Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2011, 20:49   #111
Sirion
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Ruka rozejrzał się ukradkiem czy na pewno mówi się o nim, a gdy się o tym upewnił wyczekiwał jakiegokolwiek sygnału, że ma zabrać głos. W dyskusjach triumwiratu lepiej się nie odzywać nie proszonym, choć Mantamales gadał bzdury. Tchórz i dureń. W razie abordażu wytrzymają jakiś czas i obronią mostek do czasu przyjścia pomocy z pozostałych statków.
Blint niemal cudem dopchał się w pobliże kłócących się inkwizytorów, wspierając swojego towarzysza.

- Przepraszam, że przerywam dyskusję - Wtrącił głośniej - Kapitan Sihas Blint. Przynoszę ważne wieści od Szarych Rycerzy, którzy bronili generator pola Gellara.

Triumwirat natychiast przerwał dyskusję i oczy całej trójki skierowały się na kapitana Blinta, spostrzegając także innych. Patricia Koln zwęziła oczy, zadając przesycone podejrzliwością pytanie.
- A kim ty na wykrzywienia spaczni jesteś...?

Na to Mantamales począł już otwierać usta, by przedstawić gwardzistę, kiedy momentalnie wtrąciła się Coirue.
- To mój podopieczny. Dobrze widzieć, że ocaleliście... - minęła pauza, podczas której, Sihas przysiągłby, że kobieta skupiła się na rozpoznaniu po słabo znanych jej odznaczeniach oficerskich stopnia wojskowego. - ...kapitanie. Zdajcie raport, skoroście już tutaj, choć rozumiem oczywiście, że zwyciężyliście.

- Generator został obroniony. Niestety tylko my dwaj ocaleliśmy... Szarzy rycerze kazali przekazać wam to osobiście.

Cisza, która zapanowała na mostku nie była przerywana nawet przez odgłosy wydawane przez mistyczne mechanizmy monitorujące stan gwiezdnego kolosa. Większość zgromadzonych, usłyszawszy słowa, przerwała na chwilę wobec tej rewelacji, za wyjątkiem zgromadzonych przy konsoletach oficerów, zbyt zaabsorbowanych notowaniem informacji uzyskanych przez nałożone na uszy słuchawki od różnych osób na statku, czy wiecznie obojętnych serwitorów.

- Zgłaszam się do przeprowadzenia abordażu. To ostatnia rzecz, której się po nas spodziewają, chwilę po tym jak sami go przeprowadzili. To dobra okazja, aby w końcu zwrócił mi pan pancerz panie Mentales... - Wtrącił się tonem uprzejmym, prawie, że służbowym. Ktoś w końcu musiał przerwać to milczenie.
- Zapewne wróg już związał ogniem nasze jednostki. Nie możemy zakładać, że skoncentruje na nas zmasowany ostrzał. To podobno szybki i zwrotny okręt, oddanie kilku salw jeszcze nikomu nie zaszkodziło. W najgorszym wypadku zginiemy rozerwani przez ciśnienie, to lepsze od pożarcia przez demony.

- To wszystko nie tak. - dobytą z kieszeni białą hustą Geo przetarł spocone czoło - Nie przeprowadzono abordażu. Z kolei wszystko wskazuje na to, że wróg będzie do niego zdolny. Nie mamy co się obawiać zmasowanego ostrzału, to raczej obawa dla twoich...

- Inkwizytorze... - przerwał kapitan, kierując spojrzenie na ekran taktyczny ulokowany przed jego tronem, spowity niezrozumiałymi danymi i białymi obiektami o kształtach elementarnych figur geometrycznych na czerwonym tle - Idą cała naprzód na okręt Egzemplariuszy. Będą przystępować do taranowania albo abordażu jednostki Astartes.

- Oczywiście, że będą abordażować. - spokojnie odparł inkwizytor, kierując znów spojrzenie na Orientisa - Możemy w tej chwili liczyć tylko, że Krucza Gwardia będzie miała dość rozsądku, by wycofać się, kiedy będą zajęci.

- To bez sensu, normalny krążownik Chaosu, zwłaszcza Ubój, nigdy nie ryzykowałby abordażu na jednostkę Piechoty Kosmicznej, zwłaszcza mając inicjatywę i przewagę siły ognia po swojej stronie. - Pokręcił głową kapitan.

- Kapitanie, zdołamy objąć ich zasięgiem naszych baterii zanim dotrą do Kruków? Moglibyśmy nie tylko ich spowolnić, ale i zniszczyć część ewentualnego przerzutu. - Kronikarz wciął się w dyskusję, przy okazji analizując wcześniejsze słowa inkwizytora. Nie wierzył w istnienie zdarzeń losowych, zbiegi okoliczności, przyczyny wciąż były jednak ukryte, zapewne w świadomości Mantamales’a.

- Możemy zapewnić osłonę Krukom, jeżeli się wycofają, jednak dla Egzemplariuszy już za późno. - pokręcił głową łyso ogolony mężczyzna o popielatym zaroście, pełniący funkcję kapitana okrętu. - A wróg dysponujący tym samym zasięgiem i podobną siłą ognia nie będzie się pchał pod nasz ostrzał. I miejmy taką nadzieję, bo chyba nie bylibyśmy w stanie odeprzeć abordażu.

- Bez urazy, ale powinni was wykształcić na filozofów, bądź bajkopisarzy. Wydajcie rozkaz cała naprzód, albo przydzielcie mi Thunderhawka i sam tam polecę... - Obserwujący jak jego towarzysze spisują cały krążownik wypełniony jego braćmi na straty Astartes wyczekująco przeniósł wzrok na członków triumwiratu.

Mantamales wymienił spojrzenie z kapitanem, będące mniej więcej uspokajającą odpowiedzią na politowanie. Koln zajęta była pozostałymi wizytatorami, podczas gdy Coirue powoli wypuściła oddech, z wzrokiem utkwionym w pionowej, powiększonej wersji ekranu taktycznego, która została wyświetlona na prawej ścianie mostka.

- Kapitanie... utrzymujscie stały dystans i połączcie mnie z kapitanem Amonlosem Manlaure.

- Tak jest, pani. Astropata skonał, więc spróbujemy nawiązać łączność radiową. To może potrwać.

- Próbujcie do skutku! - nagle warknęłą Koln, odwróciwszy się.

- Po kolei, pozostańmy na właściwych torach myślenia. - Coirue postarałasię zwrócić uwagę pozostałych członków Triumwiratu, po czym zwróciła się bezpośrednio do Sihasa Blinta. - Proszę o raport, kapitanie.

Kapitan Gwardii zamyślił się przez chwilę.
- Trudno cokolwiek powiedzieć. To działo się tak szybko... To... COŚ... atakowało generator, kiedy dotarłem tam z oddziałem szturmowców inkwizycji. Pomimo miażdżącej przewagi udało się nam go obronić, jednak cena była wysoka. To wszystko milady... Trudno cokolwiek dodać.

- To byli słudzy Łowcy Dusz - dodał cicho Artair, lecz jego hełm wzmocnił głos, tak że wszyscy go usłyszeli. Nie wiedział, czy taka informacja może coś pomóc, chociaż znając inkwizytor Coirue...

- Jeśli czcigodny brat zgłasza się do abordażu wrogiego okrętu, zgłaszam i siebie oraz pozostałych przy życiu członków mojego oddziału jako wsparcie - rzekł do marine - O ile dostanę czas na zebranie moich ludzi, na doprowadzenie się do porządku... Jak i pozwolenie inkwizytor Coirue
Borya nie dał po sobie poznać, że zainteresował go fakt świty inkwizycyjnej wysłanej gdzie indziej. Skoro wysłano ich do pola, to znaczy, że mogli być jeszcze gdzie indziej. Nie miał zamiaru za dużo rozmyślać. Jedynie przeszedł kilka kroków w stronę Orientisa. Nie wiedział na ile jego gest zostanie odczytany poprawnie, ale zgadzał się z nim i byłby pierwszym który zgłosiłby się by iść z nim... no, może trochę ciężko iść ramię w ramię z Aniołem Śmierci, ale pomógłby jak byłby w stanie.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."

Ostatnio edytowane przez Sirion : 06-12-2011 o 20:51.
Sirion jest offline