu, rozglądając się po okolicy. Mężczyźni siedzący z przodu odbezpieczyli i przeładowali broń. W oddali majaczyły pojedyncze sylwetki zombie, żadna jednak bezpośrednio nie zagrażała trójce uciekinierów. Kobieta zaczęła przecierać szybę kawałkiem szmaty. Szło jej to całkiem dobrze, zamoczona w kałuży szmata sprawdzała się idealnie.

Kiedy już kończyła wydarzyło się coś co najmniej dziwnego i niespodziewanego. Niemal zapadła się pod ziemię, znikając przed maską z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Kiedy mężczyźni wyskoczyli z samochodów, krzyk murzynki rozdzierał okolicę. Kiedy jej dopadli, była wciągnięta niemal do połowy pod samochód. Dwaj mężczyźni bez problemu wyciągnęli ją spod pojazdu.

Jej nogi były poważnie pogryzione. Rozległe rany obficie krwawiły i nie rokowały dobrze dla kobiety. Spod samochodu dobiegało warczenie i charczenie charakterystyczne dla zarażonych. Shaun schylił się ostrożnie zaglądając pod samochód. Był tam przyczepiony zombie, a raczej to co z niego zostało, czyli górna część klatki piersiowej z głową i jedną ręką. Za samochodem ciągnął się czerwony ślad pozostawiony przez organy wewnętrzne zarażonego. Warczał i wyciągał rękę w kierunku Shauna.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline